piątek, 21 listopada 2014

1. New school. New life.

Santos
Szkoła zawsze była dla mnie jedynie wyrafinowaną formą tortur, wymyśloną i stosowaną przez dorosłych. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole, piątej w tym roku. Za każdym razem za zmianą szkoły kryły się inne powody, ale jedno pozostawało niezmienne – starsi ludzie mnie nienawidzą. Nie pomyślcie, że to wyolbrzymiam, nawet własny ojciec ze mną nie rozmawia. O tak, nasze relacje nie są ani zdrowe, ani normalne. Wciąż mi nie wierzycie? Dobrze, w takim razie coś wam powiem i dla waszego dobra zapamiętajcie to: Miguel Modesto (z hiszp. skromny) jest czystym złem, zajmuje się rzeczami o których nigdy nie chcielibyście usłyszeć. A kim ja jestem? Jego zepsutym synem, porażką i obawą, że nie znajdzie osoby, która mogłaby odziedziczyć po nim imperium.
Wszedłem do sekretariatu, małego pokoiku o przygnębiająco białych ścianach. Naprzeciwko wejścia siedziała drobna blondynka notująca coś zawzięcie w swoim mikroskopijnym kalendarzyku.
- Jestem... – zacząłem.
- Wiem kim jesteś, pośpiesz się, masz zajęcia w sali numer pięć – powiedziała nie podnosząc na mnie wzroku.
Zrobiłem co powiedziała, może to się wydawać dziwne, ale ta mała istota miała w sobie coś przerażającego. Nie, nie bałem się jej, po prostu nie chciałem z nią rozmawiać ani chwili dłużej. Moje rozmyślania i monologi wewnętrzne przerwał huk. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem dziewczynę leżącą na podłodze. Co miałem zrobić? W takich chwilach słucha się instynktu. Podbiegłem do niej i nie pytając o pozwolenie, postawiłem ją na nogi.
Patrzyła się na mnie jak na idiotę. Nikt, nigdy nie miał na tyle odwagi, żeby tak na mnie patrzeć. Zaśmiała się i po chwili pobiegła w głąb korytarza. Jeżeli wszystkie dziewczyny będą się ze mnie śmiały, to naprawdę długo tutaj nie zostanę.
Westchnąłem dramatycznie, chociaż nikt nie mógł tego usłyszeć. Przyjrzałem się drzwiom obok mnie i zacząłem żałować, że nie zdążyłem zapytać się tamtej dziewczyny o drogę. Już wam tłumaczę z czym miałem problem, byłem na parterze, gdzie zamiast najmniejszych numerów widniały same setki. 101, 102, 103 – mijałem kolejne gabinety, co było tylko stratą czasu. Zatrzymałem się i zacząłem mówić do samego siebie.
Pomyśl idioto, skoro szukasz gabinetu numer pięć, to oznacza, że znajdziesz go gdzieś na dole. Pytanie brzmi, co za psychopaci prowadzą zajęcia pod ziemią.
Długo nie musiałem czekać na znalezienie odpowiedzi. W ciemnej klasie zobaczyłem siedzącą za biurkiem Anabelle. Moja znienawidzona przez ojca ciotka i jednocześnie jedyna krewna od strony mamy.
Poznała mnie i była bardzo zdziwiona, oboje mieliśmy świadomość, że ten zbieg okoliczności był czymś niesamowitym. Ojciec zawsze izolował  mnie od matki i jej rodziny a teraz nieświadomie sam wepchnął mnie w sidła jednej z nich. 
Anabelle wstała i rzuciła mi się na szyję. To było dziwne, bo ostatni raz jak się widzieliśmy była ode mnie znacznie wyższa. Tak, nie widziałem ciotki od dzieciństwa i szczerze mówiąc nie jestem pewien jakim cudem ją jeszcze pamiętam.
- Santi, to naprawdę ty. Nie wierzę, że mogę cię zobaczyć. Twoja matka byłaby z ciebie taka dumna, wyrosłeś na silnego mężczyznę. – Spojrzała na mnie swoimi przepełnionymi łzami oczami i uśmiechnęła się. – Nie zniszczył cie, to jest najważniejsze.
- Anabelle, nie wiesz o czym mówisz, nie czytałaś moich akt. W wieku dziesięciu lat udało mi się podpalić internat.
Zaśmiała się ocierając spływające po policzkach łzy. Nie umiałem się powstrzymać, przytuliłem ją a ona jeszcze bardziej zaczęła płakać.
- Przepraszam – powiedziała po dłuższej chwili do wszystkich uczniów w klasie – Santos jest moim siostrzeńcem, którego nie widziałam od bardzo dawna. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie, Santos – spojrzała na mnie poważnie – usiądziesz obok Lisy.
Po raz pierwszy przyjrzałem się innym uczniom i ku mojemu zaskoczeniu jedyne wolne miejsce znajdowało się obok dziewczyny, którą wcześniej spotkałem.
Nie odzywała się do mnie przez całą lekcję a potem szybko wyszła. Niepotrzebnie uciekła, bo i tak musiałem porozmawiać z ciotką. Nie poprosiła mnie o to, ale wiedziałem, że tego chce. Usiadłem naprzeciwko niej a ona czule złapała mnie za ręce.
- Czy Miguel przyjechał tutaj z tobą?
- Nie mieszkam z nim od czasu, gdy skończyłem siedem lat. Moje życie to wieczna podróż i tułanie się po internatach. Tym razem wynajął mi kawalerkę, więc nie jest aż tak źle.
Wyjęła mały notes – czy tutaj wszyscy mają takie miniaturowe zeszyciki? – od razu zaczęła coś pisać. Dopiero, gdy podała mi wyrwaną kartkę, zobaczyłem numer komórki i adres.
- Zawsze możesz do mnie przyjść lub zadzwonić. Mieszkam w małym mieszkaniu, ale mam pokój dla gości, więc zapraszam.
- Nie zostanę tutaj długo, jeszcze nigdy nie skończyłem roku w szkole w której go zacząłem.
- Teraz wszystko się zmieniło – mocniej ścisnęła moją rękę – jesteś we właściwym miejscu.


Lisa 
Santos nie wyglądał na chłopaka, który ma w rodzinie kogoś takiego jak mgr Adamczyk. Nie mam nic przeciwko jego ciotce, ale ona zwraca naprawdę dużą uwagę na dyscyplinę, a on chyba nigdy o czymś takim nie słyszał. Przez całą godzinę sapał mi nad uchem, no dobrze, może trochę przesadzam, ale było widać, że nie jest przyzwyczajony do bezczynności. I jeszcze ta akcja z podpaleniem! Zapowiada się ciekawy rok.
Wyszedł z klasy pod koniec przerwy, nie zobaczył mnie od razu, ale chyba wyczuł moje spojrzenie. Musiał je wyczuć, bo w pewnym momencie podniósł gwałtownie głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Pomyślałam, że cie oprowadzę, ale teraz już nie mamy na to czasu.
- Nic nie szkodzi, mamy razem zajęcia, jeszcze mi to zrekompensujesz – powiedział uśmiechając się szelmowsko.
- Skąd... – zaczęłam.
- Ciotka sprawdziła nasze plany i są identyczne.
- Szlag.
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, miałam tylko nadzieję, że nie będzie sprawiał mi problemów. Parsknęłam śmiechem zdając sobie sprawę z absurdalności tych słów. Santos na pewno będzie sprawiał problemy, pytaniem jest czy jego ciotka pomoże mu w tuszowaniu jego potknięć.
"Nie zadawaj się z nim" – usłyszałam w głowie znajomy głos.
- Odczep się ode mnie – warknęłam pod nosem, wyjątkowo nie wzbudzając swoim zachowaniem niczyjej uwagi.
Czasami naprawdę miałam dosyć słuchania głosów a dokładniej jednego głosu, który chciał mną rządzić.
- Jesteśmy na miejscu – rzuciłam automatycznie a Santos odetchnął z ulgą.
- Całe szczęście, bałem się, że tym razem zajęcia odbędą się na strychu. Ten budynek jest przerażający.
- Poczekaj z takimi opiniami do zajęć z baryłką.
- Kim?
- Nauczyciel, który mówi sam do siebie i jako jedyny śmieje się ze swoich żartów. Ach i zapomniałam Ci powiedzieć, że kolekcjonuje żywe pająki.
Zobaczyłam Aleksa i uśmiechnęłam się do niego. Wzrok Santosa automatycznie powędrował w tym samym kierunku.
- Na tej lekcji będziesz musiał zająć się sobą, bo ja mam już z kim siedzieć – powiedziałam Santosowi na odchodne.
Wiem, to nie było miłe, ale nie byłam pewna jak się zachowywać w jego towarzystwie. Nigdy też nie marzyłam o zostaniu niańką na pełen etat.
Aleks nawet nie zauważył obecności nowego ucznia, przez całą lekcję dostawałam od niego karteczki zawierające nowe plotki. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl o jego zachowaniu, mężczyźni naprawdę w plotkowaniu byli gorsi od kobiet.
- Kim jest ten chłopak, który ciągle się tobie przygląda? – zapytał, gdy dwie godziny później siedzieliśmy w stołówce.
Odwróciłam się i zobaczyłam siedzącego z nogami na stoliku Santosa. Uczniowie młodszych klas mijali go szerokim łukiem, ale według mnie nie mieli się czego bać.
"A może jednak? Chyba tylko ty w tej szkole nie posiadasz instynktu samozachowawczego."
Zignorowałam głosy i pomachałam Santosowi ręką, nic się nie stanie jeżeli pomogę mu się odnaleźć w szkole. Aleks był oczywiście zadowolony z takiego obrotu spraw, ponieważ mógł zebrać materiały na kolejne plotki. Santos chyba wyczuł zamiary Aleksa i niewzruszony opowiedział o wszystkich swoich wybrykach. Ewidentnie chciał być brany za niebezpiecznego i szalonego. Osobiście sądziłam, że jest po prostu dzieciakiem chcącym zrobić na złość rodzicom. Aleks jednak nie podzielał moich przypuszczeń, w jego oczach Santos był drugim ojcem chrzestnym.


Lucas
Jest nieodpowiedzialna, nie powinna z nim rozmawiać! Dlaczego całe życie robi mi na złość?! Podpowiadam jej co powinna zrobić a ona to lekceważy. Nie ma pojęcia kim jest Santos, kim jest jego rodzina. Ona naprawdę nie rozumie, że znajomość z nim jest niebezpieczna. Mogą ją znaleźć.
- Nie przejmuj się tak Lisą, jest dużą dziewczynką, da sobie radę.
- Mam inne zdanie na ten temat.
Spojrzałem w błękitne oczy przyjaciela i po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że nie powinno mnie tutaj być.
- Odebraliście mi skrzydła – powiedziałem z żalem – nie rozumiem dlaczego nadal mnie tutaj trzymacie.
- Próbujemy ochronić ciebie przed samym sobą, nie możemy dopuścić do tego, żebyś do niej uciekł.
- Chyba zapomnieliście jak bardzo jest ważna, ona i jej matka są ostatnimi potomkami naszego przyjaciela, jeżeli coś się im stanie, dar zamrażania czasu przepadnie na zawsze.
Zmarszczył czoło, chciał coś powiedzieć, ale wiedział, że mam rację. Lisa nie była zwykłą dziewczyną, musieliśmy ją chronić z wielu powodów.
- To nie zmienia faktu, że żywisz do niej jakieś uczucia. Nie pozwolę Ci upaść.
Zaśmiałem się i wstałem, żeby zobaczył mnie całego.
- Naprawdę? A czy już nie upadłem, a może znasz jakieś inne określenie na anioła bez skrzydeł.
Zamilkł, oczywiście, że zamilkł. Zabrali mi to co czyniło ze mnie anioła a teraz wymagali, żebym zachowywał się tak jak chcą. Reguły już mnie nie obowiązywały, musieli to zrozumieć i zaakceptować, że jeżeli Lisa będzie w niebezpieczeństwie, to rzucę wszystko, żeby jej pomóc.

A

________________________________________________
Pierwszy rozdział nie jest za długi, ale później się rozkręcę.
Na tą chwile chciałam was wprowadzić w akcję opowiadania.

Mam taką propozycję dotyczącą nazywania "par".
Lisa + Lucas = Lilu
Lisa + Santos = Sali // Sanlisa

Lisa

5 komentarzy:

  1. Pierwsza! ;)
    Moim zdaniem rozdział ma długość w sam raz :P
    Zwykle nie czytam opowieści o aniołach i zaczęłam się przestawiać na tematykę bardziej przyziemną. Mimo to, wpis mi się podoba. Fajnie, że trafiłam na rozdział 1 i nie muszę nadrabiać zaległości. :)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie. http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że nawet osobom nie gustującym w takiej tematyce podoba się jak piszę. Oczywiście jak będę miała chwilę, to przeczytam twoje opowiadanie :-D

      Usuń
  2. Mnie też długość nie przeszkadza :)
    Napierw literówki:
    zając
    zająć
    Cię z małych liter
    Nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam to opowiadanie, ale póki co wydaje mi się, że Lucas będzie dobrym aniołem, a Santos tym złym, który będzie ciągle mieszał. Mam rację? :P Rozdział fajny, nie spodziewałam się, że bohaterów umieścisz w szkole, myślalam, że bohaterka jest trochę starsza, ale tak też jest w porządku. Piszesz intrygująco, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
    Jak dla mnie możemy nazywać pary w ten sposób, nie widzę problemu.
    Czekam na rozdział 2.
    Pozdrawiam

    www.amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucas jest aniołem a Santos postacią fantastyczną i dlatego aniołek tak się go obawia :-) A co do szkoły, to według pierwszej wersji Lissa nie chodziła do szkoły. Szybko zrezygnowałam z takiej wersji, bo po zmianach łatwiej mi było wprowadzić Santosa do opowiadania.

      Bardzo się cieszę, że podoba ci się jak piszę. Od wieków nie pisałam opowiadań na blogach i dopiero jak do tego wróciłam przypomniałam sobie jak miło jest czytać komentarze osób, które to czytają :-)

      Usuń
  3. Santi moim zdaniem jest zupełnie niegroźny, taki dzieciak co chce się popisać przed nowymi kumplami i zdobyć popularność sam chwaląc się swoimi wybrykami. Jego spotkanie z ciotką trochę dziwne i nietypowe.
    Wprowadziłaś też strasznie dużo bohaterów od razu. Brakuje mi trochę opisów - miejsc, sal, wyglądu, jedzenia na stołówce. Gdyby było trochę więcej szczegółów to byłoby super.
    Nie wiem dlaczego ale nie polubiłem Lucasa.
    Podoba mi się motyw upadłych aniołów i jestem ciekaw jak go rozwiniesz, ile z niego wykorzystasz. Czy nawiążesz do biblijnego Lucyfera czy też Sataniela, czy jeszcze do czegoś innego...
    O samej Lisie jak na chwile obecną to nie mam zdania. Wydaje się być typową nastolatką o nietypowym darze - słyszy głosy, to trochę tak jakby była chora psychicznie.
    Nazywanie par mi nie przeszkadza, bylebym się nie pogubił, więc lepiej wykorzystywać tylko 2 litery z każdego imienia (Sali brzmi lepiej niż ta druga wersja).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń