wtorek, 28 kwietnia 2015

7. Nieoczekiwane spotkanie

2 komentarze:
Lisa
Przerwę obiadową spędziliśmy całą grupą siedząc przy stoliku przed szkołą, pogoda była zaskakująco ładna, szczególnie, że jeszcze niedawno padał śnieg. Nie jestem fanką opinii o globalnym ociepleniu, ale ta pogoda jest nienormalna, dwa tygodnie zimy i od razu wiosna. Santos oczywiście usiadł obok mnie i z rozbawieniem przyglądał się kłótni Ashley i Cartera. Pewnie zastanawiacie się, o co poszło? Tak naprawdę nikt tego nie wie, chociaż dzisiaj ich powodem niecenzuralnej wymiany zdań była randka Cartera z dziewczyną, której delikatnie mówiąc, Ashley nienawidzi. Wszystko zaczęło się w przedszkolu, gdy Trina odbiła jej chłopaka, co moim skromnym zdaniem jest przesadą, bo przecież były wtedy dziećmi.
Carter miał już najwyraźniej dosyć jej niedorzecznych uwag, bo wstał i naburmuszony poszedł w stronę szkoły, Ashely jednak mu nie odpuściła i pobiegła za nim wołając:
- Carter Winston, masz się natychmiast zatrzymać!
- To byłoby na tyle, jeśli chodzi o pokojowe nastawienie naszych znajomych – mruknął pod nosem Aleks.
Uśmiechnęłam się i pocieszająco dotknęłam jego dłoni, to nie pierwszy raz, kiedy musieliśmy znosić kłótnię tamtej dwójki i chociaż wszyscy inni się do tego przyzwyczaili, to Aleks nadal bardzo to przeżywał, nie mógł znieść „złej energii”. Cokolwiek to znaczy.
- Przejdzie im do jutra.
- Wiem – odpowiedział uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
- A teraz mów, co ci siedzi na sercu, od rana widzę, że chcesz mi coś powiedzieć.
- Masz rację – śmieje się i spogląda na wchodzących do budynku uczniów. Na pewno nie mam przywidzeń, on unika patrzenia na mnie.
Palcem popycham jego głowę tak, że znowu widzę jego oczy.
- Ktoś mi się spodobał.
Santos od razu się ożywił i odrzucając na bok serwetkę, przysunął się bliżej nas i konspiracyjnym głosem powiedział:
- Która to, znamy ją? Może to któraś z zajęć muzycznych, bo jeśli dobrze pamiętam spędzasz cały swój wolny czas w sali do muzyki. Mam rację, prawda? Wiem, że mam rację, bez powodu tam nie siedzisz.
Aleks przewraca oczami i jednym krótkim zdaniem zaprzecza podejrzeniom chłopaka.
- W takim razie, o kim mówisz? – pytam zaintrygowana.
- Alyson – mówi, a Santos spada z krzesła.
Patrzę na jego niezgrabnie wygięte ciało i zaczynam się śmiać. Nie panuję nad tym, ten widok po prostu jest komiczny. Brunet szybko wstaje z ziemi jakby nic się nie stało, ale Aleks najwyraźniej wziął to zachowanie do siebie, bo obrażonym tonem mówi:
- Jeżeli to miało być zabawne, to ci się nie udało. Mógłbym się z nią przecież spotykać.
- Tak, nie mówię, że nie – tłumaczy się szybko. – Nie przewróciłem się specjalnie, po prostu się zdziwiłem. Nie wiem czy zauważyłeś, chociaż pewnie tak skoro ci się podoba, ale ona i Lucas są inni niż my. Nie ufam im.
- Nie słuchaj tego zgreda, tylko zaproś ją na randkę zanim ktoś cię ubiegnie, jestem pewna, że się zgodzi. Jest naprawdę miła.
- Też tak myślę – powiedział Aleks, wymawiając ostatnie słowo bardzo wolno.
Patrzył na coś za moimi plecami. Nie wiem, co to było, ale najwyraźniej zdziwiło chłopaka, bo jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki ufo, a jego usta utworzyły literkę „o”.
- Cześć wszystkim – usłyszałam męski głos, a moje ciało zesztywniało. Każda komórka we mnie zamarła, nawet moje serce biło jakby wolniej.
Nie odwróciłam się, nie mogłam. Szok, jaki wywołał we mnie dźwięk jego głosu nadal się utrzymywał. Stan odrętwienia, w jaki popadłam przerwał dopiero jego dotyk. W momencie, kiedy poczułam na ramieniu jego dłoń nie wytrzymałam i zerwałam się z krzesła. Rzuciłam się Thomasowi na szyję i mamrocząc coś pod nosem zaczęłam płakać. Staliśmy tak chwilę nic nie mówiąc, ja beczałam, a on głaskał pocieszająco moje włosy. Kiedy już się uspokoiłam i oderwałam od chłopaka zauważyłam, że cały teren przed szkołą jest pusty. Nawet Aleks poszedł już na lekcje, został tylko Santos, którego usta ułożyły się w wąską linię. Nie siedział już na krześle, tylko stał, opierając się niedbale o stolik. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak to musiało wyglądać, więc podeszłam do Santiego i pociągnęłam go za rękę w kierunku Toma.
- Santos, to jest Thomas.
- Ach tak – powiedział chłodno. – Słyszałem o tobie.
- To zabawne, bo też wiem, co nieco o tobie.
Twarz Santosa momentalnie zmieniła wyraz, nie było już na niej nawet śladu po złości, zastąpiły ją zdezorientowanie i podejrzliwość.
- Dlaczego wróciłeś? – zapytał Santos przez zaciśnięte zęby.
- Muszę porozmawiać z Less.
- O czym?
- To prywatna sprawa.
- Nie, kiedy ja tu jestem.
- Nie ma problemu, mogę załatwić, że zamiast tutaj będziesz w szpitalu.
- Chłopaki spokój! – Krzyczę zirytowana tą walką kogutów. – Thomas, powiedz o co chodzi i miejmy to z głowy.
- No dobrze – zgodził się niechętnie. – Musisz ze mną wyjechać na parę dni.
Zaniemówiłam. Nie było go tutaj tyle czasu, opuścił mnie bez słowa pożegnania, a teraz chce mnie gdzieś zabrać na parę dni?
- Ona nigdzie z tobą nie pojedzie.
- Pojedzie – odpowiada pewny siebie Tom.
- A szkoła? – Zapytał Santos.
- Załatwiłem jej zwolnienie.
- Ciekawe od kogo – prychnął i dokończył zdanie mówiąc jak do małego dziecka: – Święty Mikołaj nie daje usprawiedliwień, a nawet jeśli, to są one tak samo bezwartościowe jak te, które wystawiają byli partnerzy.
- Tak się zdaje, że to usprawiedliwienie podpisała twoja ciotka.
Thomas zaczął wymachiwać chłopakowi małym świstkiem przed nosem. Santos od razu przechwycił dokument i niedowierzająco spojrzał na pismo swojej ciotki, przeklinając przy tym cicho.
- W jakim celu mam gdzieś z tobą jechać, nie przyszło ci do głowy, że mogę nie mieć na to ochoty?
Tommy podszedł do mnie bliżej i złapał mnie za ręce. Poczułam na twarzy jego ciepły oddech, a moje serce zabiło szybko, pomimo, że już nic do niego nie czułam. To było przyzwyczajenie, przez tak długi czas byliśmy niemalże jednością, że jego obecność działa na mnie jak odnalezienie zagubionej kończyny.
- Grozi ci niebezpieczeństwo, kazali mi ciebie zabrać. To jest bardzo ważne, nie możesz tutaj być kiedy to wszystko się zacznie. Jeżeli tylko wyczuje twoją obecność, wszystko się zmieni. Nie odpuści, będzie chciał to wykorzystać.
- O kim ty mówisz? – pytam.
- Nie mogę ci tego zdradzić.
- Kim ty jesteś? – Zapytał wolno Santos, a Tommy wzdrygnął się lekko i spojrzał w skupieniu na chłopaka.
- Opiekowałem się nią, ale pewien irytujący blondynek stwierdził, że się do tego nie nadaję.
Nie rozumiałam nic z tego, co mówił, ale najwyraźniej Santos złamał szyfr, jakim posługiwał się chłopak, bo na jego twarzy pojawiło się tysiąc różnych emocji.
- Dlaczego zależy im akurat na niej?
- Nie zauważyłeś? – zapytał uśmiechając się z wyższością. – Jest wyjątkowa.

Santos
Nie wierzę w to, że pozwoliłem jej odejść z tym przemądrzałym idiotą, jednak nie mogłem jej też zatrzymać. Zależało mi na Lisie i chciałem, żeby była bezpieczna.
Właśnie dlatego szedłem teraz wzburzony do gabinetu ciotki. Zajęcia miała tylko rano, jednak wiedziałem, że ją tam zastanę. Otworzyłem z impetem drzwi i dostrzegając jej niewielką posturę za biurkiem, od razu zacząłem mówić.
- Nie wierzę, że tak po prostu wystawiasz uczniom zwolnienia. Jak dużo wiesz o mnie i moim ojcu?!
- Właściwie, to wiemy niewiele i dlatego potrzebujemy twojej pomocy – usłyszałem surowy i znajomy głos, który zdecydowanie nie należał do Anabelle.
Odwróciłem się i dostrzegłem siedzącego ławce Lucasa i opierającą się o niego Alyson, która powiedziała łagodnie:
- Lepiej usiądź.
Zrobiłem tak jak powiedziała, a po chwili cała trójka stanęła przede mną. Anabelle miała spuszczoną głowę, a Lucas patrzył nerwowo na boki. Widząc do Alyson głośno westchnęła i zaczęła mówić:
- Jak pewnie wiesz, twój ojciec pochodzi od upadłych, jednak nie jesteś taki jak on, bo twoja matka, jak również ciotka mają w sobie anielską krew. Od wieków opiekowałam się twoją rodziną.
- Zapoczątkowałaś nasz ród? – Pytam zaskoczony, ale ona uśmiecha się i zaprzecza nieznacznym ruchem głowy, a potem znacząco patrzy na Lucasa.
- Jesteście potomkami Lucasa – mówi, a on kręci głową, tak jakby prowadził ze sobą wewnętrzną walkę. – Nie wiedział o waszym istnieniu, więc nie obwiniaj go o to, co się stało z twoją matką – zmarszczyła czoło i cicho dodała. – Właściwie to nie jest niczyja wina, ona musiała być świadoma, kim jest twój ojciec. Nie mam pojęcia, dlaczego się z nim związała.
- Alyson, proszę przejdź w końcu do meritum – mówi Lucas.
- Dobrze – kuca przede mną i dotyka mojej dłoni. – Lucas jest stróżem Lisy. Normalnie ten obowiązek omija anioły tego szczebla, ale tutaj stało się inaczej. Bardzo zależy nam na jej bezpieczeństwie i dlatego posłaliśmy po Toma, innego nefilim, po to, żeby zapewnił jej bezpieczeństwo na czas przyjazdu twojego ojca. Nie jesteśmy pewni jak przebiegnie ta wizyta, ale za nic, nie może się o niej dowiedzieć, rozumiesz?
- Tak – odpowiadam, a ona wypuszcza powietrze z ulgą.
- Jest jeszcze coś, czeka cię wybór. Musisz wybrać, która krew jest silniejsza. Chcesz być nefilim tak jak Anabelle, Lisa i Tom, czy może demonem tak jak Miguel?
- Oczywiście, że nie chcę być taki jak on, wybieram was.
- To nie mnie masz przekonać.
Dotyka wskazującym palcem mojej piersi i mówi:
- Zmiana musi zajść tutaj, musisz przekonać samego siebie, że jesteś dobry. Inaczej przejmą nad tobą kontrolę.
- Jak mam to zrobić?

- Nie wiem – wykrzywiła usta w niezadowoleniu. – Jesteś pierwszym takim przypadkiem.


A

wtorek, 14 kwietnia 2015

6. Wspomnienia

1 komentarz:
Rok wcześniej
Wróciłam do domu po nocy spędzonej u Emily i byłam wściekła. Nigdy wcześniej nie czułam takiego gniewu. Mój chłopak Thomas uświadomił mi sms’em, że zaraz po mistrzostwach wyjeżdża do ojca na dwa miesiące. Nie byłaby to może aż taka tragedia, gdyby był do tego zmuszony, ale on sam chciał wyjechać i nie widzieć się ze mną przez tak długi czas. Pewnie myślicie o komórce i internecie, prawda? W takim razie was zmartwię, bo jego ojciec mieszka w jakiejś puszczy, gdzie nie ma zasięgu. Super, prawda?
Dom był pusty, więc usiadłam przy wyspie ze szklanką wody i próbowałam. No właśnie, co próbowałam zrobić? Byłam najzwyczajniej w świecie wściekła i chciałam się po prostu uspokoić.
Usłyszałam pukanie do drzwi i znajomy, męski głos:
- Lisa, rozmawiałem z Emily, wiem, że jesteś w środku.
- Drzwi są otwarte – mruknęłam przewracając oczami.
Tommy wszedł do kuchni, oczywiście wcześniej zostawiając buty w przedpokoju. Nie wyglądał na zadowolonego, a jego brązowe włosy były rozczochrane. Usiadł naprzeciwko mnie i ze złością wpatrywał się we mnie.
- Z czym masz problem Less?
- A jak myślisz?
- W ciągu roku nie widzę ojca, więc chcę spędzić z nim chociaż wakacje.
- Nie zabraniam ci tego.
- Mówisz? W takim razie wytłumacz mi dlaczego nagle przestałaś mi odpisywać, a teraz siedzisz tutaj i zabijasz wzrokiem wszystko dookoła.
- Nie chcę przez dwa miesiące nie mieć z tobą żadnego kontaktu.
Tom śmieje się, ale nie ma w tym ani trochę wesołości.
- To wyobraź sobie, że mam tak ciągle z ojcem, jedyny nasz kontakt, to listy.
Wstaję i odwracam się do niego plecami, patrzę za okno, gdzie stoi jego srebrny SUV.
- Wiesz co? Mam tego dosyć, porozmawiamy jak zaczniesz logicznie myśleć.
Wyszedł trzaskając drzwiami, nie mogłam mu pozwolić na to, więc wybiegłam za nim. Zobaczyłam Toma, który odwrócił głowę w moją stronę w momencie, gdy nadjeżdżał jakiś samochód. Wyciągnęłam ręce przed siebie i stało się, samochód się zatrzymał. Wiatr przestał wiać, a drzewa przestały ruszać gałęziami. Tommy spojrzał na mnie zdziwiony i podbiegł do mnie. Przytulił mnie i ujął moją twarz w swoje dłonie sprawdzając przy tym czy wszystko jest ze mną w porządku.
- Jak? – zapytał.
- Nie wiem, chciałam tylko ci pomóc.
Chłopak spojrzał na mnie marszcząc przy tym czoło, pokiwał głową i pocałował mnie w czoło.
- Wrócę tam, ale stanę w innym miejscu, będzie wyglądało jakbym odskoczył.
- Nie rozumiem.
- Skarbie, nie wiem co zrobiłaś, ale musisz to odwrócić. Nikt nie może się dowiedzieć o tym co się tutaj stało, jasne?
- Tak, chyba. Nie wiem jak to odwrócić.
- Dasz sobie radę, wierzę w ciebie – powiedział puszczając moją rękę.
Jasne, oczywiście, że dam sobie radę, tylko jak?
Tommy stanął na ulicy i odchylił się udając przerażonego. Teraz moja kolej. Co ja mam niby teraz zrobić? Jak wrócić do poprzedniego stanu?
Zamykam oczy i macham rękoma próbując naśladować to, co zrobiłam wcześniej. Otwieram jedno oko, ale nic się nie stało, świat nadal jest zamrożony.
Lisa, myśl.
- Chcę wszystko po staremu! – krzyknęłam i wtedy poczułam na ciele dziwne mrowienie.
Poczułam jak świat nabiera oddechu, wzdycha i już miałam pewność, że gdy otworzę oczy wszystko będzie tak jak wcześniej.

Następnego dnia przyszłam do szkoły, a wszyscy patrzyli na mnie z widoczną złością. Nie wiedziałam, co się stało, zaczęłam nawet przypuszczać, że dowiedzieli się o tym co zrobiłam, ale szybko odrzuciłam tę myśl, bo to było niemożliwe.
- Dlaczego mam wrażenie, że wszyscy chcą mnie obedrzeć ze skóry? – zapytałam w końcu Emily, na co ta zdziwiona uniosła do góry swoje cienkie brwi.
- Nie wiesz?
- Co miałabym wiedzieć?
Dziewczyna złapała mnie za ręce, nabrała powietrza i patrząc mi w oczy powiedziała:
- Tom wycofał się z mistrzostw, rano wypisał się również ze szkoły i wyjechał do ojca.
- Nie rozumiem…
- Cała szkoła obwinia cię o to, co się stało.
- Nawet nie wiedziałam, że wyjeżdża! – krzyknęłam i wybiegłam z klasy.
Musiałam z nim porozmawiać, ale nie odbierał moich telefonów, więc zdecydowałam się na sms.

Lisa: Gdzie jesteś, co się stało?
Tommy: Przepraszam, ale to wszystko mnie jednak przerosło. Jadę do ojca i nie wiem, kiedy wrócę.

Thomas już nie wrócił do naszej szkoły, a nasi znajomi po pewnym czasie w końcu zaczęli rozumieć, że jego wyjazd nie spowodowała jakaś głupia kłótnia. Chcieli, żebym o tym zapomniała, czasami nawet siłą wypychali mnie na randki. Prawda była taka, że nie miałam potrzeby umawiania się z kimkolwiek, żeby przestać czuć samotność, wystarczyła mi cisza i spokój. Tak, pewnie można nawet powiedzieć, że odsunęłam się od niektórych osób, ale co miałam zrobić po tym ataku na moją osobę? Już nie czułam się komfortowo w ich towarzystwie. Jedyną osobą, która mnie nie oceniała to Aleks, pomagał mi przejść przez to całe bagno.

A teraz, ponad rok później znowu jest dla mnie wyrozumiały, chociaż cała szkoła zaczęła swój maraton oceniania moich wyborów.

A
_____________
Wróciłam i mam nadzieję, że wszyscy czytelnicy, których zaniedbałam znowu zaczną czytać moje opowiadanie.

Zapraszam również na opowiadanie Alice – strażniczka czarownic oraz na Rozdzielonych, czyli moje mini opowiadanie, które jest dostępne w zakładkach na stronie wcześniej wspomnianego bloga.