środa, 7 października 2015

4.1 – dodatkowy rozdział

Santos
Siedziałem w niewielkim pokoju naprzeciwko Anabelle i popijałem już trzecią szklankę soku. Miała w tym mieszkaniu bardzo dużo półek, na których były książki, zdjęcia i różnego rodzaju rękodzieła, nawet pachniało dziwnie, jakimiś kadzidełkami. Ten wystrój był diametralnie inny od tego, który preferował mój ojciec.
– Kim jest ten cały Thomas? – zapytałem w końcu.
– Jaki Thomas?
Podniosła wzrok znad okularów w czarnych oprawkach i przyjrzała mi się badawczo. Wierciłem się na fotelu nie wiedząc jak zacząć, więc w końcu powiedziałem najprościej jak się dało:
– Chodzi mi o chłopaka, który spotykał się z Lisą.
– Ach tak... – uśmiechnęła się przebiegle i przygryzła końcówkę czerwonego długopisu, którym przed chwilą sprawdzała czyjąś pracę. – Oczywiście, że chodzi o Lisę.
– To jak, dlaczego ten chłopak jest w szkole tematem tabu?
Ciotka zmarszczyła czoło i przez chwilę zastanawiała się nad czymś, stukając przy tym równomiernie długopisem o blat stołu.
– To nie był zwykły chłopak... – potrząsnęła szybko głową i już normalnym tonem, powiedziała: – Wszyscy myśleli, że tak jak planował pojechał do ojca, jednak we wrześniu nie wrócił do szkoły.
– Co się z nim stało?
– To jest nieistotne – powiedziała pewnie. – Zaczęły się różne plotki, uczniowie którzy nie przyjaźnili się z Lisą, mieli jej za złe, że przepłoszyła z miasta tak dobrego sportowca. A ona? Chodziła po szkole z czerwonymi oczami i chociaż nigdy nie widziałam, żeby płakała publicznie, to na pewno wylała sporo łez.
– Nadal to przeżywa...
Anabelle potrząsnęła głową i położyła swoją dłoń na mojej.
– Odkąd pojawiłeś się w szkole jest weselsza, dobrze na nią działasz.
– Skąd to wiesz? Wszystkich uczniów tak obserwujesz?
– Nie, tylko tych wyjątkowych – powiedziała tajemniczo i wróciła do oceniania prac.
Lisa
Siedziałam w kawiarni z przyjaciółmi i próbowałam wyłowić łyżeczką ciastko, które wpadło mi do herbaty. Od dawna przestałam się odzywać, bo rozmowa zaczęła mnie nudzić, jedynie przysłuchiwałam się temu, co mówili.
– A widzieliście tych nowych? Wszystkie dziewczyny uganiają się za tym całym Lucasem! – powiedział rozzłoszczony Noah.
Ashley oparła się o jego ramię i zdmuchnęła na bok jego niesforne blond kosmyki. Od dziecka mieszkali naprzeciwko siebie i czasami zachowywali się jak rodzeństwo, które często się kłóci, ale czasami potrafi wytrzymać razem w jednym pomieszczeniu.
– Spokojnie, nie odbierze ci twoich dziewczyn.
– Jasne, to się jeszcze okaże.
– Mogę ci to zagwarantować, chłopak jest już kimś poważnie zainteresowany.
Spojrzała na mnie prowokacyjnie, co nie wróżyło niczego dobrego.
– Podsłuchałam jak dostaje mu się od Alyson za to, że łazi za Lisą jak jakiś prześladowca zamiast zagadać jak normalny człowiek.
Oczy wszystkich przy stole momentalnie skierowały się na mnie, za co z wdzięczności kopnęłam Ashley w jej kościstą nogę. Niestety po moim uderzeniu Carter podskoczył jak oparzony.
– Za co?! – wydarł się na mnie.
– Myślałam, że to noga Ashley.
– Dzięki, następnym razem pomylisz mnie z małą syrenką, albo z kopciuszkiem.
– Nie wiedziałam, że zostały zaproszone na nasze spotkanie. Zastanawia mnie tylko kto je ożywił, jak się dowiesz to daj znać, chciałaby poznać księcia z bajki.
– Och, skarbie – powiedziała słodko Ashley. – Nie potrzebujesz księcia, przecież masz dwóch wspaniałych chłopaków, którzy za tobą szaleją.
– Tylko z żadnym mnie nic nie łączy – odpowiedziałam, a ona zaczęła się śmiać.
– To tylko kwestia czasu, spójrz.
Wyciągnęła do przodu palec wskazujący. Zakodowałam, że jej paznokieć jest wystarczająco daleko, żeby nie zrobić mi krzywdy i z trochę mniejszymi obawami odwróciłam głowę. W wejściu stał Santos, miał lekko mokre włosy, które będąc w zwyczajnym nieładzie, wyglądały lepiej niż zwykle.
– Zagadaj do niego – rozkazała.
Spojrzałam błagalnie na Aleksa, który w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Nie wierzyłam, że nawet on jest po jej stronie. Nim się obejrzałam Ashley podniosła rękę do góry i pomachała do chłopaka.
– Santos, dosiądź się do nas! – krzyknęła na całą kawiarnię.
Zasłoniłam oczy dłonią i bardziej poczułam niż zobaczyłam jak Santos siada na jedynym wolnym miejscu przy naszym stoliku, obok mnie.
– Cześć – przywitał się i szturchnął mnie delikatnie łokciem. – Wiesz, że jak zasłonisz twarz, to nie stajesz się niewidzialna?
– Dzięki za uświadomienie mnie, teraz będę wiedziała, dlaczego zawsze muszę iść do tablicy na matematyce.
Santos wyszczerzył zęby, a ja przewróciłam oczami. A wydawałoby się, że stroni od ludzi, a nie rzuca żartami w towarzystwie prawie obcych mu osób.
– Właśnie rozmawialiśmy o nowych uczniach – powiedziała przesłodzonym głosem Ashley i oparła podbródek na zaplecionych dłoniach.
Chłopak spiął się, nie byłam pewna dlaczego tak na niego działało każde nawiązanie do nowych uczniów. Zauważyłam to już w szkole, jak widzi Lucasa, to prawie rzuca mu się do szyi, zresztą z wzajemnością. Z jakiegoś powodu się nie lubią.
– Nie przepadam za nimi – wymruczał w odpowiedzi.
– Za nimi czy za Lucasem? Widziałam jak dzisiaj na stołówce stanęliście naprzeciwko siebie i zamiast się wyminąć, czekaliście aż przejście się przed wami rozstąpi. Naprawdę, gdyby Anabelle ciebie nie dopadła, to stałbyś tam nie wiadomo jak długo.
– Zlituj się, po prostu go nie lubię.
– Ale dlaczego? – kontynuowała przesłuchanie.
Wiedząc, do czego to prowadzi, wstałam i łapiąc Santosa za rękę oznajmiłam im, że wychodzimy. Mój plan nie zakładał gdzie się udamy dalej, a był tak paskudny dzień, że spacer odpadał. Na szczęście Santos zaproponował, żebyśmy weszli do sąsiedniej knajpy, w której od razu zamówiliśmy frytki i colę.
Rozejrzałam się uważnie po ciemnym pomieszczeniu, na ścianach były poprzyczepiane płyty i plakaty reklamujące koncerty, ale najważniejsze było to, że znaleźliśmy miejsce, w którym nikt nam nie przeszkadzał.
– Przepraszam, Ashley przez tą całą sprawę z Carterem stała się nieznośna.
– Naprawdę? Nie zauważyłem – powiedział rozbawiony.
Zamknęłam oczy i oparłam się o zagłówek skórzanej kanapy, na której siedzieliśmy. Santos przysunął się do mnie i położył na moim ramieniu swoją dłoń.
– Lisa? – zapytał nieśmiało.
– Tak? – odparłam nie otwierając oczu.
– Chciałbym cię lepiej poznać.
Otworzyłam gwałtownie oczy i spojrzałam na jego poważną minę. Zarzuciłam na plecy swoje brązowe włosy i chwilę zastanawiałam się nad tym jak powinnam zareagować na jego słowa.
– Jak to lepiej poznać? – zapytałam powoli.
– No wiesz – uśmiechnął się i wzruszył ramionami. – Podobasz mi się.
Nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać i co gorsza nie mogłam przestać. W końcu widząc zdezorientowaną minę Santosa uspokoiłam się odrobinę i mocno się do niego przytuliłam. Nie chciałam, żeby pomyślał, że nie chcę tego. Mamy już Cartera i Ashley, niepotrzebna nam w paczce kolejna nie para, która uprzykrza sobie nawzajem życie. Tak, oni ze swoimi nieporozumieniami są ostatnimi osobami, z jakich chciałabym brać przykład.

A

1 komentarz:

  1. Czyli osobą, która odwiedziła Lisę w teraźniejszości to jej kolega Noah, a nie Lucas? :((:(( Mam nadzieję, że to jednak on, choć wszystko wskazuje na to, że to jej kolega z liceum. Tylko... Mówił o Santosie i Aleksie, a nic o Lucasie. To mnie zmyliło.
    Santos wyłożył kawę na ławę, nie ma to jak powiedzieć dziewczynie wprost, że mu się podoba :)

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń