niedziela, 13 marca 2016

40.



Lisa
W życiu czasami trzeba podejmować odważne i nieco naiwne czyny. Nie jest to tak właściwie potrzebne dla naszego rozwoju, powiedziałabym bardziej, że chodzi tutaj o coś innego. Wiąże się to raczej z tym, że nasi przodkowie walczyli o przetrwanie, każdego dnia używali wszystkich swoich instynktów, żeby przeżyć, dlatego my też powinniśmy tak robić, od czasu do czasu pójść za tym cichym głosikiem w głowie i zrobić to, co nam podpowiada instynkt.
A co mi podpowiada instynkt?
Mówi mi, żebym z całych sił uderzyła pięścią w szczękę Miguela. I tak też robię i udaje mi się zarejestrować, że jest jednak silniejszy niż zapamiętałam. Od razu odtrąca moją rękę i z mojego ataku jest więcej szkody niż pożytku.
Błysk w czarnych oczach od razu napawa mnie lękiem. Wiem, że mnie rozpoznał, zobaczył we mnie tamtą przestraszoną dziewczynę sprzed lat i co gorsze… Spodobało mu się to.
– Urosłaś – zaczął, uśmiechając się i kiwając w stronę moich skrzydeł. – Ładne, ale nie do twarzy ci w bieli.
Kręcę głową i próbuję się uspokoić, chociaż serce bije mi zbyt szybko i zbyt głośno, żeby nie był świadomy tego, co się we mnie kotłuje.
– Co to za dziecko? – odzywa się rozdrażniona Katherine, a ja odwracam się w stronę tej niewdzięcznicy i wskazuję ręką na swoją sylwetkę.
– Naprawdę? Dziecko. Katherine, czy na nic więcej cię nie stać?!
– Skąd znasz moje imię?
Kobieta wydaje się nieufna, ale nie obchodzi mnie to, bo nie jestem tutaj po to, aby zyskać sobie jej zaufanie.
– Skarbie – Miguel mówi do Kate przesłodzonym głosem. – Poznaj naszą nową córkę. Santos uraczył nas kolejnym aniołem w rodzinie.
– Lisa – wyszeptała cicho kobieta, a ja się wzdrygnęłam słysząc swoje imię. Widocznie Nikola musiała jej o mnie opowiedzieć.
Uciekaj!  – mówił głos w mojej głowie, ja jednak go nie posłuchałam. Dotknęłam dłonią swojego ramienia, na którym widniała mała blizna, jedyny namacalny dowód na to, że ród, z którego pochodzę, zapoczątkował sam Raziel.
Dam radę.
Nie pozwalam Miguelowi zyskać przewagi i gdy zajmuje się tłumaczeniem czegoś blondynce, to ja, opętana przez jakąś żądną krwi bestię, rzucam się na niego i daję Kate chwilę na to, aby zwiększyła odległość dzielącą ją od tego diabła wcielonego. Niestety mój brak umiejętności do walki staje się odczuwalny już na starcie, bo jakie emocje nie rządziłyby moim zachowaniem, to i tak byłam słaba, a Miguel bez problemu mnie obezwładnił. Przytrzymywał mnie przy ziemi, zakleszczając moje nadgarstki w swoim uścisku i z diabolicznym uśmiechem, pochylił się nade mną i bez skrępowania, powiedział:
– Nie dziwię się, że Santos tak za tobą szaleje, masz w sobie tę iskrę, której zazwyczaj brakuje wszystkim dobrym dziewczynkom.
– Zejdź ze mnie – wycedziłam rozzłoszczona.
Wybuchł śmiechem, a chwilę później zaczęły nim targać konwulsje. To nie ja je spowodowałam, to nie ja sprawiłam, że chwilę później zrobił się siny na twarzy. I on o tym dobrze wiedział.
Oderwał się ode mnie i trzymając się za szyję, łapczywie nabierał powietrza. Dusił się, ale to nie mogło trwać wiecznie, więc gorączkowo zaczęłam przeszukiwać pokój w poszukiwaniu kamienia dusz. Nie chciałam nawet myśleć o tym, kto mi pomógł wyswobodzić się od Miguela, odpowiedź mogłaby być zbyt przerażająca.
Nie widziałam Kate i szczerze mówiąc obawiałam się, że uciekła razem z powodem mojej wizyty w tym miejcu. Właściwie, to taka opcja w obecnej sytuacji nie byłaby zła, bo przynajmniej kamień znalazłby się z daleka od Miguela, który zaczynał nabierać coraz bardziej miarowego oddechu.
