poniedziałek, 28 grudnia 2015

30. Jestem Lucas


Opierałam się niedbale o blat w kuchni i z wyczekiwaniem wpatrywałam się w poddenerwowanego Adriana.

– Chciałbym ci w tym pomóc, ale nie mogę.

Patrzę na ubrudzone sosem do spaghetti kafelki i uśmiecham się do siebie. On jeszcze nie wie, że wszystko mi powie, ale spokojnie, zaraz go uświadomię.

Podnoszę wysoko głowę, żarty się skończyły, musi powiedzieć mi prawdę.

– Zapytam po raz ostatni i mam nadzieję, że udzielisz mi odpowiedzi, bo jeżeli nie, to jeszcze dzisiaj przeprowadzę się do Nikoli.

– Izabelo, ja…

Uniosłam szybko do góry otwarte dłonie i pokręciłam przecząco głową.

– Nie chcę słuchać wymówek, tylko wyjaśnienia. Wytłumacz mi dlaczego Thomas nie odstępuje mnie nawet na krok.

– Przecież nie ma go teraz z nami – zauważa błyskotliwie, a ja mam ochotę uderzyć pięścią w tę jego głupkowatą twarzyczkę.

– Adrian, ja ciebie ostrzegam…

– On mnie zabije – mówi do siebie cicho i nerwowo przeczesuje swoje włosy. – Grozi ci niebezpieczeństwo, a Thomas próbuje cię ochronić zresztą nie tylko on, ale to już inna historia, której właściwie nie znam za dobrze, więc przestań wpijać we mnie ten swój przerażający wzrok, bo nic więcej nie umiem ci powiedzieć.

Po kilkunastu minutach ciszy, Adrian podszedł do mnie niepewnie i zapytał:

– Wszystko dobrze?

– Tak – odpowiedziałam szybko i uśmiechnęłam się sztucznie. – Muszę pojechać do Niki, odbierzesz za mnie paczkę.

– Chwila, jaką paczkę i co z twoją pracą?

– Praca nie zając, muszę porozmawiać z Niki.

Ostatnie słowa wypowiedziałam stojąc już pod drzwiami z kataną i torebką w lewej ręce oraz kluczami w prawej. Policzyłam do trzech i wyszłam licząc na łut szczęścia.

O tej godzinie ulica przed moją kamienicą była wystarczająco ruchliwa, żebym po wtargnięciu na nią i szybkim sprincie, zgubiła błąkającego się niedaleko Thomasa. Punkt dla mnie, pogratulowałam sobie w duchu i popędziłam na najbliższy przystanek, jednak nim to się stało, wpadłam na chodniku prosto na jednego z przechodniów. Zamrugałam szybko i spojrzałam przed siebie, na męską klatkę piersiową osłoniętą jedynie czarną koszulką. Czyjeś ręce oplotły się wokół moich bioder i nie pozwoliły mi upaść, kiedy chwilę później zachwiałam się niezdarnie.

– Nic ci nie jest?

Głos mężczyzny nie był przyjazny, powiedziałabym nawet, że był neutralny, gdyby nie nutka rozdrażnienia, którą bez problemu wyłapałam. Podniosłam głowę do góry, jednocześnie uwalniając się z uścisku nieznajomego.

– Wszystko dobrze – odpowiedziałam i dokładniej przyjrzałam się mężczyźnie. Był wysoki, ale to już wiedziałam , gdy moja twarz doznała bliskiego spotkania z jego klatą. Musiałam przyznać, że trochę zaskoczył mnie jego wygląd, włosy miał jasne, a dzięki dzisiejszej pogodzie zrobiły mu się loczki z przydługich włosów, co całkiem psuło efekt niegrzecznego chłopca, jaki pewnie chciał osiągnąć ubierając się na czarno.

Dopiero, gdy spojrzałam w błękitne oczy mężczyzny zrozumiałam, że patrzył na mnie z zaskoczeniem.

– Coś nie tak?

– Nie – odpowiada zachrypnięty i dodaje już pewniej: – Nie, po prostu…

– Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty – dopowiada głos w mojej głowie.

– Po prostu jestem niezdarna – mówię próbując ukryć szok jaki wywołał we mnie głos, który zazwyczaj pojawiał się jedynie w moich snach.

– Nieprawda – powiedział i od razu zmienił temat, patrząc na coś za moimi plecami. – Śpieszysz się gdzieś?

– Tak, muszę odwiedzić przyjaciółkę, więc do zobaczenia.

Spoglądam jeszcze raz na mężczyznę i idąc przez chwilę do tyłu, macham mu na pożegnanie.

– Jak masz na imię? – krzyczy do mnie, gdy jestem już niedaleko przystanku.

Odwracam się zaskoczona. Nieznajomy nadal stoi tam, gdzie go zostawiłam, nie poruszył się nawet o krok.

– Izabela!

– A ja jestem Lucas – odpowiada ze zniewalającym uśmiechem w momencie, gdy słyszę za sobą odgłosy podjeżdżającego autobusu.

– Miło mi cię poznać – szepczę i znikam w żółtym pojeździe.

Jadę wystarczająco długo, żeby zdążyć skarcić się pięć razy za nadmierne myślenie o nieznajomym mężczyźnie. Z jakiegoś powodu mnie zaintrygował, ale nie umiałam jeszcze stwierdzić, czy odbieram go pozytywnie czy negatywnie.

Tak właściwie, resztę drogi przebyłam nie zwracając na nic uwagi, zatrzymałam się dopiero przed budynkiem, w którym mieszkała Niki. Musiałam przez chwilę spokojnie odetchnąć, bo serce biło mi bardzo szybko, a w głowie… W głowie miałam mętlik.

Przykucnęłam pod ścianą i obserwując nogi śpieszących się ludzi, odpłynęłam myślami w rejony o których zapomniałam. Tym razem nie przypomniałam sobie kolejnego żenującego wspomnienia mającego związek z moim normalnym inaczej przyjacielem, Aleksem. O nie, tym razem przypomniałam sobie słowa, których nie mogłam przypisać do żadnej znanej mi osoby, jednak i tak miałam pewność, że ktoś kiedyś podzielił się ze mną tą myślą.

Intuicja to dobra rzecz, czasami jest ona najbardziej bezstronną i neutralną metodą w poznawaniu prawdy.

Tak, bez dwóch zdań od kogoś to usłyszałam, ale od kogo?

Moje rozmyślenia przerwał odgłos otwierających się drzwi zza których wyszła Nikola z Aleksem. Próbowałam udawać, że ich widok wcale mnie nie zaskoczył, jednak kogo ja oszukiwałam, martwiło mnie to, że zaczęli się widywać. Nie dramatyzując, powiem tylko, że wizja tej dwójki razem, mogła zwiastować jedynie katastrofę.

– Oo! Co tutaj robisz?

Uśmiechnięta Niki zaplotła ręce na piersi i wpatrywała się we mnie przyjaźnie, podczas, gdy Aleks rozglądał się dookoła, jakby usilnie próbował znaleźć jakąś drogę ucieczki.

– Miałam właśnie do ciebie przyjść, bo mam mały problem…

Postawa Aleksa od razu się zmieniła, stał się poważny i wyraźnie zatroskany.

– Co się stało?

Jęknęłam i przewróciłam oczami. Nie chciałam rozmawiać o tym przy nim, a teraz nie miałam innego wyjścia.

– Miałam nadzieję, że Niki weźmie w obroty Thomasa, żeby przestał za mną chodzić.

– Weźmie w obroty? – powtórzył za mną wolno.

– Tak, ona potrafi przekonywać ludzi do swoich racji.

Powietrze przeszył śmiech Nikoli, która spazmatycznie ściskała Aleksa za rękę.

– Kochana, przecież ja nie jestem cudotwórcą. Z takimi osobami jak Thomas nawet nie warto zaczynać rozmowy, jest zbyt uparty.

– A skąd ty to możesz wiedzieć, próbowałaś go do czegoś przekonać?! – wybuchłam urażona, a ona wzruszyła ramionami.

Nie mogłam liczyć na nic więcej, Niki mi nie pomoże, chociaż w przeszłości naprawdę wiele razy robiła mężczyznom papkę z mózgów. Niewiarygodne, przecież ona była idealną bronią na natrętów, odganiała każdego, jakby posiadała nadnaturalną moc perswazji, a pomimo tego nie chciała mi pomóc.

A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz