piątek, 10 lipca 2015

12. Drapieżnik cz. 1

1 komentarz:
Miałam w planach wyjazd dopiero po egzaminach, jednak plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać. W piątkowy poranek wszystko wyglądało zwyczajnie, nic nie zwiastowało nadchodzącej klęski. Przyjazd Miguela, ojca Santosa, był dla nas niespodzianką, pomimo, że wszyscy spodziewaliśmy się, że w końcu do tego dojdzie. W południe pod szkołę zajechały czarne SUV-y z przyciemnianymi szybami. Musiałam bardzo się natrudzić, żeby utrzymać Anabelle z daleka od tego całego zamieszania. Robiłam to, co kiedyś zaplanowaliśmy z Santosem, bo pomimo chłodu, jaki pojawił się w naszych relacjach, nadal mi na nim zależało.
– Wiesz o tym, że moja ciotka próbuje zabić cię wzrokiem? – szepcze do mnie Santos.
Siedzimy razem w ławce na zajęciach Anabelle. Wydaje się rozkojarzona i nieco spięta, ale w przeciwieństwie do Santosa, nie sądzę, żeby to była moja wina. Dzisiaj rano widziałam jak rozmawiała przejęta z Alyson i Lucasem, nie wyglądali na zadowolonych. Może to nie było nic wielkiego, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta trójka coś knuje.
– Czuje, że coś się dzieje, nawet idiota zauważyłby eskortę twojego ojca.
– Mówiłem ci już, że nie było go tam.
– Ale przyjedzie.
– Tak.
– No właśnie, ona nie jest głupia, musiała się tego spodziewać.
– Powiedzmy – wymamrotał.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego uważnie. Unikał mojego wzroku, co krótko mówiąc nie wróżyło niczego dobrego.
– Ukrywasz coś przede mną – stwierdziłam.
– To nie tak...
Podniosłam do góry rękę i pokręciłam głową.
– Spokojnie, to nic nowego, że wszyscy mnie okłamują. Thomas też się do tego przyznał.
– Co ci powiedział?
Przyjrzałam mu się uważnie, ale nie potrafiłam zinterpretować jego wyrazu twarzy. Wyglądał na... Złego? Nie byłam tego pewna.
– Nic konkretnego poza tym, że są rzeczy, o których ktoś zabronił mu mówić.
Po moich słowach zadzwonił dzwonek, więc wstałam zza biurka i wyszłam na korytarz. To było męczące, te wszystkie sekrety i tajemnice, mogliby mi w końcu zaufać. Zbiegłam na parter i na schodach wpadłam na wysokiego mężczyznę w garniturze z idealnie ułożonymi włosami.
Upuściłam wszystkie zeszyty, więc schyliłam się i zaczęłam je pośpiesznie zbierać. Mężczyzna zrobił to samo, ale nie byłam z tego zadowolona, nie chciałam jego pomocy. Nie wiedziałam, czemu ale czułam niepokój. Chciałam jak najszybciej uciec stamtąd, ale nie mogłam, bo nieznajomy trzymał w rękach moje książki i cierpliwie czekał aż na niego spojrzę.
Zrobiłam to i ujrzałam przed sobą przerażająco czarne oczy, które przenikliwie się we mnie wpatrywały. Przechylił na bok głowę i uśmiechnął się zuchwale.
– Kim jesteś dziecino?
Zamarłam, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Bałam się. Wokół mnie było mnóstwo uczniów, a ja z niewiadomego powodu bałam się tego mężczyzny.
– Ojcze – usłyszałam za sobą głos Santosa.
A więc to był ten jego przerażający ojciec, którego Anabelle, powinna unikać. Zadziwiające, ale ja też miałam taką ochotę. Odwróciłam się w stronę Santosa, a on bez uśmiechu skinął głową i powiedział:
– Powiedz Lucasowi, że sam będzie musiał dzisiaj przedstawić prezentację, bo mam gościa.
Nie potrzebowałam większej zachęty, bo od razu wyrwałam książki z rąk Miguela i pobiegłam w stronę jadalni. Lucas stał właśnie razem z Alyson w kolejce, gdy podbiegłam do nich i nie panując nad sobą, rzuciłam się mu w ramiona. Nie należał do moich przyjaciół, ale ojciec Santosa naprawdę mnie przeraził, należał do osób, przy których strach oddychać.
Lucas objął mnie czule i przyciągnął do siebie.
– Lisa?
– Santos kazał mi po ciebie przyjść. Na schodach wpadłam na jego ojca i...
Nie zdążyłam dokończyć zdania, a Lucas już twardo powiedział:
– Wezwij Airlasa, niech zabierze stąd Lisę, potem pójdź po Anabelle i dopilnuj, żeby nie zrobiła nic głupiego, ja zajmę się Miguelem.
Airlas, to było nazwisko Thomasa, co mogło oznaczać tylko jedno...
– Dobrze – odpowiedziała Alyson i od razu się oddaliła.
Odsunęłam się od Lucasa i spojrzałam na niego niepewnie.
– Kim ty jesteś?
Podszedł do mnie i chciał mnie złapać za rękę, ale uskoczyłam do tyłu i krzyknęłam do niego:
– Nie dotykaj mnie!
– Lisa, nic nie rozumiesz.
– Dlatego, że nikt nie raczy mi niczego wytłumaczyć!
– Ach, źle o tym myślisz.
Nagle wszystko ułożyło mi się w głowie.
– Zachowanie Santosa i Thomasa, to twoja wina, to ty zabroniłeś im zdradzić mi prawdę!
– To nie moja wina – warknął zirytowany. – Alyson, zabierz ją w końcu do Airlasa, nie możemy zmarnować w tej stołówce całego dnia – zwrócił się do dziewczyny, która zdążyła już do nas wrócić.
Co takiego? Przyjrzałam się jeszcze raz Lucasowi, zawsze wydawał mi się idealnym połączeniem piękna, spokoju, opanowania i skrytej mądrości, ale dopiero teraz dostrzegłam niebezpieczne iskierki w jego oczach, które towarzyszyły jego wyzutym z emocji słowom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że taki miły chłopak zachowuje się jak rasowy dyktator.
– Nie! – powiedziałam, gdy chłopak zaczął podążać w stronę wyjścia.
Odwrócił się i spojrzał na mnie bez wyrazu, tylko jego zaciśnięte w pięści dłonie, świadczyły o zdenerwowaniu, jednak nie chciałam się dłużej nad tym zastanawiać. Alyson złapała mnie za rękę i pociągnęła do tyłu, jednak ciągle miałam głowę uniesioną do góry. Może i czasami ulegam zbyt wielu osobom, ale jeżeli jeszcze raz ktoś zatai przede mną prawdę, to się wścieknę i dojdzie do rękoczynów.
– Gadaj.
– Lisa, naprawdę, lepiej będzie jak pójdziemy – powiedziała nerwowo Alyson.
– Nie, ma mi zaraz wszystko wyjaśnić.
– Idę, zanim Miguel pozabija wszystkich znajomych twojego ukochanego Santosa – powiedział z prześmiewczą nutą w głosie.
Lucas pobiegł do wyjścia z sali, nie dając mi szansy na kontratak.
Czyżbym była aż tak samolubna, żeby nie brać pod uwagę dobra przyjaciela? Muszę mu jakoś pomóc...
– Chodź musimy stąd wyjść – odezwała się Alyson, która nagle z nietypową jak na nią brutalnością, pociągnęła mnie w stronę awaryjnego wyjścia ze stołówki, gdzie już czekał na nas Thomas.
Nim się obejrzałam, Alyson wepchnęła mnie w ramiona przyjaciela i uciekała na poszukiwania Anabelle.
– Co się dzieje? – szepnął prosto do mojego ucha, Thomas.
Sama chciałabym to wiedzieć i o dziwo na pierwszym miejscu mojej listy dziwnych zjawisk, nie znajduje się błyskawiczne pojawienie się tutaj mojego narzuconego przez Lucasa, opiekuna.
– Ufasz mi? – zapytałam.
– Oczywiście – odpowiedział błyskawicznie.
– W takim razie pomożesz mi złamać parę zasad.


A