Po raz setny podrapałam się po znamieniu, które wybitnie mnie dzisiaj swędziało. Zdenerwowana spojrzałam na swoje ramię i zaniemówiłam. Widziałam czyste srebro, moje znamię zmieniło kolor, a co straszniejsze, nagle dostrzegłam, że nie tylko ono zaczęło świecić swoim srebrnym blaskiem.
W głębi pokoju, gdzie znajdowały się półki z książkami, zauważyłam delikatny, srebrny blask. Poszłam w jego stronę czując ciarki na plecach, bo gdzieś tam głęboko w sercu wiedziałam, że znalazłam to, czego szukałam dzięki czemuś, czego w żaden sposób nie potrafiłam wyjaśnić.
Stanęłam przed biblioteczką i zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, co powinnam zrobić. W filmach wszyscy zawsze zaczynają wyjmować książki i otwiera się tajne przejście, jednak gdyby Katherine była tak przewidywalna, to Miguel znalazłby ją już dawno temu.
Oparłam się o komodę i z konsternacją wpatrywałam się w półki wydobywające z siebie ten niezwykły blask, próbując wymyślić, w jaki sposób mogłabym wydostać stamtąd kamień.
Zaraz, chwila. Kate miała bardzo dobry kontakt z Nikolą, a ona…
Podeszłam do półek przyjrzałam się grzbietom książek. Tak, jak podejrzewałam, po chwili znalazłam niepozorną, błękitną książkę o tytule „Mgła”. Widziałam takie książki już dawno temu, ponieważ moja przyjaciółka przeżywając kryzys twórczy zajęła się wyrabianiem książek, które nie były książkami. Nigdy nie rozumiałam, po co marnuje na to czas, ale najwyraźniej przydało się to na coś, bo teraz bez żadnych przeszkód otworzyłam książkę i wyjęłam z niej medalion, który skrywał w sobie srebrny kamień, wyglądający jak rozgrzana cyna, która delikatnie poruszyła się, gdy wyjęłam biżuterię ze schowka.
– Piękne – szepnęłam do siebie, patrząc jak zaczarowana na kamień dusz.
– Szkoda tylko, że to nie jest twoje – usłyszałam za plecami męski głos, a chwilę później poczułam jak ktoś wyrywa mi medalion z ręki.
Odwróciłam się i spojrzałam ze złością na Miguela, nie mogłam pozwolić na to, żeby w ten sposób zaprzepaścił wszystko. On za żadne skarby nie mógł przejąć kamienia, a przynajmniej nie dopóki ja miałam coś do powiedzenia.
Moje ciało zaczęło drżeć, poczułam jak z moich pleców uwalniają się skrzydła, a ja nagle zyskuję siłę, której wcześniej nie posiadałam. Mężczyzna widząc to, szybko się cofnął, jednak było za późno. Naparłam na niego i zaczęłam walczyć.

Santos
Chciałem się odwrócić i odejść, ale nie mogłem z dwóch powodów. Jednym z nich była miłość do Lisy, a drugim… No cóż, Lucas. Anioł wylądował tuż przed moim nosem, tworząc w Ziemi dziurę jak po uderzeniu meteorytu. Nawet, jeżeli się mnie tam nie spodziewał, to nie dał tego po sobie poznać. Wstał, machinalnie otrzepał się z pyłu i z kamienną miną, podszedł do mnie.
– Chodź, nie mamy całego dnia na pozbycie się twojego ojczulka.
Mojego, kogo? O nie…
– Lisa!
– Tak, nasza heroska, właśnie próbuje przetrącić mu kark używając mocy rodu.
Moc rodu, działa jak wspomagacz, w stanie najwyższej potrzeby dziecko aniołów może sięgnąć po moc równą tej, którą posiada jego przodek. Niestety, ale takie eksperymenty, nigdy nie kończyły się dobrze, a przynajmniej nie dla tego, który sięgnął po moc, która go przerastała.
– No to nie każmy im dłużej czekać, już nie mogę się doczekać spotkania ze staruszkiem.
A


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz