niedziela, 1 listopada 2015

21. Siostra i bezdomny

Santos

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, przede mną stała moja, nigdy niezaakceptowana przez ojca, siostra. Przyjrzałem się jej dokładniej i doszedłem do wniosku, że bardzo się zmieniła, ale w końcu ostatni raz widzieliśmy się jak byliśmy dzieciakami. Matka zabrała ją ze sobą, gdy uciekała od ojca. Mnie zostawiła… Anabelle opowiadała mi, że ojciec specjalnie rozpuścił różne plotki na temat tego, co się z nimi stało, nikt jednak nie znał prawdy, nawet Miguel. A przynajmniej nie wiedział tego na pewno.

– Niki? – zapytałem niepewnie, a ona nie reagując na moje pytanie z błyskiem w oczach, wyjrzała za moje ramię z zaciekawieniem.

Poczułem jak jej drobne ręce zdecydowanie odsuwają mnie na bok, gdy dostrzega coś w kawiarni. Zrobiła krok naprzód, a jej zwiewna niebieska sukienka uniosła się na wietrze. Niezadowolona zmarszczyła czoło i z niezrozumiałym jak dla mnie wyrzutem, zapytała:

– Dlaczego Isa pije kawę z tym przeklętym Nefilim?!

– O! Widzę, że znasz już wszystkich – mówię udając lekki ton. – Sam chciałbym wiedzieć, dlaczego Lisa z nim rozmawia.

– Isa – poprawia mnie machinalnie siostra, a ja kręcę głową, chociaż nie może tego zobaczyć, bo stoi odwrócona do mnie tyłem.

– Nazywa się Lisa i z jakiegoś powodu nie pamięta swojego prawdziwego życia.

Niki spojrzała na mnie zamyślona, nie znajdując jednak poszukiwanych przez siebie rozwiązań zagadki, chwyciła mnie za rękę i poprowadziła w stronę ławek.

– Lepiej, żeby nas nie zauważyli – powiedziała przez ramię, narzucając mi jednocześnie zabójcze tempo marszu.

Usiedliśmy naprzeciwko ratusza, jednak nikt nam nie przeszkadzał, bo każdy gdzieś się śpieszył, takie były uroki miasta. Spojrzałem uważnie na siostrę, która zaczesała włosy za ucho i od razu przeszła do rzeczy, mówiąc:

– Piłeś?

– Co? – zapytałem zdezorientowany, a ona pokręciła głową z dezaprobatą.

– Musisz się wystrzegać złych nawyków, inaczej zapanuje nad tobą mroczna strona.

– Uciekłaś razem z matką, zostawiłyście mnie samego z ojcem na tyle lat, więc śmiem twierdzić, że odrobina alkoholu nie jest gorsza od jego towarzystwa.

– Jak sobie chcesz – burknęła pod nosem niezadowolona i wyciągnęła z torebki telefon.

Zignorowała mnie zupełnie, podczas zajmowania się małym urządzeniem, które przypomniało mi o nieodebranych telefonach, a te natomiast przywołały wizję Lisy i Thomasa w kawiarni. Nie mogąc tego znieść, zapytałem:

– Do kogo piszesz?

– Do mamy, powinna wiedzieć, że coś się dzieje. I odpowiadając na to, co plącze się w twoim móżdżku: nie, nie mieszkam z nią.

Skinąłem lekko głową i ignorując piszącą na komórce Niki, zapatrzyłem się w niebo. W poszukiwaniu Lisy zjechałem razem z Aleksem całe Stany i połowę Europy, a jak się okazało była w tym samym kraju i mieście, co moja przyszywana siostra.

Siostra. Tak naprawdę nie wiem skąd ją mama wytrzasnęła, bo pewnego dnia przyprowadziła trzęsącą się z zimna Nikolę i oznajmiła ojcu, że ta dziewczyna z nimi zamieszka. Nie muszę pewnie mówić, że to się mu nie spodobało, chociaż szczerze mówiąc mało z tego czasu pamiętam, bo ledwo odrosłem wtedy od ziemi. To właśnie od pojawienia się w naszym życiu Niki, zacząłem zauważać, że mama popłakuje w tajemnicy, a ojciec zachowuje się, co najmniej źle, żeby nie powiedzieć okrutnie. Matki chyba nigdy nie szanował, ale Nikolą po prostu gardził, szczególnie gdy nie kryła się ze swoją dobrocią, której jej zazdrościłem.

– Santos! – krzyknęła Niki.

Spojrzałem na siostrę zdezorientowany, a ona pokazała znacząco na ekran swojego telefonu. Nie wiedziałem o co jej chodzi, więc wzruszyłem ramionami, co tylko ją zirytowało.

– Gdybyś słuchał mnie za pierwszym razem, to wiedziałbyś o co mi chodziło – powiedziała ironicznie, a po sekundzie dodała już poważnym głosem: – Matka kazała mi ciebie sprawdzić, musisz mi udowodnić po której stronie jesteś.

– Skrzydła – szepnąłem do siebie, a ona pokiwała lekko głową. – Nie będzie zadowolona, moje skrzydła nie mają jednego koloru. Muszę ciągle uważać, żeby czerń ich nie zdominowała, bo wtedy…

– Ojciec przejmie nad tobą kontrolę – dokończyła za mnie smutno.

Lucas POV

Latanie nad miastem pomagało mi się uspokoić, tej nocy było jednak inaczej. Właśnie oglądałem rozświetlone miasto i pędzące po pustych o tych godzinach ulicach samochody, gdy w mojej głowie pojawił się niewyraźny obraz. Zobaczyłem Lisę. Starszą i odmienioną, trzymała mocno filiżankę i z całych sił próbowała zapanować nad swoimi emocjami. Była zdenerwowana, ale nie wiedziałem dlaczego, bo nadal nie miałem dostępu do jej myśli. Mimo wszystko uznałem to za duży postęp, więc szybko skierowałem się do obskurnego szarego budynku w nieciekawej dzielnicy, bo to właśnie tam znajdowała się Alyson.

Podekscytowany otworzyłem drzwi Centrum Pomocy na oścież i nie przejmując się zdziwionymi spojrzeniami, wparowałem bez pukania do niewielkiego gabinetu Alyson. Zajmowała się urazami, chorobami i wszystkim, co mogła uleczyć medycyną lub potajemnie swoją mocą.

Siedziała za biurkiem w białym fartuchu i ze związanymi wysoko w kucyk włosami, które delikatnie błyszczały w sztucznym świetle żarówek, to połączenie sprawiło, że wyglądała zaskakująco profesjonalnie. Naprzeciwko niej siedział trochę ubrudzony mężczyzna, ale co zaskakujące, wyglądał naprawdę schludnie. Twarz mężczyzny odwróciła się w moją stronę i rozpoznałem w niej jednego ze stałych pacjentów Alyson.

– Stało się coś niesamowitego – powiedziałem ignorując pacjenta.

– Proszę przyjść z tym do mnie na wizytę za tydzień, ale wcześniej w razie potrzeby może przyjść pan do mnie do domu. Zawsze służę noclegiem, działającym prysznicem i gorącym posiłkiem – powiedziała łagodnie Alyson, ignorując mnie zupełnie.

– Dziękuję, jesteś aniołem – powiedział mężczyzna zachrypniętym głosem, patrząc prosto w oczy mojej przyjaciółki.

Dopiero wtedy zauważyłem, że mężczyzna jest w wieku podobnym, co ciało Alyson. Zastanawiałem się czy ten pacjent czasem nie przychodzi tutaj tylko ze względu na lekarkę, bo to wyglądało podejrzanie. Musiałem też przyznać, że jeżeli miałem rację, to ten osobnik miał pecha, ponieważ Alyson nigdy nie odwzajemniłaby jego uczuć.

– To moja praca – odpowiedziała Alyson i… Czyżby ona zapłonęła rumieńcem?

Pacjent wyszedł, a ja stałem jak sparaliżowany wpatrując się w brunetkę do czasu, aż nie przypomniałem sobie powodu mojej wizyty.

– Widziałem Lisę!

– Na żywo? – zapytała z powątpiewaniem zapisując coś w papierach.

– Nie, w umyśle. Może uda mi się ją w końcu odnaleźć! – mówię podekscytowany.

W pomieszczeniu rozlega się huk wywołany zrzuceniem na podłogę lampy. Alyson wygląda na wściekłą, powoli wstaje i podchodzi do mnie, wbijając jednocześnie we mnie rozwścieczone spojrzenie, jakiego bym się po niej nigdy nie spodziewał.

– Daj jej spokój – warczy rozgniewana. – Nie dość skrzywdziłeś to dziecko?! Przez twoją chorą obsesję doszło do tego, że Thomas ją ukrył i wiesz, co? Nie dziwię mu się, bo trzeba ją chronić nie tylko przed upadłymi, ale również przed jej własnym aniołem stróżem, bo ty mój drogi nie myślisz już racjonalnie. Tłumaczysz swoje zachowanie wiarą, że mogłaby zastąpić Raziera, ale ona nawet nie dokonała wyboru. Rozumiesz? Wiedzielibyśmy gdyby opowiedziała się po którejś ze stron, a tak się nie stało. Może jej przeznaczeniem jest ludzkie życie, nie pomyślałeś o tym, prawda? Oczywiście, że nie pomyślałeś, bo zakochałeś się w niej, a ta samolubna miłość niszczy i ciebie i ją, a to dlatego, że ona nigdy nic do ciebie nie czuła i nie poczuje. Zaakceptuj wreszcie, że nawet, gdy zacząłeś chodzić z nią do szkoły, ona wolała Santosa. Tak, nie przesłyszałeś się, wolała twojego potomka, zwykłego Nefilim, którego zawsze wszyscy opuszczali.

– Nie przypuszczałem, że się tak zachowasz – powiedziałem zawiedziony, a ona wybuchła śmiechem.

– Prawda boli, prawda? – zapytała zaczepnie, ale już nic jej nie odpowiedziałem. Nie mogłem, bo wybiegłem z budynku i poszybowałem w stronę gwiazd.

A

Rozdział jest cały i gotowy na czas, naprawdę nie wiem jakim cudem i cieszę się, że miałam rozdział strażniczki w zapasie, bo sprawdzę go i dodam, bo nie miałabym kiedy go napisać. Wszystko na wariata ostatnio robię, ale jest też mały powód dlaczego tak się dzieje, parę dni temu wzięłam szczeniaka ze schroniska i nie mam kiedy usiąść do laptopa, bo ciągle coś się dzieje, Urwis jeden :) 
Miłego tygodnia życzę :)

2 komentarze:

  1. Na początek gratuluję wzięcia szczeniaka pod swój dom (zwłaszcza, że jest ze schroniska, bo bardzo się cieszę gdy ktoś nie kupuje zwierząt, a przygarnia. To godne pochwały! Sama mam u siebie zwierzę, które adoptowałam, więc wiem, że to niezłe wyzwanie, ale i wielkie szczęście). Powodzenia :)
    Odnośnie opowiadania - dziękuję za perspektywę Lucasa. Ja nie wiem czemu się go tak uczepiłam, ale to on bardziej pasuje mi do Lisy, niż Santos. Nie wiem czy to przez to, że jest jej aniołem stróżem, czy jest coś w nim tajemniczego, ale mam nadzieję, że kiedy Lisa pozna go w tym nowym życiu, to się w nim zakocha :) Albo przynajmniej skomplikujemy jej wybór pomiędzy Santosem a Lucasem.
    Postać Niki wzbudza sympatię :)
    Czekam na kolejny rozdział.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucas, Lucas... Jeszcze nie wiem co ja z nim zrobię, ale w końcu będzie musiał wrócić i namieszać wszystkim w życiorysach :)
      A jeśli chodzi o psa...
      Dziękuję :) Muszę jeszcze małego paru rzeczy nauczyć, jednak oduczanie gryzienia podczas ząbkowania niespecjalnie mi się udaje. A tak poza tym to taki tchórz z tego szczeniaka, boi się ciemności na dworze i bardzo szybko mi dygocze z zimna, a futro ma przecież grube, wygląda jak mały niedźwiadek :D I niby jest młody, bo to 2/3 miesiące (czyli za długo nie był w schronisku), ale bardzo jest żądny uwagi, na początku piszczał upominając się o wzięcie na ręce i pogłaskanie, nie wspominając o tym, że chodził za domownikami krok w krok :)

      Usuń