środa, 28 października 2015

20. Kawiarnia

Retrospekcja
Słońce tego dnia świeciło wyjątkowo mocno jak na maj, siedziałam na murku przed szkołą i z zamkniętymi oczami chwytałam pierwsze promyki słońca. Nigdzie mi się dzisiaj nie śpieszyło i chociaż Aleks na ostatniej przerwie przypomniał mi, o której dokładnie mamy autobus powrotny, to się tym nie przejęłam, bo jak nie ten autobus, to będzie następny.

– Dlaczego to ty po mnie przyjechałaś?!

Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam w stronę prawie pustego parkingu, na którym stał czarny Sedan z blondynką w średnim wieku za kierownicą. Tuż obok stał odwrócony do mnie chłopak, którego bez trudu poznałam, chociaż znałam go jedynie z widzenia oraz ze sporadycznych opowiadań Aleksa.

– Rozmawiałam z twoim ojcem i oboje zgadzamy się w tym, że nie możesz mnie unikać. Nie jestem przyczyną wszystkich nieszczęść we wszechświecie – powiedziała surowo kobieta, Thomas jednak już jej nie słuchał, bo zaczął biec w stronę boiska.

Niewiele myśląc ruszyłam za nim. Ostatnio nie byłam pilną uczennicą na zajęciach sportowych, a teraz próbowałam dogonić jednego z lepszych sportowców z naszej szkoły. Mój spontaniczny pomysł od początku było skazany na porażkę.

Zdyszana wbiegłam na boisko, gdzie w maju jeszcze wiało pustkami. Rozejrzałam się dookoła szukając na murawie i trybunach Thomasa, jednak nigdzie go nie zauważyłam. Zniknął jak kamień w wodzie, nic dodać nic ująć. W tamtym momencie odezwał się mój wewnętrzny leń, który uświadomił mi, że nie chce mi się wracać na dziedziniec szkolny. Słuchając głosu mojego wewnętrznego ja, usiadłam na trybunach i wystawiłam swoją twarz na działanie ciepłych promieni słonecznych, które nagle gdzieś zniknęły. Otworzyłam oczy niezadowolona i zobaczyłam wielkie chmury, które zakryły moje słońce. Zirytowana podniosłam się z ławki i nieopacznie stanęłam na poluzowanej drewnianej desce, która ugięła się pode mną. Nic mi się nie stało, jednak strach, jaki mną zawładnął sprawił, że zaczęłam krzyczeć.

– Cii, zaraz zlecą się tutaj wszystkie żądne sensacji sępy.

Obejrzałam się szybko za siebie i z wrażenia prawie znowu nie zaczęłam krzyczeć, bo osobą, która mnie uspokajała był Thomas, który wyrósł jak spod ziemi.

– Skąd się tutaj wziąłeś?!

– Byłem pod trybunami – powiedział niewinnie, a ja chciałam mu wyrzucić, że wcale go tam nie widziałam. – A ty, co tutaj robisz?

– Ukrywam się przed Aleksem? – rzuciłam niepewnie wymyślonym na poczekaniu kłamstewkiem.

– Faktycznie, zastanawiałem się skąd cię kojarzę. Masz na imię Lisa, prawda? Chłopaki mi o tobie opowiadali.

– Chyba za często odwiedzam ich na treningach – mruknęłam do siebie.

– Albo za rzadko, bo cię tam nie widuję. A nie ukrywam, że to byłby miły widok. To znaczy wiesz… – zająknął się i spojrzał gdzieś zza moje plecy. – Oczywiście twój doping byłby bardzo mile widziany.

Lisa/Isa POV

– Tak, rzeczywiście się już poznaliśmy, ale to było tak dawno… – powiedziałam zamyślona, a Thomas uśmiechnął się pokrzepiająco.

– Zapraszam cię na kawę. Teraz, zaraz. Musimy nadrobić stracony czas.

– Dobrze – odpowiedziałam z grzeczności i poszłam się przebrać.

W pokoju stanęłam nieruchomo naprzeciwko szafy i zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego nie pamiętałam Thomasa. W mojej głowie zaczęły się pojawiać nagle pojedyncze wspomnienia związane z chłopakiem, a ja nie umiałam sobie wytłumaczyć, dlaczego nic nie pamiętałam.

W pokoju rozległ się dźwięk mojej komórki, której nie odebrałam, niczym w transie przebrałam się i zostawiając urządzenie na biurku, poszłam do Thomasa, który czekał już na mnie przy drzwiach. Był przystojny, i bardzo wydoroślał, nie wygląda już na zagubionego chłopaka, któremu jest potrzebna pomoc. Złapał mnie śmiało za rękę i wyciął z domu tak jakby to nie było nic niezwykłego, że bez skrępowania mnie dotyka. Jeszcze bardziej zadziwiał mnie fakt, że się temu nie opierałam.

– Muszę podskoczyć do pracy – mówię, a on przytakuje i otwiera przede mną drzwi ciemnego Forda.

Zaskoczona patrzę jeszcze w stronę przystanku, na którym stoi pokaźna liczba osób, jednak Thomas oburzony staje tak, że zasłania mi widok przystanku i mówi:

– Uwierz mi, tak będzie szybciej, a poza tym jestem naprawdę dobrym kierowcą.

– Dobrze – odpowiadam niepewnie i wsiadam do samochodu.

Wytłumaczenie Thomasowi, gdzie mamy się udać, zajmuje mi dłuższą chwilę. Chłopak nie potrafił zrozumieć, o jakim miejscu mówię i w efekcie parę razy był zmuszony zawracać samochód. W końcu jednak zaparkowaliśmy na niedużym parkingu pod Hotelem Marnotrawnym, do którego wbiegłam tak szybko, że mijany przeze mnie Karol z obsługi, zrobił piruet, próbując uchronić przed upadkiem tacę z czymś szklanym.

– Damian – mówię dobiegając do recepcji i kładąc otwarte dłonie na zimnym blacie. – Muszę pogadać z Pawłem i z Noah.

Chłopak zmierzył mnie zirytowanym spojrzeniem, a potem powiódł nim w górę schodów, na których nikogo nie było.

– Pół godziny temu spakował się i wyjechał.

– Co? Dlaczego?

– Nie wiem – wzruszył ramionami i wrócił do przeglądania jakiś papierów. – Przyszedł do niego jakiś znajomy, musieli się dobrze znać, bo przywitali się jakimś dziwnym uściskiem. Może należeli do jakiegoś stowarzyszenia? Nie wiem – odpowiedział sam sobie i po chwili dodał: – Po tym spotkaniu Noah nie wyglądał już na zadowolonego, szybko się spakował i wyjechał nawet się nie żegnając.

Dziwne, sięgnęłam do małego plecaka, po komórkę, ale jej tam nie znalazłam, więc nie mogłam napisać do naszego byłego gościa. Zastanawiało mnie, co takiego się stało, że się wymeldował, a ja o tym nic nie wiedziałam.

Santos POV
Siedziałem nabuzowany w pustym o tej porze barze i rzucałem mordercze spojrzenie kelnerce za każdym razem, gdy chciała zapytać się mnie o coś innego niż zamówienie. Aleks, gdy tylko dowiedział się o Noah – który jak się okazało, wydzwaniał do nas od jakiegoś czasu – od razu gdzieś wyparował, a ja zostałem sam. I co robiłem? Oczywiście pisałem i dzwoniłem do Lisy, ale ona mi nie odpisała, ani nawet nie odebrała tego głupiego telefonu. Nie wiedziałem, co się dzieje i to wyprowadzało mnie z równowagi.

A może nie chce z tobą rozmawiać, a brak pamięci udowodnił, że tak naprawdę nic do ciebie nie czuła? – odezwał się nieproszony głos w mojej głowie.

Ścisnąłem w ręce szklany kieliszek, widząc jednak przerażone spojrzenie blondynki stojącej za barem, odłożyłem naczynie i poprosiłem o dolewkę. Dziewczyna bez słowa zrobiła to, o co poprosiłem i poszła na drugi koniec baru, żeby wytrzeć szklanki. W jakimś tanim filmie pewnie wycierałaby blat, dając mi mądre rady dotyczące życia. Powinna być też mężczyzną w średnim wieku o włosach skalanych siwizną oraz o mądrym spojrzeniu niepasującym do człowieka skalanego fizyczną pracą.

Dopiłem do końca trunek i wyciągnąłem z kieszeni zmięte pieniądze, oczywiście w odpowiedniej walucie, bo po paru podróżach nauczyłem się, że można się przejechać na wierze w to, że wszędzie przyjmą dolary.

Kiwając dziewczynie głową na pożegnanie, wyszedłem z baru stanąwszy na chwilę pod budynkiem, zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu. Nie mogłem pozwolić, żeby zawładnęły mną złe emocje, nie wtedy, gdy moje losy wisiały na włosku. Dokładnie trzy lata temu, po zniknięciu Lisy wszystko się posypało, ciągle kłóciłem się z Lucasem, ignorowałem ludzi w szkole i znosiłem jedynie obecność Aleksa, bo nawet moja ciotka mnie irytowała. W momencie, gdy razem z przyjacielem rzuciliśmy szkołę i postanowiliśmy odnaleźć Lisę, zaczęły dziać się ze mną niepokojące rzeczy. Wyrosły mi skrzydła, nie były one jednak takie jak u aniołów, nefilim czy upadłych, ponieważ jedno skrzydło było śnieżnobiałe, a drugie siwe i ciemniało za każdym razem, gdy robiłem coś głupiego. To mogło oznaczać tylko jedno, zaczął się czas próby, który zadecyduje o tym, po której ze stron się znajdę.

Sięgnąłem do kieszeni po małą piłeczkę i zacząłem ją ugniatać, musiałem się uspokoić. Mając tą myśl w głowie skręciłem w jedną z uliczek i chciałem wejść do kawiarni, jednak przez szybę zobaczyłem tam Lisę. Siedziała naprzeciwko Thomasa i wyglądała na rozluźnioną, może nie płakała ze śmiechu, ale ta wizja normalności sprawiła, że zapłonął we mnie ogień. Chciałem już wejść do środka, gdy poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię i pociąga do tyłu. Rozeźlony odwróciłem się i własnym oczom nie mogłem uwierzyć w to, kogo przyszło mi oglądać.

A

Rozdział dodany poza takim moim niby grafikiem. Powód? Mam dzisiaj jakiś swój weltschmerz, ale spowodowany jesienną pogodą, więc może na wiosnę mi przejdzie :) A tymczasem chyba zacznę się wyżywać na rzeczach w kuchni – w sensie moja druga pasja, gotowanie – bo ani czytanie ani pisanie za łatwo mi nie idzie wbrew pozorom. A jeszcze scribus czeka, żeby pracę na zaliczenie zrobić. Oj nieładnie, jesienna chandra jest niedobra i zła, ale mam nadzieję, że może szybszym rozdziałem i losami Lisy, komuś poprawiłam humor. A wiecie, niby karma wraca :D


3 komentarze:

  1. Kogo zobaczyła Santos? Lucasa prawda? :P Nie mogę się już doczekać kiedy pojawi się mój ulubiony bohater.
    Znalazłam jeden błąd:
    Złapał mnie śmiało za rękę i wyciął z domu
    wyciągnął
    Nic dziwnego, że Santos poczuł się zazdrosny - Thomas był pierwszym poważnym chłopakiem Lisy, wiedział, że przeżyła ich rozstanie. A do niego nie pisze - on nie wie tego co my, że bohaterka zostawiła komórkę :)
    Fajna retrospekcja, czekam na kolejny rozdział.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widząc to jak czekasz na pojawienie się Lucasa, postanowiłam dać w następnym rozdziale fragment z tego co się u niego dzieje :) Następny rozdział zaraz dodam, bo jakimś cudem udało mi się go skończyć. Wariackie święta :)

      Usuń