wtorek, 13 stycznia 2015

4. Inwazja aniołów

Rozmawiałam z koleżankami, gdy otworzyły się drzwi sprawiając, że na korytarz razem z wiatrem wleciały płatki śniegu. W drzwiach stał wysoki chłopak o niemal złotych włosach, a u jego boku stała ładna brunetka o dużych oczach. Cała szkoła uważnie się im przyglądała, ale się tym nie przejęli, tylko spokojnie zaczęli iść w moim kierunku. Cofnęłam się o krok nie wiedząc co powinnam zrobić, ich uroda była idealna, onieśmielali mnie. Chłopak stanął jakieś dwa metry przede mną i uśmiechnął się szczerze. Towarzysząca mu brunetka uważnie spojrzała na niego, a potem na mnie, a następnie z wielkim uśmiechem na twarzy, wyciągnęła do mnie rękę i przedstawiła się.
- Alyson
- Lisa - odpowiedziałam automatycznie.
- Miło mi ciebie poznać – spojrzała na blondyna i szturchnęła go żartobliwie – ten sztywniak nazywa się Lucas, zazwyczaj jest bardziej rozmowny.
- Naprawdę? – przechyliłam odrobinę głowę i spojrzałam na niego uważnie – Kto by pomyślał.
Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie, a jej towarzysz nieznacznie zmarszczył brwi.
- Wiedziałam, że od razu cię polubię – powiedziała.
- Proszę?
- Alyson miała na myśli to, że jak cię zobaczyła, to od razu wiedziała, że się dogadacie, prawda? - powiedział na co dziewczyna żwawo przytaknęła głową.

Później jeszcze kilka razy widziałam jak błąkał się po szkole bez swojej przyjaciółki. Wtedy nie widziałam w tym nic dziwnego, natomiast dzisiaj już wiem, że on mnie po prostu śledził. Chodził za mną krok w krok wmawiając sobie, że to dla mojego bezpieczeństwa.
- O czym tak myślisz? – odwróciłam się i zobaczyłam Santosa.
Jak zwykle przyjął niedbałą pozę, a ja miałam wrażenie, że nic go nie obchodzi, no może poza tym co o nim myślę. Od czasu, gdy zjawił się w tej szkole nikogo innego nie traktował jak partnera do rozmowy i właśnie dlatego wszyscy myśleli, że się wywyższa. Według mnie to była przesada, on po prostu nie przejmował się opinią innych ludzi i sam dobierał sobie towarzystwo.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do jednej z wnęk. Przycisnął mnie do ściany i zasłonił mi widok na korytarz, widziałam tylko jego oszałamiające oczy.
- Coś się stało? – zapytałam nieśmiało, a on uśmiechnął się ironicznie.
- Nic, po prostu lubię wpychać ludzi do dziur w ścianach, wiesz to takie hobby.
Przekrzywiłam głowę i przyjrzałam mu się uważnie, sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Nerwowo zaciskał szczękę oraz pięści, coś było nie tak.
- Santos...
- Mój ojciec chce tutaj przyjechać, nie mogę mu na to pozwolić.
- Dlaczego?
- Bo jak zobaczy moją ciotkę, to dostanę eksmisję na drugi koniec globu.
- Mówiłeś jej o tym?
- Właśnie w tym problem, obawiam się, że może nie zgodzić się na ukrywanie przez dwa tygodnie, ona jest naprawdę wściekła na mojego ojca.
Przegryzłam nerwowo usta, nienawidziłam tego nawyku, ale z jakiegoś irracjonalnego powodu lepiej mi się myślało, gdy to robiłam.
Spojrzałam na chłopaka i przyjrzałam się wszystkim mikroskopijnym zmarszczkom na jego twarzy. Ufał mi i dlatego przyszedł z tym do mnie. Nie mogłam go zawieść, ale nie miałam pomysłów jak wybrnąć z tej sytuacji.
- Jak mogę ci pomóc? – zapytałam.
Uśmiechnął się i wziął mnie w swoje objęcia, a ja wdychałam jego kojący zapach i zastanawiałam się co się między nami działo.
- Santos?
- Mhm?
- Wiesz, że nie jesteś już najnowszym uczniem? – stchórzyłam, jak ostatni cykor w ostatniej chwili zrezygnowałam z pytania, które chciałam zadać.
- Mówili o tym w stołówce, ale nie specjalnie mnie to zainteresowało. Tutaj we wszystkim widzą sensację, więc nie warto marnować czasu na uważne słuchanie ich bełkotu.
- Poznałam ich.
Odchylił się na tyle daleko, żeby móc spojrzeć mi w oczy, jednocześnie nie wypuszczając mnie z ramion.
- Ich?
Przełknęłam ślinę tak głośno, iż odniosłam wrażenie, że słyszała to cała szkoła.
- Poznałam ich rano, Alyson i Lucas są bardzo mili, od razu podeszli do mnie i się przedstawili.
Jedna brew Santosa uniosła się ku górze, ale nic nie powiedział.
- Nie pasują do tej szkoły – szepnęłam – wydają się być idealni, jakby byli wyjęci z obrazu.
Ciało Santosa nagle stało się sztywne, nie patrzył już na mnie, pogrążył się w swoim świecie.

Santos
To oni, to muszą być oni. Ojciec opowiadał mi o niebiańskich istotach, które eliminowały za wszelką cenę osoby takie jak my, co według mnie było niesprawiedliwe, bo przecież nie odpowiadamy za to kim byli nasi przodkowie.
To co powiedziała Lisa wydawało się nieprawdopodobne, a jednak to było jedyne wytłumaczenie. Tylko o nich można powiedzieć, że są idealni, albo zbyt eteryczni jak na zwykły świat. Musiałem jak najszybciej porozmawiać o tym z ciotką, tylko ona mogła mi pomóc. Oni na pewno przyszli po mnie.
Patrząc na Lisę zdałem sobie sprawę, że nie tylko nie chcę opuszczać tego świata, ale także tej szkoły. Mój ojciec oraz niebiańskie istoty mogli próbować, ale ja nie zamierzałem stąd odejść.
- Masz ochotę na deser? Moglibyśmy wymknąć się do kawiarni naprzeciwko szkoły.
Widziałem w jej ruchach wahanie, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- Zjadłabym ciasto czekoladowe.
- Załatwione, więc idziemy.
Zamówiłem sobie tylko podwójną kawę, ale z przyjemnością patrzyłem jak ta chudzina zajada się ciastem. Wyglądała uroczo, nigdy bym nie powiedział, że dziewczyny z takim zapałem mogą pochłaniać słodycze. Prawdopodobnie mój sposób myślenia wziął się z wielu lat spędzonych w dużych miastach. Tam dziewczyny zachowują się inaczej, ciągle liczą kalorie i katują się treningami. Nigdy tego nie rozumiałem, bo co jest seksownego w zmęczonej i wygłodzonej dziewczynie? Nic. To mogę wam powiedzieć z czystym sumieniem.
- Nie jesteś głodny?
Podniosłem kawę do góry.
- To jest moje pożywienie.
Jej oczy się zwęziły, wiedziałem, że miała kąśliwą uwagę na końcu języka, ale w ostatniej chwili zrezygnowała z podzieleniem się nią ze mną.
- Jak ci się podoba w naszym miasteczku?
- Prawdę mówiąc z każdą sekundą podoba mi się tutaj coraz bardziej.
Spłonęła rumieńcem, to było bardzo urocze.
Byłem zmuszony oderwać od niej wzrok, bo wyczułem niewidoczne, drobne iskierki parzące mi skórę. Rozejrzałem się po kawiarni i zobaczyłem za oknem wysokiego blondyna patrzącego na mnie uważnie. To był on, musiał nim być. Patrzył się na mnie jakby chciał powiedzieć, że dobrze wie kim jestem i nie zasługuję żeby tutaj być.
Zamknąłem oczy i wzmocniłem swój niewidzialny mur. Byłem za słaby, żeby z nim walczyć, ale w miejscu publicznym nic złego mi nie zrobi, nie będzie próbował zniszczyć mojej osłony.
- Coś się stało?
- Nie – złapałem ją za rękę i uśmiechnąłem się.
Nie mogła dowiedzieć się prawdy o mnie, nie zniósłbym myśli, że ma mnie za potwora.

Lucas
Nie rozumiałem co ona widziała w tym motocykliście, wyglądał nieciekawie i był jej całkowitym przeciwieństwem. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje, anioł nie mógł pokochać demona.
- On nie jest demonem – powiedziała Alyson, która najwyraźniej podsłuchiwała mój wewnętrzny monolog.
- Ma ich krew.
- To nie ma znaczenie, dopóki nie zacznie źle postępować.
Odwróciłem się i spojrzałem na nią wściekły, ale nie wyprowadziło jej to z równowagi.
- Na pewno zrobił coś złego.
Uderzyła mnie mocno w ramię.
- Miej trochę wiary w ludzi, oni nie są źli.

Złapała mnie za rękę, nie miałem pojęcia dokąd mnie ciągnie i chyba nie chciałem tego wiedzieć.
Weszliśmy do niewielkiego gabinetu w którym siedziała blondynka sprawdzająca klasówki.
- Usiądźcie – powiedziała po czym zdjęła okulary i usiadła na biurku.
Przyglądała się nam uważnie, nie miałem pojęcia dlaczego tutaj jesteśmy, co Alyson chciała zrobić? Zastraszyć mnie ziemską nauczycielką? Dobre żarty.
- Nie możecie tknąć Santosa, jest pod moją opieką.
- Co takiego? – zapytałem wytrącony z równowagi.
Przekrzywiła głowę i przyjrzała mi się uważnie.
- Wyczułeś w nim demona, ale nie wyczuwasz we mnie swojej krwi?
- Nie rozumiem - powiedziałem.
- Anabelle jest twoim potomkiem – Alyson pośpieszyła mi z wyjaśnieniami – zrozumiałam to, gdy powiedziała mi skąd pochodzi jej ród.
- Dobrze, ale co to ma wspólnego z Santosem? – zapytałem zły, że próbują mną dyrygować.
- To jest mój siostrzeniec, jesteś też jego potomkiem.
- Niemożliwe, nie wyczułem w nim anielskiej krwi.
- Katherine, moja siostra znalazła sposób, żeby móc to ukryć.
- Jak to możliwe? – spytałem.
- Nie wiem, ale musicie mi pomóc.
- W czym? – zapytaliśmy jednocześnie.
- Santos nie chce mi tego powiedzieć, ale wiem, że jego ojciec chce tutaj przyjechać. Nie może go stąd zabrać, chłopak jeszcze nie dokonał wyboru po której ze stron stanie.
- Chciałaś chyba powiedzieć, że nie wie o tym, iż posiada jakiś wybór.
Anabelle schyliła głowę i nic nie powiedziała. Wiedziałem, że to nie ona jest odpowiedzialna za tego chłopca, ale z jakiegoś powodu tylko na nią mógł liczyć.
- Co się stało z jego matką?
Kobieta spojrzała na mnie oczami przepełnionymi łzami i odparła łamiącym się głosem:
- Miałam nadzieję, że pomożecie mi ją odszukać.


A

Sali (Santos i Lisa)

6 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemny rozdział :)
    Tylko niestety trochę pomieszałaś mi w głowie - chciałam, żeby Lisa była z Lucasem, a tu proszę - pojawia się Lucas, a ja chyba wolę jednak Santosa... Sama nie wiem, ale tak jakoś ładnie pasowali ze sobą w tym rozdziale. Coś fajnego jest w tym, że chłopak ufa tylko swojej ciotce i Lisie. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale już sama nie wiem który lepszy :)
    Jestem ciekawa co stało się z matką Santosa i jaki okaże się jego ojciec. Czyżby okazał się istnym diabłem z piekła rodem? :P
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam

    www.amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaobserwowałam :D Naprawdę mi się podoba.
    Czekam na następny rozdział,
    http://zycietograzagrajmy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Gratulacjeę, właśnie zostałaś nominowana do Liebster Award! Zaskoczona? :)
    Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://wyspa-wyrzutkow.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html :))
    Zapraszam także do czytania mojego bloga, oczywiście jeśli zechcesz... ;)
    I świetny pomysł ze zdjęciami bohaterów. Przynajmniej nie trzeba się zastanawiać jak też to oni wyglądają! ;D
    Do zobaczenia wkrótce...
    ~Rebecca~

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba twój pomysł na opowiadania. Wolę jak jest 1 osoba opowiada co się dzieje, ale twój blog mi się podoba. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybko. ;)
    pozawzrokiem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uda mi się dodać rozdział jeszcze dzisiaj.
      Jeżeli chodzi o osoby mówiące, to chyba mam taką manierę, że pokazuję parę sposobów widzenia.Takie opowiadania są stosunkowo krótką formą, więc chcę przekazać jak najwięcej informacji.

      Bardzo się cieszę, że podoba ci się mój blog :-)

      Usuń