piątek, 12 grudnia 2014

3. „If you are going through hell, keep going.”

6 komentarzy:
Śnieg. Za oknem widziałam walczące o przeżycie płatki śniegu, było ich więcej niż przypuszczali w telewizji. Zima jak zwykle wszystkich zaskoczyła, bo przecież od kiedy w zimie pada śnieg? A no tak, od zawsze.
Dotknęłam zimnej szyby i przez chwilę miałam wrażenie, że widzę kogoś po drugiej stronie, ale pewnie to były tylko moje halucynacje. Nie byłby to mój pierwszy raz, czasami po prostu nie panuję nad swoim zmysłem wzroku.
Spojrzałam na komórkę leżącą obok mnie na parapecie i odblokowałam ją, ale nic nowego nie zobaczyłam. Nie napisał, ale czemu miałby pisać? Przecież nie jest moim chłopakiem, nie musi tego robić. Mimo wszystkich zapewnień nie poczułam się lepiej, sama nie wiem dlaczego tak bardzo zależało mi na kontaktach z Santosem. Nawet Aleks zauważył, że zawsze wypatruję go na korytarzu i w stołówce, moje zachowanie zdecydowanie za bardzo rzucało się w oczy.
Usłyszałam pukanie, po którym drzwi od razu się otworzyły. Zobaczyłam drobną blondynkę stojącą niezgrabnie w drzwiach. Julia była moją kuzynką i w czasie roku szkolnego mieszkała u mnie w domu.
Zamknęła drzwi i poprawiła swoje blond włosy, chciała ze mną o czymś porozmawiać, ale się bała. Z nieznanego mi powodu zawsze się przy mnie stresowała, a przecież nie byłam straszna.
- Chciałam z tobą porozmawiać o tym nowym chłopaku... – podniosła głowę i po raz pierwszy spojrzała mi w oczy – Santosie.
- O czym dokładniej chciałabyś porozmawiać? – zapytałam spokojnie, ale to były tylko pozory.
- Pomyślałam, że powinnaś wiedzieć co mówią o was w szkole. Wszyscy oczywiście chcieliby żebyś sobie kogoś znalazła, ale nie wróżą wam świetlanej przyszłości. Oni się go boją, a nie mogą nic złego powiedzieć, bo jego ciotka wszystko słyszy i o wszystkim wie.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Zdaję sobie sprawę z tego jak jest postrzegany w naszej szkole i dlatego jestem dla niego miła. Nie wierzę, żeby był w stanie kogoś skrzywdzić.
- On się ciągle przeprowadza, więc obdarzenie go jakimiś głębszymi uczuciami...
- Wiem, grozi zranieniem. Naprawdę nie musicie mnie wszyscy pouczać, umiem o siebie zadbać.
- W takim razie do zobaczenia rano. – Zirytowana zatrzasnęła za sobą drzwi. Z jej ruchów można było wiele wyczytać, jednak nigdy wcześniej nie widziałam w jej zachowaniu śladów tłumionego gniewu. Julia była ode mnie młodsza i zawsze unikała bliższych relacji ze mną, a ja na to nie nalegałam. Miała w szkole swoją grupę przyjaciół i wszędzie z nimi chodziła. Wielokrotnie dziwiło mnie to, że nie chce zadawać się z moimi znajomymi, wtedy jej notowania skoczyłyby w górę. Jednego byłam pewna, Julia nie należała do ludzi, którym umiałam zrozumieć, miała swój świat do którego mnie nie wpuszczała.

Śnieg pokrył wszystko, ale nie było mi zimno. Zobaczyłam przed sobą wysokiego blondyna, który uśmiechał się do mnie tajemniczo. Znałam go, a przynajmniej wydawał mi się znajomy. Zrobiłam jeden, drugi i trzeci krok, ale nie mogłam się do niego zbliżyć, ciągle coś nas dzieliło. Stał między nami jakiś niewidoczny mur.
- Nie możesz do mnie podejść – usłyszałam jego głos, który był trochę zniekształcony. Miałam wrażenie, że każde jego słowo odbija się od ściany do ściany, i dopiero na końcu dochodzi do mnie.
Spojrzałam na niego, ale on już na mnie nie patrzył, spuścił głowę i oparł się jedną ręką o niewidzialny mur. Wyglądał jak ktoś, kto chciałby zmienić świat pomimo tego, że nie ma wpływu nawet na swój los. Nie wiedziałam ile jest racji w moim spostrzeżeniu, ale nie mogłam tak zostawić tego chłopaka, nie bez wyjaśnień.
- Kim jesteś? – zapytałam, a on wolno podniósł głowę. W jego oczach widziałam smutek, chyba nigdy nie widziałam nikogo, kto miałby takie smutne spojrzenie.
- Czy coś się stało? – zapytałam i nie czekając na odpowiedź, dodałam: – może ktoś cię skrzywdził?
- Nie, skarbie – uderzył gniewnie pięścią w drzewo – sam siebie krzywdzę.
Chwilę później, gdy już się uspokoił, stanął naprzeciwko mnie i wymówił nieznane mi słowa. Wszystko zaczęło znikać, budziłam się. Próbowałam się sprzeciwić, ale zostałam wyrzucona z krainy Morfeusza. Nie mogłam zadać więcej pytań tajemniczemu chłopakowi, odmówiono mi poznania prawdy.


Lucas
Mosiężne drzwi zamknęły się z wielkim hukiem, Gabriel był zły. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby nagle zaczął rzucać dookoła piorunami. Nie musiałem długo czekać na to aż odnajdzie mnie w tłumie aniołów, wyczuł gdzie jestem.
Bracia spojrzeli zaciekawieni w naszą stronę, ale nic nie powiedzieli. Zawsze tak robili, nasza cała anielska solidarność polegała na tym, że w takich chwilach byliśmy neutralni. Wiem, że nie brzmi to najrozsądniej, ale tak jest od zawsze i wątpię w to, żeby kiedykolwiek doszło do jakiś poważniejszych zmian.
- Znowu to zrobiłeś – zamachnął się ręką i zrzucił na podłogę szklane naczynia – ile razy mam ci powtarzać, żebyś trzymał się z daleka od tej dziewczyny. Myślałeś, że się nie dowiem? Nie masz prawa do odwiedzania ją w snach, ona nie może o nas wiedzieć.
Wstałem przewracając przy tym krzesło, tego było już za dużo, nie mogłem pozwolić na to żeby traktował mnie w ten sposób.
- Lisa i tak się o nas dowie, musi przejść szkolenie i dobrze o tym wiesz. Możesz być przeciwny szkoleniu Nefilim na jednego z nas, ale Lisa jest jedynym wartościowym potomkiem Raziera.
- Dobrze radzimy sobie bez mocy Raziera.
- To może się szybko zmienić, Lisa może być jedyna w swoim rodzaju. Oczywiście mogę posłuchać ciebie, ale wtedy ryzykujemy tym, że już nigdy nie urodzi się ktoś z jej zdolnościami.
- Lucas, jak długo się znamy? Wiem, że nie jesteś w tej sprawie obiektywny. Raziel był twoim przyjacielem, a jego potomek jest z tobą połączony. Nigdy nie ukrywaliśmy, że niepokoi nas to, że zostałeś jej aniołem stróżem. Jesteś cherubinem, nie powinieneś zajmować się takimi sprawami, twoim obowiązkiem jest ochrona drzewa życia.
- Jestem świadomy swojego miejsca w hierarchii, ale byłem winien tę przysługę Razielowi. Tylko ja mogłem ją chronić, żaden inny anioł nie miał wystarczającej mocy i dobrze o tym wiesz. Lisa zostając bez mojej ochrony byłaby bardzo podatna na wpływy zła, gdybym jej nie pomagał, moglibyśmy ją stracić.
- Mam na dzieję, że się nie mylisz.
- Ja też – powiedziałem do siebie w myślach.

Nie zdążyłem wrócić do swojego pokoju, bo po drodze zaczepiła mnie Alyson. W jej wypadku "zaczepiła" oznacza to samo, co niespodziewane wepchnięcie do swojego pokoju.
- Rozumiem dlaczego to robisz – powiedziała siadając na podłodze.
Poszedłem w jej ślady i usiadłem opierając się o zimną ścianę. Nie czułem potrzeby drążenia tematu, który sama zaczęła, grzecznie czekałem aż powie coś więcej. Alyson miała to do siebie, że nigdy nie można było być pewnym co ma na myśli, więc wolałem uniknąć zgadywania.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi w oczy.
- Chcę pomóc ci w zadaniu, zejdę z tobą na Ziemię.
- To nie jest pewne, sama słyszałaś co mówił Gabriel.
- Nie rozumiesz mnie – powiedziała rozpaczliwie – muszę tam zejść, tęsknię za ludźmi.
Zapomniałem, nie rozumiem jak mogłem zapomnieć, że moja przyjaciółka otaczała swoją opieką ludzi. Kochała ich tak mocno, że potrafiła zacząć kłótnię z innymi aniołami, które wątpiły w decyzje o ich ochronie.
Złapałem ją pocieszająco za rękę i widząc fragmenty jej myśli zrozumiałem co muszę zrobić.
Nie mogłem czekać w nieskończoność na aprobatę Rady Aniołów. Muszę zacząć szkolenie mojej podopiecznej, a Alyson mi w tym pomoże.


A
____________________
Ten rozdział poświęciłam tylko Lisie i Lucasowi,
wiem, że jeszcze nie wszystko jest jasne,
ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
Powoli wszystko zacznie się wyjaśniać.

Rozdział jest krótki, a to dlatego, że nie chciałam
zaczynać kolejnego wątku i kończyć go w połowie.

Lucas i Alyson