niedziela, 13 marca 2016

37.



Obudziłam się nad ranem. Santos obejmował mnie, mrucząc coś niezrozumiałego przez sen. Ostrożnie wyswobodziłam się z jego uścisku i usiadłam na łóżku. Zacisnęłam mocno usta i zamknęłam oczy.
Co ja tak właściwie zrobiłam? Przecież niedługo zniknę z jego życia. Znowu. Jak mogłam mu to robić?
Odwróciłam się i spojrzałam na spokojnie śpiącego mężczyznę. Tak bardzo chciałabym każdą chwilę spędzić tylko z nim. Mogłabym wtulić się w niego i udawać, że jesteśmy jednym organizmem, który nie potrafi żyć będąc rozerwanym na pół. Pasowałoby mi to, ponieważ przeraża mnie myśl, że znowu mogłabym wstawać rano i nie mieć go przy sobie.
Czuję dotyk na moich ramionach i zdaję sobie sprawę z tego, że mimo wszystko i tak się obudził. Uśmiecham się delikatnie do siebie, chociaż w środku czuję rozrywający ból.
– Może zjemy moje popisowe śniadanie? – powiedział uwodzicielko, jednocześnie nachylając się tak, że mogłam zobaczyć jego twarz.
Uniosłam do góry jedną brew i uśmiechnęłam się zadziornie.
– Popisowe? W takim razie musiałeś mieć naprawdę dużo takich poranków.
– Och tak, a wszystkie spędziłem z Aleksem. Niewiarygodne, prawda? Przez taki szmat czasu szkoliłem się w robieniu jajecznicy tylko po to, żeby cię nie zawieść. Szkoda tylko, że musiałem aż tak długo czekać zanim się odnalazłaś, Aleks zaczął już przeklinać moją jajecznicę, bo jadł ją codziennie przez trzy lata.
Zaśmiałam się i nawet w tym śmiechu nie było aż tak dużo smutku, jak się tego spodziewałam. Santos, jednak mimo wszystko coś zauważył w moim zachowaniu, bo uniósł moją brodę jednym palcem i dotknął swoim czołem mojego.
– Chyba tego nie żałujesz, prawda? – zapytał smutno.
– Nie, oczywiście, że nie. Po prostu…
– Lisa, zniosę prawdę.
– Santos, kocham cię.
– Ale?
– Uwierz mi, nie ma żadnego „ale”.
– W takim razie, dlaczego jesteś smutna?
– Bo boję się, że cię stracę – odpowiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
Nie potrzebowałam na to odpowiedzi i on dobrze o tym wiedział. Przyciągnął mnie do siebie i mocno mnie przytulił, a kiedy już przestałam się trząść, oderwał się ode mnie i z błyskiem w oku, powiedział:
– W takim razie pozwól, że przygotuję tę jajecznicę.
– Dobrze, żeby tylko składników ci starczyło – powiedziałam rozbawiona, a on zatrzymał się w miejscu, odwrócony do mnie tyłem. – Tylko nie mów, że naprawdę do tego śniadania zabrakło ci jedynego potrzebnego składnika, jajek.
Odwrócił się w moją stronę i z miną szczeniaczka, przyznał się do winy.
– Zapomniałem, że lodówka sama się nie uzupełnia, ale spokojnie, mam jeszcze jedną super moc.
– Zamówisz śniadanie przez komórkę?
– Tak – odpowiedział, uśmiechając się jak głupi do sera.
Śniadanie było pyszne, chociaż zjedliśmy je dopiero na mieście, bo Santos miał problemy z zamówieniem czegoś przez telefon o tak wczesnej porze. Na szczęście markety w miarę szybko otwierano i mogliśmy kupić coś, żeby zapełnić jego pustą lodówkę.
Co robiliśmy później? Siedzieliśmy na jego męskiej, ciemnej i oczywiście skórzanej kanapie, która przyklejała mi się do skóry i nie pomagała łagodniej znosić dwudziestu pięciu stopni za oknem. Mówicie, że to nie jest wysoka temperatura? A więc takie z was gagatki… Powiem wam, że po tegorocznych upałach nawet te dwadzieścia pięć stopni, to dla mnie za dużo, mam dosyć tej duchoty. Ale co ja… Ach tak, ja i Santos oglądający seriale. Było naprawdę wspaniale, czułam się jakbym znowu chodziła do szkoły średniej, a my obijalibyśmy się zamiast uczyć na egzamin.
– Lisa?
– Nie chcę o tym rozmawiać – odpowiadam, wiedząc jaki temat chciał poruszyć.
Santos odwrócił się w moją stronę i oparł rękę na kanapie, na której nagle zrobiło się bardzo mało miejsca. Czułam jak wwierca we mnie swoje czujne spojrzenie i tym razem nie podobało mi się to ani trochę.
– Już ci powiedziałam, że nie powiem gdzie byłam.
– Nie musisz – wtrąca się. – Wystarczy, że wytłumaczysz mi, dlaczego przede mną uciekłaś.
– Myślisz, że uciekłam przed tobą, ale tak nie było. – Spojrzałam mu głęboko w oczy i objęłam jego twarz w swoje dłonie. – Nigdy przed tobą nie uciekałam i nigdy nie ucieknę, może się walić i palić, ale zawsze będę przy tobie. – Odrywam rękę od jego twarzy i dotykam jego piersi. – O tutaj, zawsze będę w twoim sercu o ile mi na to pozwolisz.
– Dlaczego i tak wydaje mi się, że odejdziesz?
Mrugam szybko oczami, próbując powstrzymać łzy.
– Każdy musi kiedyś odejść – szepczę odwracając od niego wzrok.
Kiedy miałam może z pięć lat, mama powiedziała mi, że wszystko ma swój cel i nic nie dzieje się bez powodu. Chciała mi w ten sposób wytłumaczyć wędrówkę ptaków, ponieważ nie mogłam zrozumieć, dlaczego nagle te przepiękne stworzenia wzniosły się do nieba i odleciały gdzieś daleko. Ponoć wolność, jaką dawały im skrzydła nie była tylko darem, ale i przekleństwem, były skazane na wieczną wędrówkę… Podobnie jak ja teraz.
– Kiedyś mu się dostanie za te wiadomości i telefony – mruknął do siebie Santos.
Wróciłam do rzeczywistości. Podniosłam wzrok na bruneta marszczącego się nad komórką i próbowałam zrozumieć, o co może mu chodzić.
– Aleks? – Strzeliłam.
– A któżby inny wypłakiwałby mi się teraz poprzez emotikony? Może zajęłabyś się w końcu swoim kochanym przyjacielem, bo ja mam go już dosyć, przez ostatnie trzy lata go niańczyłem.
– Co się takiego stało?
– Jak to co?
Rzucił telefon na stolik i rozgniewany odchylił głowę do tyłu i przez dłużą chwilę patrzył w sufit, zanim konkretnie odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie.
– Moja matka się stała. Mąci i kręci, a Aleks się wkurza na to, że Niki mu o niczym nie mówi.
Matka… Chwila, co ja wiem o jego matce oprócz tego, że związała się z pomiotem szatana?
– Wiesz, chyba nigdy mi nie opowiadałeś niczego więcej o swojej matce.
Uśmiechnął się smutno i przyciągnął mnie do siebie. Miałam wrażenie, że zdołałam usłyszeć milion uderzeń jego serca, zanim wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać.
– Wychowałem się z Niki, chociaż nie była moją siostrą, ani rodziną. Mimo wszystko, to właśnie ją zabrała moja matka, gdy uciekła od ojca – przerwał i zaśmiał się gorzko. – O mnie nawet nie pomyślała.
– Wiesz gdzie teraz jest?
Moje pytanie nie spodobało się Santosowi, zacisnął usta w cienką linię i już wiedziałam, że niczego więcej się nie dowiem, będę musiała odnaleźć jego matkę na własną rękę.
– Nic mnie to nie obchodzi.
Jaką matką trzeba być, żeby dopuścić do takiej sytuacji? Czy ona ma chociaż świadomość jak bardzo zraniła swojego syna? Czy w ogóle ją to obchodzi? I najważniejsze, kim ona tak naprawdę jest?

A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz