poniedziałek, 28 grudnia 2015

29. Problemy


Thomas

Widziałem wyraźnie jak w pokoju Lisy zapaliło się żółte światło, a chwilę później cień dobrze znanej mi dziewczyny, wygiął się w łuk przy przeciąganiu, a chwilę później zniknął z mojego pola widzenia. Pewnie położyła się spać i szczerze mówiąc nie dziwię się jej, w końcu nie było jej cały dzień odkąd zniknęła po naszej kłótni.

– Powinienem się martwić, że podglądasz Lisę? – usłyszałem znajomy głos.

– To nie ja jestem problemem – odpowiadam poważnie. Cieszę się w duchu, że jest ciemno i jestem odwrócony tyłem do Santosa, bo tylko dzięki temu nie wie, że się uśmiecham, bo jego pytanie naprawdę mnie rozbawiło.

– Byliśmy na naleśnikach i mieliśmy bliżej do mnie, a jak zasnęła, to obudziła się popołudniu, więc nie było sensu wracać tutaj, na spokojnie spędziliśmy razem czas…

– Nie mówię o tym waszym wybryku – mówię zirytowany i odwracam się twarzą do zdezorientowanego chłopaka. – Lucas jest tutaj.

Ciało Santosa momentalnie przybiera obronną postawę, a w jego wzroku mogę dostrzec czujność, którą widziałem tak często w swoim odbiciu. Podnosi głowę i patrzy na okno Lisy, tak jakby mógł prześwietlić ściany na wylot i zobaczyć czy wszystko jest z nią w porządku.

– Musimy ją stąd zabrać.

– Powodzenia, nawet ciebie nie pamięta – mówię od niechcenia, ale gdzieś tam w środku czuję się winny, bo straciła pamięć dzięki mnie, a teraz nie potrafię przywrócić jej wszystkich wspomnień.

– A kogo to wina?!

– Próbowałem, jasne? Nic nie poradzę na to, że jej ciało i umysł się buntują – krzyczę wymachując dynamicznie rękami. – Ona nie chce pamiętać, zrozum to wreszcie.

– Tak jakby kiedykolwiek miała jakiś wybór. Wszyscy decydowaliście o niej, tak jakby była małym dzieckiem. Może to ty i Lucas powinniście zrozumieć, że jest człowiekiem.

– Nefilim – poprawiam go, ale on kręci szybko głową, zaprzeczając moim słowom.

– Nie, ona jest człowiekiem. Nie jest taka jak my, może i ma moc, ale nie ma skrzydeł.

– Demony się upominały o nią.

– Kiedy? W dzieciństwie? Bądź poważny i zaakceptuj to, że jako jedyna z nas wszystkich ma szansę na normalne życie. Możesz być pewien, że nie pozwolę Lucasowi tego spieprzyć.

Miał rację, Lisa była inna, ale to nie oznaczało jeszcze, że będzie mogła żyć normalnie. O nie, Lucas już tego dopilnuje, żeby wypełniła swoje obowiązki.

Lucas


Gabriel, bez żadnego ostrzeżenia, przeniósł mnie do nieba. Brzmi to trochę jak tekst jakiejś piosenki, a może i nie, w każdym razie liczy się to, że miałem kłopoty. Kłopoty z dużej litery skoro ściągnął mnie prosto do wielkiej sali rozpraw w której zasiadał również Michał i Rafael. Nie wyglądało to dobrze, powiedziałbym nawet, że wyglądało to bardzo, ale to bardzo źle, ponieważ ta trójca zbierała się tylko w naprawdę poważnych sprawach.

– Co się stało? – zapytałem, a echo mojego głosu rozeszło się po całej sali.

– Jeszcze się pytasz? – Usłyszałem rozgniewany głos Gabriela.

Po moim ciele przeszły dreszcze trwogi. To się nie mogło dobrze skończyć. Wygnają mnie w tej usianej wyzłacanymi kolumnami sali.

– Usiądź – mówi Rafael łagodnie, a przynajmniej tak brzmi w porównaniu z jego poprzednikiem.

Posłusznie siadam na usytuowanym na samym środku pomieszczenia, drewnianym krześle, mierzącym pięć metrów wysokości. Rozmiar tego posrebrzanego przedmiotu nie sprawia mi trudności, bo tutaj nie posiadam ciała człowieka, a moja anielska istota na Ziemi uchodziłaby za olbrzyma.

– Zawiedliśmy się na tobie – Michał od razu przechodzi do rzeczy. – Odzyskałeś skrzydła, trzymałeś się z daleka od tamtej dziewczyny i wszystko było dobrze. A teraz nagle, po trzech latach przyleciałeś akurat do miasta w którym mieszka. Nie powinieneś tego robić, miałeś ją zostawić w spokoju.

– Z całym szacunkiem, ale trzymałem się daleko od niej tylko dlatego, że nie mogłem wyczuć gdzie jest, a nawet teraz, gdy jestem tak blisko, nie potrafię jej znaleźć.

– I dobrze, ona nic nie pamięta i tak ma pozostać – odpowiedział niezadowolony dowódca wojska niebieskiego.

– Wystarczy, że Thomas…

– Nie – przerwał rozgniewany Gabriel i wskazał na mnie swoją dłonią. – Nefilim nie ma z tym nic wspólnego, on próbował oddać jej wspomnienia.

– Więc dlaczego… – zacząłem mówić na głos, gdy zrozumiałem co miał na myśli mój przyjaciel. – To twoja sprawka…

A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz