środa, 7 października 2015

5.1 – dodatkowy rozdział

Lisa
Santosa nie było w szkole, napisał mi rano, żebym się nie martwiła, bo potwór jeszcze nie przyjechał. Uwierzyłam mu, nie miałam powodu żeby mu nie wierzyć, jednak dzień spędzony bez niego nie napawał mnie przesadnym optymizmem.
Spędzałam za to więcej czasu ze swoją paczką. Podczas rozmowy Cartera i Aleksa razem z Ashley siedziałyśmy na parapecie. Próbowałam wsłuchać się w rozmowę przyjaciół jednak nic nie zrozumiałam oprócz tego, że wyszła chyba jakaś nowa gra. Natomiast Ashley jak to ona, siedziała właśnie na Instagramie, wybierając filtr do swojego nowego selfie.
– Idzie twój książę – powiedziała nie odrywając wzroku od telefonu.
Spojrzałam do góry i nie wiem, co mnie bardziej zdziwiło, Lucas idący w moją stronę, czy to, że Ashley zauważyła go bez odrywania oczu od ekranu smartphone.
– Cześć – przywitał się ze wszystkimi nie spuszczając ze mnie swojego wzroku.
Aleks i Carter nawet go nie zauważyli zajęci rozmową, a Ashley najzwyczajniej w świecie zignorowała jego obecność. Mając świadomość jacy przyjaźni są moi przyjaciele, zeskoczyłam z parapetu i podeszłam do Lucasa. Dzisiaj miał na sobie jasne jeansy i białą bluzkę z krótkim rękawem. Nie miałam pojęcia jakim cudem nie zamarza, ja miałam dzisiaj na sobie gruby czerwony sweter, a i tak chwilami zgrzytałam zębami z zimna.
– Co słychać? – zapytałam, gdy stałam już twarzą w twarz z chłopakiem.
– Pomyślałem, że może… – zbliżył się do mnie o krok i nachylił się nade mną, wywołując szybsze kołatanie mojego serca. – Dasz się zaprosić na szybką kawę? Do końca przerwy zostało dziesięć minut.
Spojrzałam w jego błękitne oczy i nim całkowicie w nich zatonęłam, odpowiedziałam:
– Jasne, ale musimy się pośpieszyć.
Przechodzący obok nas chłopak spojrzał się zdziwiony na mnie, a ja zdając sobie sprawę z tego co sobie pomyślał, zakryłam szybko swoje usta dłońmi. Jeszcze mi tego brakuje, żeby gadali o moich nieprawdziwych schadzkach w szkole.
Lucasa moje zachowanie tylko rozbawiło i nie zwracając uwagi na moje otępienie, objął mnie w pasie i zaczął iść w stronę automatu. Niestety, ale tutaj mogliśmy liczyć tylko na taką kawę. Nie zdążyłam powiedzieć, jaką chcę kawę a on jakby czytając mi w myślach wybrał espresso bez cukru. Podał mi gorący kubek, a nasze palce na chwilę się dotknęły. Poczułam lekkie kopnięcie prądu i spojrzałam na niego zdziwiona. Położył dłoń u dołu moich pleców i nachylił się nade mną, uwodzicielsko szepcząc do mojego ucha:
– Widzisz jak iskrzy między nami?
Chciałam się odsunąć, ale nie mogłam. Odgarnęłam kosmyki swoich włosów za ucho i próbowałam obudzić swój mózg do pracy, bo najwyraźniej zaspał.
– Tak bardzo chciałbym cię teraz pocałować, ale nie mogę.
Słysząc jego słowa odwróciłam głowę w inną stronę. Nie mogłam na niego patrzeć, nie chciałam też tego słuchać. Nie potrzebna mi była telenowela, chciałam żeby coś było między mną i Santosem, a nie Lucasem.
– Nie wiesz, co mówisz.
Dotknął wierzchem dłoni mojego policzka i uśmiechnął się smutno. Czułam jak w kąciku moich oczu pojawia się łza. Nie było mi smutno, po prostu nie potrafiłam odnaleźć się w sytuacjach stresowych, a ta do takich należała.
– Uwierz mi, długo o tym myślałem – powiedział nie patrząc na mnie, po czym odwrócił się i bez słowa wyszedł ze szkoły.
Lucas
Nie wiem co sobie myślałem, chyba po prostu nie spodziewałem się, że zareaguje w ten sposób. Za bardzo się pośpieszyłem, ale nie chciałem czekać aż na dobre zwiąże się z tym idiotą.
Uderzyłem mocno pięścią w ścianę budynku, ale nie poczułem bólu, a przynajmniej moje ciało go nie czuło, bo dusza już dawno rozerwała się na kawałki. Boże, co ona ze mną robi? Nie wiem co pocznę, jeśli nie będę mógł się do niej zbliżyć tak jak tego pragnę. Myślałem, że patrzenie na nią z góry jest trudne, ale widywanie jej codziennie i przyglądanie się jak z każdym kolejnym dniem oddaje Santosowi kolejny kawałek swojego serca, jest o wiele gorsze.
– Może Gabriel miał rację i nie powinniśmy się wtrącać – zaczęła spokojnie Alyson. Przywykłem już do tego, że pojawiała się nie wiadomo skąd, żeby pobawić się w psychologa, rozwiązując moje problemy.
– Nie miał racji, nic mi nie jest.
Brunetka spojrzała na mnie nieprzekonana i czule dotknęła mojego ramienia. Ostatnio coraz częściej irytowało mnie jej zachowanie, ale cieszyłem się, że była tutaj ze mną. Przebywając na Ziemi w ludzkich ciałach upodobniamy się do nich, a dla aniołów, które nie przywykły do ludzkich ograniczeń, jest to naprawdę trudne.
– Lucas, ty cierpisz.
Zaśmiałem się histerycznie, oczywiście że cierpiałem. To uczucie nie było dla mnie niczym nowym. Od czasów buntu i zejścia na Ziemię, gdzie spłodziliśmy swoich potomków, nic nie jest takie samo. Część moich braci stanęła przeciwko nam, a niektórzy tak jak Razier, zginęli w walce. Naprawdę trudno jest pokonać anioła, dlatego ta strata była bardzo dotkliwa, nikt się nie spodziewał, że w taki sposób stracimy swoich braci.
– Powiesz jej kim jest?
Otarłem oczy, żeby pozbyć się mgły, która utrudniała mi widzenie. Nawiązała do jednego z powodów, dla których tu przybyłem, ostatnio dużo myślałem o konsekwencjach wyjawienia prawdy i zacząłem wątpić w to czy powinienem porozmawiać z nią o tym wszystkim.
– Jeszcze nie teraz – odpowiadam szybko.
– Masz rację, jeszcze nie jest gotowa.
– Nie? – pytam, nie zwracając uwagi na uniesione brwi Alyson.
– Wpatrujesz się w nią cały dzień, a nie zauważyłeś, że boi się swoich mocy? Lucas, jeżeli teraz jej to powiesz, to zamrozi czas ze zwykłego lęku. Tym razem nie będzie obok Thomasa, który jej pomoże.
– Co chcesz powiedzieć? – zapytałem podejrzliwie.
– Jest jej przeciwieństwem, tylko on może jej pomóc. Wiedząc to odesłałeś go stąd, żeby nie zadawała pytań i nie rozjuszyła swojej mocy.
– Więc teraz to jest moja wina?
– Tak, zaakceptuj w końcu to, że nie jesteś obiektywny i sam sobie szkodzisz. Musisz myśleć teraz o czymś więcej niż o uczuciu do tej dziewczyny.
– O czymś więcej, mówisz.
– Tak, może wtedy wszystko zacznie się znowu układać.
*
Lisa
Wczorajsze zachowanie Lucasa postanowiłam zignorować, zapomnieć o tym, wyrzucić siłą ze swoich myśli. I właśnie dlatego otwierając drzwi wcale nie myślałam o blondynie i jego nieziemskich błękitnych oczach. Nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby o nim pomyśleć. No dobrze, może jednak myślałam o nim, ale nie chciałam tego.
Wracając do rzeczywistości, otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szczerze do chłopaka, który stał naprzeciwko mnie. I nie, nie był to Lucas, a Santos. Zaprosiłam go do środka i poszłam do kuchni, żeby zaparzyć kawę. Ach, kawa. Teraz ten napój będzie mi się źle kojarzył.
– Rozmawiałem z Carterem.
Odwróciłam się zdziwiona i przyjrzałam twarzy Santosa, wyglądał na szczerze rozbawionego moim zachowaniem. Podszedł do mnie i objął mnie czule. Wciągnęłam szybko powietrze i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Dziwne, wcześniej nie zauważyłam, że używa tak mocnego zapachu.
– Nie jestem odludkiem, a Aleks ponoć przestał odbierać od niego telefony, bo ma dosyć słuchania o Ashley.
Zaśmiałam się i przytuliłam do klatki piersiowej chłopaka, próbując w ten sposób stłumić mój rechot.
– Nie wiem, czy chcę słyszeć co wymyślili.
– Uwierz mi, chcesz wiedzieć. Jak Ashley dowie się, co zrobił to przestanie do niego wzdychać.
Od razu podniosłam głowę do góry i spojrzałam w ciemne oczy chłopaka, wyczuwając kłopoty.
– Co ten idiota zrobił?!
– Umówił się z jakąś Triną, ponoć Ashley jej nienawidzi.
– Czy on ma jakieś braki, problemy z mózgiem, a może postanowił wykonać na sobie harakiri?!
– Hara-co?
– Rytualne samobójstwo chińskich wojowników.
– Obawiam się, że to może nie wystarczyć, Ashley dopadnie go nawet na drugim świecie.
Westchnęłam i usiadłam na blacie. Miał rację, dni Cartera były policzone, bo gdy Ashley się o tym wszystkim dowie, to poruszy niebo i ziemię, żeby go dopaść. Nie zauważyłam, gdy Santos zbliżył się do mnie i położył ręce na blacie, wpychając mnie w swoją pułapkę.
Dopiero po dłuższej chwili przyjrzałam mu się dokładniej, tak jak zawsze i dzisiaj był ubrany w czarne spodnie i czarną koszulkę opinającą ciasno jego subtelne muskuły. Nie był tak napakowany jak koledzy Aleksa, ale nie był też jakimś chuderlakiem. Przysunęłam się na krawędź blatu i zaplotłam ręce na jego szyi. Uśmiechnął się figlarnie i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nasze usta dzieliły jedynie centymetry, czułam na swoich wargach jego szybki oddech. Spojrzał na mnie ostatni raz jakby czekając na pozwolenie i musnął delikatnie moje usta. Po chwili już śmielej zaczął mnie całować, a ja oddałam mu pocałunek i zaplątując nogi wokół jego bioder. Napawałam się tym cudownym pocałunkiem, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny i chaotyczny.
– Idźcie się pieprzyć do sypialni, tutaj się je – usłyszałam zirytowany głos kuzynki.
Wyjrzałam zza Santosa i spojrzałam na blondynkę stojącą w wejściu do kuchni z torbą zakupów. Nawet nie usłyszałam, gdy weszła do domu, wtedy może udałoby mi się uniknąć tej krępującej sytuacji. Santos odsunął się ode mnie, a ja zeskoczyłam z blatu i podeszłam do Julii. Nadal miała na sobie różową kurtkę i botki, wyglądałaby nawet normalnie, gdyby nie miała lekko rozmazanego makijażu. Nie wyprosiłam jednak Santosa po to, żeby kuzynka mi się zwierzyła, bo w naszej rodzinie tak nie funkcjonujemy. Postanowiłam udawać, że nic nie zauważyłam.
– My tylko się całowaliśmy, nic więcej nie było, przysięgam – odwróciłam się w stronę Santosa i przedstawiłam mu Julię. – Santos, to jest moja kuzynka, Julia. Julio…
– Tak wiem, Santos – podeszła do niego bliżej i ze zmrużonymi oczami, wycedziła przez usta: – Dużo o tobie słyszałam.
– I przynajmniej połowa jest prawdą – zażartował, na co zgromiłam go wzrokiem.
– Bójki – zaczęła.
– Tak, to ja.
– Podpalenia
– Też ja.
– Niszczenie prywatnej własności.
– Tak.
– Zatrzymanie przez policję.
– Pięć razy.
– Gwałt.
Santos z marszu chciał przytaknąć, ale gdy dotarły do niego słowa Julii zaprzeczył szybko głową i poważnie powiedział:
– Robiłem różne świństwa, ale kobiet nie krzywdzę.
– Jakoś ci nie wierzę – odpowiedziała, a ja nie wytrzymałam i weszłam między tą dwójkę, oddzielając ich swoimi rękami.
– Możecie się uspokoić?
– To nie ja zacząłem! – tłumaczył się Santos.
– Nie obchodzi mnie czy się lubicie, ale nie chcę, żebyście rzucili się sobie do gardeł, więc policzcie do dziesięciu i zmieńcie temat.
– Idę zdjąć buty – powiedziała rozeźlona Julka i wyszła z kuchni.
– Spadamy stąd – rzuciłam szybko do Santosa i złapałam go za rękę.
Z prędkością błyskawicy pobiegliśmy do mojego pokoju, wolałam nie narażać się na ponowne rozdzielanie tej dwójki.
Santos
Zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Zawsze wyobrażałem sobie pokój dziewczyny tak, że ma no nie wiem dużo szaf z ubraniami i różowe dodatki. Pokój Lisy był całkiem inny niż moje wyobrażenia. Nad zwyczajnie wyglądającym łóżkiem wisiały w czarnych ramkach zdjęcia, rysunki i cytaty, a na przeciwległej ścianie znajdowało się biurko umiejscowione pomiędzy dwoma regałami z książkami. Od razu usiedliśmy na łóżku. Nie było niezręcznie, właściwie to Lisa usiadła po turecka i sprawdzała coś w komórce. Szturchnąłem ją, a ona spojrzała na mnie zdezorientowana.
– Jak traktujesz gościa, może poświęciłabyś mi trochę swojej uwagi.
– Ach tak, przepraszam – machnęła lekceważąco ręką i odłożyła telefon na nocny stolik.
– To-o – zacząłem, a ona się uśmiechnęła.
Przytuliła się do mnie i nic nie mówiąc zamknęła oczy. No pięknie, zaraz mi tutaj zaśnie.
– Lisa – powiedziałem cicho, ale ona nie zareagowała.
Zastanówmy się jak to o mnie świadczy, dziewczyna która mi się podoba po paru sekundach po przytuleniu się do mnie, zasnęła. Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie spała tyle, co śpiąca królewna. Dobrze, ale co mogę tutaj robić. Wszystkie urządzenia są wyłączone i otacza mnie cisza. Właściwie to napiłbym się też czegoś. Tak trochę mnie suszy.
Zacząłem od odplątania oplecionych wokół mnie rąk Lisy, co wbrew pozorom wcale nie było takie łatwe. Chwilę później, gdy byłem już uwolniony, rozejrzałem się po pokoju za jakąś butelką z wodą, ale nic takiego nie zobaczyłem. Chcąc nie chcąc wyszedłem po cichutku z pokoju, modląc się w duchu, żebym nie spotkał po drodze blond diabła. Właściwie, to powinno się nakręcić film na cześć Julii, nosiłby tytuł: Diabeł jest blondynką.
Niestety jak to już w moim życiu się zdarza, w kuchni stała Julia rozmawiająca przez telefon. Szybko mnie zauważyła i na odczepnego pożegnała się z rozmówcą.
– Kogo tu widzą moje piękne oczy.
– Tak, wiem jestem boski, ale autografów nie rozdaję.
Dziewczyna złowrogo zmrużyła oczy i znowu zaczęła mnie maglować.
– Ponoć jesteś niezłym dupkiem.
– A ty niemową, najwyraźniej ludzie kłamią.
– Santos, ja nie żartuję. Nie podoba mi się, że latasz za Lisą – podeszła do mnie i bez lęku spojrzała mi w oczy.
– Ona jest dobra, za dobra dla ciebie. Moja kuzynka nie dokonała jeszcze wyboru, a ty zdecydowanie sprowadzisz ją na manowce.
– O czym ty mówisz?
– Jak to, nie wiesz? – zapytała rozbawiona. – Każdy Nefilim musi dokonać wyboru, po której stanie stronie. Lisa jeszcze nie zna swojego pochodzenia, ale zapewniam cię, że gdy się dowie nie będzie chciała się spotykać z synem potępionego.
– Jak śmiesz – warknąłem rozjuszony, ale ona tylko się zaśmiała.
– Widzisz, nawet nie umiesz się zachować podczas zwykłej rozmowy, bo wychodzi z ciebie bestia. Nie wytrzymasz za długo grając wymarzonego chłopaka Lisy, to cię zniszczy.
To cię zniszczy – te słowa na dobre zagościły w mojej głowie, jednak nie mogłem pozwolić przejąć im nade mną kontroli. Nie mogłem. Nie, ja nie chciałem zrezygnować z Lisy, była moim światłem, dzięki niej w końcu poczułem, co to znaczy kochać. I chociaż nie powiem jej tego, bo jest za wcześnie, to już dzisiaj wiem, że na zawsze skradła moje serce.
A


1 komentarz:

  1. To wszyscy oprócz Lisy wiedzą o istnieniu aniołów? Nawet taka Julia? Jestem w szoku.
    Mały błąd w tekście:
    usiadła po turecka i sprawdzała
    turecku
    Ale fajnie zaczął się ten rozdział :) Lubię gdy bohaterem jest Lucas, tylko szkoda że spartaczył sprawę i teraz Lisa jest na niego zła. Nic dziwnego, że dziewczyna ma go za dziwaka, Lucas zachowuje się po prostu głupio. Dobrze, że ma Alyson, która go chociaż pocieszy w razie czego.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń