Mieszkanie było puste, Adrian zostawił tylko krótką
wiadomość, że musi coś załatwić i niedługo wróci. Zadowolona z wolnego
mieszkania, wyjęłam z torebki leki i według zaleceń połknęłam dwie tabletki, po
czym od razu poszłam do łóżka Adriana, bo nadal nie chciałam wchodzić do
swojego pokoju, obwiniałam te pomieszczenie za swoje lęki.
Położyłam się w łóżku Adriana i opatuliłam się kołdrą. Niby
nie byłam śpiąca, ale po około trzydziestu minutach wiercenia się i układania
się z boku na bok, w końcu zasnęłam. Nie jestem pewna, co mi się śniło, bo
wszystko przysłaniała lekka mgła i chociaż niczego nie widziałam, to wciąż
słyszałam głosy. Tym razem krzyczały na mnie, czułam ich gniew i byłam aż za
bardzo świadoma tego, że wiedzą co zrobiłam. Były złe za to, że próbowałam się
ich pozbyć.
Otworzyłam przerażona oczy i momentalnie usiadłam na łóżku.
Ręce intuicyjnie uniosły mi się do szyi. Nie mogłam oddychać, charczałam i nie
potrafiłam złapać oddechu. Po omacku zeszłam z łóżka, potykając się o zaplątaną
u moich stóp kołdrę. Musiałam się stąd wydostać i to jak najszybciej. Drzwi
wydawały się być daleko, za daleko biorąc pod uwagę jak mało powietrza
dostawało się do moich płuc. Upadłam na podłogę, ale nie mogłam się poddać,
resztkami sił przysunęłam się do drzwi, które jakimś cudem udało mi się
otworzyć. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Adrian nie siedział w kuchni na
wprost mnie.
– Co się stało? – zapytał, ale nie mogłam mu odpowiedzieć,
zamiast tego z moich ust wydobył się świst niepodobny do żadnego słowa. Szybko
wyciągnął telefon i zadzwonił po pogotowie. – Duszności, podejrzewam jakąś
reakcje alergiczną, jest uczulona na dużo rzeczy – zakrył ręką mikrofon i spojrzał
na mnie błagająco. – Pokiwaj głową, jeśli brałaś jakieś leki.
Zrobiłam to, o co poprosił i wskazałam na swoją torebkę.
Adrian pobiegł we wskazanym kierunku i przeszukał moje rzeczy, po chwili
usłyszałam jak wymienia składniki, które mogły mnie uczulić, wspomina też coś o
jakiś lekach w apteczce i po chwili zachodzi mnie od tyłu, szybko zsuwa mi
spodnie i wbija mi w tyłek strzykawkę z gęstym płynem. To bardzo boli, ale po
kilku minutach zaczynam powoli czuć ulgę. W końcu, gdy mogę już normalnie
oddychać, podnoszę się z kanapy, na której mnie położył i patrzę na przyjaciela
z wdzięcznością.
– Skąd wiedziałeś, co zrobić? Nie pamiętałam, że byłam na
coś uczulona.
– Zasługa przyjaciela – odpowiedział tajemniczo i pstrykął
mnie palcem w nos. Nie miałam pojęcia, że Adrian potrafi uratować życie w
wypadku opuchnięcia krtani, ale dobrze jest mieć go obok siebie.
*
Zdrzemnęłam się na kanapie, a gdy się obudziłam, miałam
okazję podsłuchać rozmowę Adriana, naprawdę jeżeli ceni prywatność, to powinien
zwracać uwagę na to gdzie, co mówi.
– To się wymyka spod kontroli, musisz coś zrobić… Nie, nie
stary. Minęło już wystarczająco dużo czasu, nie możemy ciągnąć tej szopki w nieskończoność…
Cholera, zniszczysz ją! – nastała długa chwila ciszy i gdy już myślałam, że
zakończył rozmowę, to usłyszałam: – Jeżeli tutaj nie przyjedziesz, to sam to
załatwię. Pamiętaj, że też mam pewne zobowiązania.
Mało mnie zainteresował jego monolog, więc patrząc w sufit
zaczęłam analizować, co się stało. Jakimś cudem leki, które miały mi pomóc,
uczuliły mnie. Przestraszyłam się i myślałam, że to jest już koniec, naprawdę
przez głowę przewijały mi się różne scenariusze o równie fatalnym końcu. Na
szczęście Adrian był w domu…
– Adrian? – zawołałam go, gdy nagle przyszło mi coś do
głowy.
– Tak? – powiedział niemalże materializując mi się przed
nosem. Ciężko dyszał, a na jego czerwonej twarzy były widoczne kropelki potu.
– Po pierwsze, koszmarnie wyglądasz – powiedziałam krzywiąc
się mimowolnie. – Po drugie, skąd wiedziałeś, że jestem na coś uczulona? Sama o
tym nie pamiętałam.
W odpowiedzi Adrian przewrócił oczami i wymownie wskazał
palcem na coś znajdującego się w kuchni, widząc jednak na mojej twarzy
niezrozumienie, powiedział:
– Od trzech lat na tej lodówce wisi lista z tym, czego
musisz unikać. Jakim cudem o tym zapomniałaś?
– Nie mam pojęcia – wyszeptałam pod nosem i wstałam z
kanapy. Czułam się okropnie, ale nie miałam ochoty przesiedzieć tutaj całego
dnia.
Poszłam do swojego pokoju i wybrałam rzeczy, w które się
dzisiaj ubiorę, przelotem spojrzałam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że jest
przed siódmą. Wcześnie, ale dzięki temu wiedziałam, że zdążę do pracy. Właśnie,
wczoraj mnie tam nie było. Ciekawa byłam, co się stało przez ten jeden dzień,
nie mogłam odpędzić od siebie myśli, że dużo się zmieniło. Po szybkim prysznicu
i śniadaniu, niemal wybiegłam z mieszkania, rzucając Adrianowi na pożegnanie
tylko krótkie wyjaśnienia. Ku mojemu zdziwieniu nie próbował mnie zatrzymać,
zamiast tego uparcie stukał w klawiaturę swojego laptopa. Pierwszy raz
widziałam go takim, wydawał się być skupiony na jednej, ważnej rzeczy, którą o
dziwo nie było moje zdrowie. Szybko zamówiłam taksówkę i pojechałam do Hotelu
Marnotrawnego, gdzie od razu spotkałam zdziwionego moją obecnością Pawła.
– Co ty tu robisz? – zapytał, mimowolnie przy tym unosząc do
góry brwi.
– Z tego co wiem, pracuję. Gdzie jest ten cały Noah?
– Na górze, jeszcze śpi – odpowiada i przygląda mi się
zatroskany. – Nie wyglądasz najlepiej, możesz zrobić sobie wolne.
– Nie chcę – rzucam szybko i idę do szatni. Siadam na drewnianej
ławce i ukrywam twarz w dłoniach. Wczoraj wszystko mogło się naprawdę źle
skończyć, ale obiecałam sobie, że będę silna i nie będę o tym za dużo myślała,
ale czy to było w ogóle możliwe? Przecież złe myśli same mnie nachodziły i
niszczyły mój spokój.
– Nie mazgaj się już tak, mogłaś mieć gorsze zajęcia niż
zajmowanie się przystojnym Anglikiem – usłyszałam głos lekko zirytowanego
Damiana.
– On jest ze Stanów.
– Zwał jak zwał, rusz swój tyłek i chodź do recepcji.
Pomożesz mi dopóki jaśnie pan się nie obudzi.
Tak też zrobiłam, przebrałam się i poszłam do recepcji,
gdzie czekał już na mnie Damian. Stał oparty o blat i uśmiechał się promiennie,
jak nic musiał cierpieć na jakąś chorobę osobowości skoro był naburmuszony, a
chwilę później już tryskał radością
– Jaki on jest? – zapytał zaciekawiony Damian. Od razu wiedziałam,
o kogo mu chodzi, to było aż nazbyt oczywiste.
Zastanawiałam się przed chwilę, przypominając sobie kuzyna
naszego szefa. Trudno mi było jednoznacznie ocenić go jako osobę, bo gdzieś w kościach
czułam, że coś ukrywa. I nie podobało mi się to.
– No wiesz, chłopak jak chłopak.
– Daj spokój, to jest tylko kuzyn naszego Pawełka, który w
dodatku nie umie powiedzieć po polsku ani be ani me.
Mogłam się spodziewać, że w hotelu nowy gość wywoła sensację
przez to z kim jest spokrewniony. Nie spodziewałam się tylko, że powstanie tyle
domysłów na temat Noah. Podczas krótkiej rozmowy ze sprzątaczką poznałam już
różne wersje, ponoć uważali nowego gościa za gangstera, oszusta udającego kuzyna
Pawła, świadka koronnego, a nawet aktora po operacji plastycznej. Ludzie,
szczególnie w takich miejscach mają bujną wyobraźnię i chociaż zazwyczaj nie
interesuje ich życie gości, to tym razem stało się inaczej. Noah wywołał u
wszystkich nagłe powiększenie się wyobraźni.
– Damian, wiesz co? Może ty już lepiej przestań myśleć, bo
zaczynasz gadać głupoty. Dobrze wiem, co ci się pląta po tym móżdżku, ale on
naprawdę nie jest żadnym świadkiem koronnym – mówię i prawie od razu słyszę
ironiczny głos mojego szefa.
– A skąd ta pewność?
Zamieram i patrzę na rozbawionego Damiana, który zamiast mi
w jakiś sposób pomóc, to tylko wszystko obserwuje. Odwracam się i spoglądam na
Pawła i towarzyszącego mu kuzyna. Wyglądali na rozbawionych, chociaż przecież
Noah nie mógł zrozumieć tego, co powiedziałam.
– To chyba oczywiste, nikt marzący o bezpieczeństwie nie
przyjechałby tutaj. Z całym szacunkiem, ale kto miałby robić za ochroniarza,
Damian? Proszę cię, on nawet pająków się boi.
– Ej! – usłyszałam protest recepcjonisty, ale nic sobie z
tego nie zrobiłam.
– Masz rację, chyba powinienem zatrudnić kogoś do ochrony –
powiedział zamyślony Paweł, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
– Sam widzisz, że mam rację – mówię i od raz zmieniam temat.
– To jak? Gdzie dzisiaj mam pójść z naszym gościem?
Paweł zmarszczył czoło i na sekundę spuścił ze mnie wzrok,
żeby rzucić okiem na ubranego w garnitur Noah. Mężczyzna jednak tego nie zauważył
i wykorzystując chwilę ciszy, przywitał się ze mną skinieniem głowy i lekkim
uśmiechem.
– Nie – odpowiada Paweł po dłuższej ciszy. – Wolałbym,
gdybyś pojechała do centrum i wyjaśniła sprawę mojej zaginionej paczki. To jest
bardzo ważne, nie chcę powierzać tego komuś, kto nie potrafi się kłócić.
– A ja niby to potrafię? – pytam z powątpiewaniem.
Paweł wzrusza ramionami i uśmiecha się rozbrajająco, mówiąc
krótko:
– W końcu mieszkasz z Adrianem.
A
Ciekawa jestem jakie tabletki dostaje Lisa. Podejrzewam tabletki podtrzymujące zanik pamięci, mam rację?
OdpowiedzUsuńSkoro minęło już tyle czasu od pamiętnego wydarzenia w szkole myślę, że Thomas albo Lucas (proszę o tego drugiego :P) powinni się z nią skontaktować.
Adrian ma rację, to już za długo trwa, a Lisie przecież lecą lata. Zamiast ją chronić, to Thomas marnuje jej życie :(
Czekam na kolejny rozdział.
amandiolabadeo.blogspot.com
Nie, dostała tabletki na sen, lęki. Zanik pamięci jest sprawką Thomasa i jego mocy. Nie zapominajmy też, że Lucas nie wie gdzie jest Lisa :c
Usuń