środa, 7 października 2015

15. Hotel Marnotrawny

Pracuję na drugim końcu miasta w niedużym hotelu prowadzonym przez Pawła, roztrzepanego rudzielca o wiecznie obłąkanym spojrzeniu. I tak, jest informatykiem, to widać na odległość. W każdym razie, przejął Hotel Marnotrawny po swojej babce, która rządziła tutaj twardą ręką, przez kilka dobrych lat. Dlaczego wybrała taką nazwę? Sądziła, że skoro ma synów marnotrawnych, to hotel jako jej trzecie dziecko, też taki będzie. Nigdy nie poznałam tej starszej pani, ale z opowieści wszystkich wnioskuję, że była naprawdę wspaniałą osobą z niespotykanie ciętym językiem jak u tak wiekowych osób.
Hotel znajdował się na uboczu, zasłonięty dodatkowo starymi drzewami stwarzającymi klimat tajemniczego zakątka. Do budynku prowadził wyłożony z kamieni chodnik, który zabił brutalną śmiercią moje trzy pary szpilek. To dzięki temu zostałam zmuszona do noszenia w torebce zapasowych butów, które szczerze mówiąc zajmowały mi zbyt dużo jakże cennego miejsca. Na samym końcu zabójczego chodnika znajdują się pięknie zdobione drzwi, za którymi czeka moje miejsce pracy, czyli recepcja znajdująca się na końcu przestronnego holu.
Tego dnia przyszłam wcześniej, tak jak poprosił mnie o to Paweł, jednak nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Zdjęłam płaszczyk i usiadłam zaspana na drewnianej ławeczce, która miała wygrawerowane na całej powierzchni róże. Nie zwracając uwagi na stojącego w recepcji Damiana, zamknęłam oczy i wsłuchałam się w cicho wypływającą z głośników muzykę.
– Może powinna pani jednak wrócić do pokoju? – usłyszałam słowa wypowiedziane płynną angielszczyzną.
Instynktownie wyprostowałam się i wstałam, starając się wyglądać profesjonalnie. Przede mną stał lekko zaskoczony blondyn ubrany w jeansy i elegancką koszulę. Mierzył mnie uważnie wzrokiem, badając skrupulatnie każdy szczegół mojej twarzy.
– Noah – mówi po chwili, wyciągając w moją stronę rękę.
– Izabella – odpowiadam, ściskając rękę mężczyzny.
– O! Izabela – dobiega mnie odległy głos. – Widzę, że już poznałaś naszego wyjątkowego gościa. Pewnie się domyślasz, że podczas jego pobytu twoje obowiązki się zmienią i będziesz robiła za tłumacza – kończy stając obok mnie.
Nieznajomy nie wiedząc o czym mówi Paweł, przestępuje nerwowo z nogi na nogę i patrzy na nas nerwowo, zapewne czując się niezręcznie.
– Będę twoim tłumaczem – odpowiadam płynnie, a on się uśmiecha promiennie.
– Powiedz Pawłowi, że mu dziękuję, a teraz chciałbym pójść do swojego pokoju przed dzisiejszym spotkaniem.
Przytaknęłam i szybko przekazałam wszystko Pawłowi, po czym zaprowadziłam naszego gościa do najładniejszego pokoju w hotelu.
– Poczekasz na mnie na dole? Zejdę za pół godziny, chciałbym udać się z tobą do restauracji, nie zdążyłem dzisiaj nic zjeść. Przyjechałem tutaj od razu po opuszczeniu lotniska.
– Dobrze – przytaknęłam z uśmiechem, wiedząc że i tak na dzisiaj nie miałam innych obowiązków.
Na pierwszy posiłek naszego nowego gościa wybrałam małą kawiarnię, w której można było zamówić nie tylko francuskie rogaliki, chociaż ja tam przychodziłam tylko z tego powodu. Noach bardzo się ucieszył widząc nieduży lokal. Usiedliśmy przed wielkim oknem z widokiem na malutki różany ogródek.
– Jak długo pracujesz u Pawła? – zapytał zaczynając jeść drugą kanapkę, podczas gdy ja jeszcze nawet nie zjadłam swojego rogalika.
– Od kiedy się tutaj przeprowadziłam.
– Jak dawno to było?
Wzruszyłam ramionami zastanawiając się, kiedy przeniosłam się do mieszkania przyjaciela. Mało pamiętam z czasów przed wprowadzeniem się do Adriana, wydaje mi się, że po prostu wyparłam z siebie to wszystko, chcąc pójść naprzód.
– Jeszcze w liceum, kończyłam szkołę, gdy przyjęli mnie tutaj na pół etatu. Na szczęście Adrian znalazł mi tą pracę i mogłam sobie dorobić po wprowadzeniu się do niego.
– Kim on dla ciebie jest? – zapytał marszcząc swoje czoło.
– Przyjacielem. A ty, gdzie zostawiłeś bliskich i co ważniejsze, dlaczego tutaj przyjechałeś?
Oparłam podbródek na splecionych dłoniach i uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. Lubiłam poznawać historię obcych mi ludzi.
– No więc... – zaczął przeczesując nerwowo przydługie blond włosy. – Pochodzę z niedużego miasteczka Guardian City, kiedy byłem w liceum wstrząsnęła tym miastem tragedia, nasza koleżanka zaginęła. Miała na imię Lisa – zawahał się i spojrzał mi w oczy. – Jej zniknięcie nas przybiło, wszyscy z drużyny chodzili godzinami po okolicznych lasach i próbowali ją znaleźć, ale nie został po niej choćby najmniejszy ślad. Jej najlepszy przyjaciel Aleks i Santos, nowy uczeń, zrezygnowali ze szkoły i wyjechali. Myśleli, że uda im się ją odnaleźć.
– O matko, to naprawdę smutne – dotknęłam pocieszająco jego dłoni zastanawiając się, jakie to musiało być okropne nie wiedzieć, co się stało z przyjaciółką.
– Tak, z nami wszystkimi źle się działo i właśnie, dlatego po ukończeniu przeze mnie liceum, rodzice postanowili, że powinienem na początku pomóc w ich interesach, a później udać się na studia. Oczywiście to była wymówka, bo chcieli mieć na mnie oko. Od kiedy przejąłem od nich część obowiązków minęły trzy lata i przyznam się, że jestem dobry w tych wszystkich papierkowych sprawach, czego się chyba nikt po mnie nie spodziewał.
– A co robisz w hotelu Pawła, huh?
– To mój kuzyn, przy okazji spotkania z nowymi klientami, chciałem zobaczyć legendarny babciny hotel.
Otworzyłam szeroko usta i przyjrzałam mu się dokładniej, nie wydawał się być podobny do mojego szefa, ale nie zawsze członkowie rodziny wyglądają podobnie.
– Twój ojciec jest drugim marnotrawnym synem założycielki – stwierdziłam oszołomiona.
Noah nie wytrzymał i wybuchł śmiechem, zwracając tym samym uwagę innych klientów na naszą dwójkę. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się przepraszająco do wszystkich, po czym delikatnie kopnęłam chłopaka w nogę, żeby się uspokoił.
– Za co?
– Uspokój się, ludzie patrzą.
– Nic mnie to nie obchodzi, nie jestem stąd.
– Ale ja jestem stąd – powiedziałam śmiejąc się radośnie, jednak mina chłopaka momentalnie sposępniała. Podrapał się po głowie i gwałtownie podniósł się z krzesła.
– Zaraz wrócę, muszę do kogoś zadzwonić.
I wyszedł. Widziałam go z daleka, jak stanął w drzwiach wyjściowych i nerwowo zaczął szukać jakiegoś numeru w telefonie. Nie miałam pojęcia, do kogo zadzwoni, ale nie wyglądał na radosnego. Widziałam jak czeka, aż ktoś się odezwie, jednak po kolejnych sekundach sprawa była jasna, nikt nie odebrał. Widocznie wkurzony chłopak zaczął wracać do stolika, mówiąc odrobinę zbyt głośno do komórki.
– To ważne, zadzwoń!
Z jakiegoś powodu zachowanie chłopaka wywołało u mnie niepokój, nie miałam już ochoty na żarciki i opowiadanie o sobie. Odczuwałam dziwne wrażenie, że powinnam o czymś wiedzieć. Tylko, co to takiego było i dlaczego dotyczyło nowo poznanego mężczyzny? Tego nie mogłam zrozumieć, jednak postanowiłam trochę poszperać i dowiedzieć się więcej na temat życia kuzyna Pawła. Kto wie, może wynajdę jakieś brudne sekreciki? Tak, myszkowanie było zdecydowanie dobrym pomysłem na spędzenie któregoś wolnego dnia, bo w końcu trzeba mieć jakieś hobby, prawda?

A


2 komentarze:

  1. Trzy lata? No to Lisa zginęła na naprawdę długo czasu! Dziękuję za wyjaśnienia co działo się podczas jej nieobecności, gdybym tego nie przeczytała, wierciłabym Ci dziurę w brzuchu żebyś co dodała :P
    Podejrzewam, że Noah to tak naprawdę Lucas, mam rację? Liczę na to, że wkrótce dowiemy się jak ją znalazł - czy to Thomas mu pomógł ją odnaleźć czy sam na własną rękę tego dokonał. Ciekawa jestem do kogo Lucas chciał zadzwonić. Obstawiam Thomasa :)

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko powoli się wyjaśni, chcę teraz pokazać jak wygląda nowe życie Lisy, a raczej Izabeli :)
      Nie, Noah to nie jest Lucas, tylko kolega z drużyny Aleksa. Chyba tylko raz o nim wspomniałam w tym opowiadaniu, a przynajmniej aż do teraz :) Noah spotkał ją naprawdę przez przypadek :) Tyle mogę wytłumaczyć.
      Lucasa, jeszcze przez jakiś czas nie będzie.
      17 rozdział będzie łączył akcję z 16 (dodałam go już do spisu treści), ale w 18 może i coś będzie o Lucasie, bo akcja będzie 3 miesiące wstecz z perspektywy Alyson. A przynajmniej takie mam plany :)

      Usuń