niedziela, 13 marca 2016

41.

2 komentarze:


Santos
Prawdopodobnie nie tylko ja, ale także Lucas był zdziwiony, gdy weszliśmy i zamiast Lisy w opresji, zobaczyliśmy srebrnego anioła, który podduszał mojego ojca i gardłowym głosem syczał, żeby oddał to, co jego.
– Ktoś nas uprzedził.
Lucas pokręcił głową i powiedział:
– Jesteśmy tutaj pierwsi, to Lisa zaczęła wchłaniać z otoczenia moc kamienia.
– Co to oznacza?
– To samo, o czym mówiłem ci przed przybyciem tutaj, sięgnęła po moc rodu, a teraz powoli przybiera postać Raziela. Czy naprawdę muszę ci wszystko tłumaczyć dwa razy, jak małemu dziecku?!
– To tak się da? – zapytałem i spojrzałem kątem oka na Lucasa, wyobrażając sobie, że przyjmuję jego postać.
– Zrób to kiedyś, a powyrywam ci pióra ze skrzydeł – odpowiedział na moje niewypowiedziane myśli.
Dobrze, jakoś niespecjalnie mi się śpieszyło do przybierania postaci przodka. Szczerze mówiąc brało mnie też trochę na wymioty, gdy o tym myślałem, nadal nie mogłem zrozumieć, jakim cudem to właśnie Lucas zapoczątkował mój ród.
– Co robimy?
– A jak myślisz Einsteinie? Idę po Lisę, a ty zajmujesz się swoim ojcem.
– Tak, zajmę się Miguelem. Bułka z masłem – mruczę do siebie i wychodzę na przód, żeby wyrwać ojca ze szponów mojej dziewczyny.
Czy to brzmi tak źle tylko w mojej głowie?
Z oddali widziałem jak wyrywa z dłoni mojego ojca srebrny medalion, jednak to jej nie wystarczyło, mogłem zobaczyć jak zakłada go na szyję, pochłaniając resztkę jego mocy. Postanowiłem, że się nie poddam, stanąłem naprzeciwko Lisy, ale nawet na mnie nie spojrzała. Zbliżyłem się i złapałem ją za rękę, która była gorąca, nawet jak dla mnie. Szybko się cofnąłem i kątem oka odnalazłem Lucasa czającego się gdzieś z tyłu.
Raz kozie śmierć.
Spróbowałem ponownie i tym razem na mnie spojrzała zirytowana, chociaż nie widziałem już jej tylko jakiegoś potwora, jarzącego się na srebrno potwora o białych oczach.
– Odejdź człowieku! – wrzasnęła gardłowym głosem.
Zacisnąłem usta w cienką linię i pokręciłem głową. Myliła się, nie byłem człowiekiem, tego jednego byłem pewien.
– Nie tym razem, moja droga.
Po raz pierwszy w życiu to zrobiłem i chyba sam nie jestem do końca pewny jak do tego doszło. Poruszyłem szybko prawą ręką, a za nią poleciała rozzłoszczona Lisa. Nie widziałem za dobrze, ale chyba nawet srebrny anioł zniszczenia złamał sobie skrzydełko. Na szczęście dla mnie, nie musiałem odczuć na sobie jej odwetu, bo Lucas chwycił ją w pasie i siłą wyprowadził z budynku.
Został tylko mój ojciec. Leżał z wygiętą ręką na podłodze i nie mógł się bronić. Mogłem to wszystko skończyć raz na zawsze, pozbyć się go i uczynić ten świat lepszym, ale… Nie mogłem tego zrobić, bo wtedy straciłbym szansę na coś lepszego. Zostałbym demonem, tak jak Miguel, a do tego nie mogłem dopuścić.
– Spójrz tylko. – Kopnąłem go w goleń, a gdy się skulił, kontynuowałem: – Twoje pieniądze, władza i wszystko, co budowałeś przez całe swoje życie stało się niczym, pokonała cię mała, słaba dziewczyna.
– Może i mnie pokonała, ale sięgnęła po moc, która ją zabije – wycharczał plując krwią.
Nie musiał mi o tym przypominać, dobrze znałem skutki tego, co zrobiła. I pomyśleć, że nie doszłoby do tego, gdyby nie kamień dusz, bez tego artefaktu byłaby za słaba, żeby połączyć się z bytem swojego przodka.
– Nie wiesz, o czym mówisz!
– Stracisz swoje światełko, a wtedy jeden mały kroczek będzie cię dzielił od piekła. Szkoda tylko, że odzyskamy ciebie za cenę kamienia dusz, że też ta ma flądra musiała go zniszczyć.
Miguel, miał trochę racji w tym, co mówił, straciłem Lisę. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym od razu za nią pobiegł, może zabrałbym od niej ten przeklęty kamień, bo przecież wiedziałem. Wiedziałem od początku, że nie mogła odnaleźć tego kamienia. Anabelle powiedziała mi kiedyś o tym, że dla odkrywających swoje moce Nefilim najgorszym złem są oni sami i wszystko, co może ich za bardzo przybliżyć do przodków. A kamień dusz… Dlaczego nie domyśliłem się, że cały czas to właśnie o niego chodziło? Przysłali ją tutaj nie po to, żeby zdobyła kamień, ale żeby go zniszczyła, przy okazji kładąc kres rodowi Raziela.
Tylko dlaczego dopiero w tym momencie chcieli się pozbyć jego potomków?
Lisa
Wszystko mnie bolało, czułam jakby moje ciało pochłaniał żar, albo same ognie piekielne. Jęczałam z bólu, podczas gdy niebieskie oczy wpatrywały się we mnie cierpliwie.
– Będziesz żyć – powiedział chłodno i zabrał swoją dłoń z mojego policzka.
Kątem oka widziałam jak Lucas idzie w głąb pomieszczenia, zachowywał się tak, jakby chciał przed czymś uciec, ale przed czym skoro byliśmy tutaj tylko we dwoje?
– Gdzie… – zaczęłam cicho mówić, jednak nie byłam wydusić z siebie drugiego słowa. Czułam ból za każdym razem, gdy próbowałam wydobyć z siebie głos.
– Jesteś u mnie w domu – zaśmiał się smutno i ze stukotem postawił coś szklanego na blacie. – Powiedzmy, że to jest mój dom, spędziłem tutaj dużo czasu. Jesteś tutaj bezpieczna. Tak właściwie chciałem poprosić Alyson o pomoc przy tobie, ale nie wiem czy jeszcze mogę jej ufać. To wszystko było spiskiem, chciano się pozbyć ciebie, to dlatego dostałaś to zadanie.
Usłyszałam kroki, a po chwili poczułam jego oddech na swojej skórze. Dawało mi to ukojenie, krótki odpoczynek od bólu, który powoli stawał się częścią mnie. Zaczęłam nawet zapominać jak się oddycha bez tego nieprzyjemnego uścisku w okolicach krtani.
– Jeszcze długo będzie cię to boleć, ale mogło być gorzej, mogłaś zginąć.
Dlaczego niebiosa zesłały mi tego gbura, jako pocieszenie?
– Na szczęście moja przyjaciółka potrafi uzdrawiać. Dawno jej nie widziałem, bo nie bywa w niebie, ale nadal ma swój dar, chociaż żyje jak człowiek. Uratowała ciebie, Liso. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak się ciebie przestraszyła, była na mnie wręcz zła za to, że kazałem jej uzdrowić potomka będącego zwiastunem zagłady. To było naprawdę zastanawiające, bo nigdzie nie powiadają o kobiecym potomku, który miałby przynieść zgubę. Oczywiście jest przepowiednia o dziecku, które będzie wróżyło kres Nefilim, ale wszędzie jest zapisane, że będzie to chłopiec zrodzony ze światła i cienia, dobra i zła. Powiedziałbym, że to określenie bardziej pasuje do Santosa niż do ciebie…
– Niech on się zamknie! – pomyślałam.
– Zrobiłaś się strasznie złośliwa – odpowiedział mi w myślach.
Chwila. Lucas właśnie mówił do mnie w moich myślach, a ja to słyszałam. Chyba oszalałam.
Z twoim umysłem wszystko jest dobrze, jesteśmy połączeni. Mogę czytać w twoich myślach.
– Zawsze tak było?
– Zawsze.
– Lucas, przysięgam, że jak tylko zacznę czuć swoje ciało, to ci nogi z dupy powyrywam za te wszystkie kłamstwa. Ty wiedziałeś o mnie wszystko!
– Kobiety – jęknął i zerwał kontakt.
Później wyszedł i przez długie godziny nie wracał, dopiero, gdy zrobiło się ciemno, przyszedł i nie mówiąc ani słowa, zaczął obmywać moją skórę czymś kojącym i pachnącym aloesem. Na sam koniec przykrył mnie chłodnym prześcieradłem i chciał wyjść, ale mu na to nie pozwoliłam.
Zostań.
Posłuchał mojego wewnętrznego wołania i bez oporów zdjął koszulkę i położył się w łóżku obok mnie.
Dlaczego poprosiłam, aby został?
Chyba nikt nie chce być sam, gdy w myślach ciągle kotłuje się pytanie o to, czy nadejdzie dla niego jakieś jutro.
A