piątek, 15 maja 2015

9. Przerażający bracia


- Jak się teraz czuje?
- W końcu zasnęła, musisz coś zrobić, bo Less cierpi przez twoje tajemnice.
Less to Less tamto, miałem już dosyć słuchania irytującego głosu Toma. Parę minut temu zadzwonił do Lucasa, który postanowił rozmawiać na głośniku. Niestety.
Ciotka co jakiś czas szeptała do mnie coś uspokajającego, ale nie rozróżniałem poszczególnych słów, bo mój mózg myślał tylko o jednym, a mianowicie o tym, że Lisa jest teraz z idiotą, który nie zachowuje dystansu. Może jestem przewrażliwiony, ale zwracanie się do kogoś za pomocą zdrobnień zdradza chyba jakiś stopień zażyłości, czyż nie?
- Santos - podnoszę głowę na dźwięk swojego imienia i zauważam, że przede mną siedzi teraz Alyson, która patrzy na mnie łagodnie. Czasami mam wrażenie, że jako jedyna wie, co kotłuje się w mojej głowie, szkoda, że to ona nie zapoczątkowała mojego rodu.
- Tak? – odpowiadam.
- Nic, po prostu teraz będziemy omawiali ważne kwestie i potrzebna jest nam twoja uwaga.
- Dobrze.
Lucas przewrócił oczami i stanął pod białą tablicą. Ostatnio było to jego ulubione miejsce, ciągle tam stał i nas pouczał.
- Jak pewnie słyszeliście, Lisa miała sen. Nie można go brać dosłownie, chociaż nieco niepokojący jest wpływ tego koszmaru na jej psychikę. I tutaj powstaje pytanie, czy to było zwykłe przeczucie, czy jednak ktoś się o niej dowiedział i jawnie nam grozi?
- Mój ojciec nie wie o niej, nawet jeszcze tutaj nie przyjechał.
- On nie jest jedynym demonem na świecie – powiedziała bez emocji Alyson.
- To co robimy? - pytam, chcąc jak najszybciej móc się czymś zająć.
- Ty nic nie robisz - mówi chłodno Lucas. - Razem z Anabelle zajmiecie się swoim ludzkim życiem, Alyson będzie was chroniła, a ja sprawdzę co słychać u moich wrogów.
- A jak do nich dotrzesz? – zapytała ironicznie Alyson. – Może polecisz? O tak, proponuję lot na skrzydłach, które ci odebrali.
- To ty nie jesteś już aniołem? - zapytałem nim zdążyłem się powstrzymać.
Lucas spojrzał na mnie surowo, ale z jakiegoś powodu nie udało mu się wywołać u mnie lęku.
- Nadal jestem aniołem - wycedził przez zęby.
- Co prawda nie chodziłem do szkółki niedzielnej, ale anioły powinny mieć skrzydła. Ba, nawet mój ojciec je ma – krzywię się przypominając sobie ciemne pióra porozrzucane po całym domu.
- Ani słowa więcej, uczestniczysz w tym spotkaniu tylko ze względu na moją dobroduszność.
- O tak, jesteś bardzo dobroduszny, wielki łaskawco. A teraz pozwól, że stąd wyjdę i pójdę do swojego mieszkania.
- Ani mi się waż – warczy groźnie.
- Mogę robić, co chcę.
- A jeżeli pojawi się tam twój ojciec?
- Ponarzeka, jakiego to ma nieudanego syna i pojedzie do domu.
- Może wyczuć, że przebywałeś wśród nas.
- W takim razie szybciej stąd wyjdę, żeby ten zapach nie przykleił się do mnie na stałe.
- Santos, przestań się tak zachowywać – wtrąca się Anabelle, którą ignoruję.
Od czasu, gdy pojawiły się te anioły, mam wrażenie, że moja ciotka przestała mieć własne zdanie i bardzo mi się to nie podoba.
Nie czekając na niczyją aprobatę wychodzę i zostawiam ich pogrążonych w knuciu przeciwko mojemu jakże przerażającemu ojcu. Nie zamierzam ani chwili dłużej katować się wizją przyjazdu tatusia, więc wyciągam telefon i po rutynowym powstrzymaniu się od napisania do Lisy, wybieram numer Aleksa i cierpliwie czekam aż odbierze.
- Tak? – odzywa się trochę zdeformowany głos chłopaka.
- Tutaj Santos – mówię, pomimo tego, że na pewno wyświetliło się Aleksowi, kto dzwoni. – Nie mam co ze sobą zrobić, może masz dzisiaj trochę czasu?
- Właściwie, to szykowałem się do meczu z chłopakami, możesz się do nas dołączyć, wyślę ci adres sms-em.
- Ok, będę za piętnaście minut.
Szybko pojechałem do domu po strój na przebranie i popędziłem na boisko. Nawet cieszyłem się z takiego obrotu spraw, sport da mi tylko pretekst do tego, żebym mógł wyładować na czymś swoją frustrację.
Na miejscu okazało się, że wszystkich chłopaków znam ze szkoły, chociaż tak naprawdę z większością nie rozmawiałem. Ot taki urok niewielkich miejscowości, wiesz jak większość ludzi się nazywa, możesz wyrecytować ich życiorys, a nie musiałeś z nimi zamienić nawet słowa. Właściwie, to dzieje się tak nie tylko w małych mieścinach, a to za pomocą serwisów społecznościowych, które moim skromnym zdaniem są złem wcielonym.
Podczas ciągłego biegu, i przejmowania piłki, poczułem ulgę, bo na koniec meczu byłem tak zmęczony, że nie miałem siły myśleć o aniołach, demonach, ani o tym, że Lisa wyjechała z byłym chłopakiem na jakieś odludzie.
- Idziesz z nami do baru? – rozlega się za mną potężny baryton.
- Jasne – odpowiadam słabo i zaczynam wlec się za chłopakami.
Jak się okazało, bar był po drugiej stronie ulicy. Muszę przyznać, że potrafią wybrać miejscówkę na mecz i odpoczynek po nim.
Wszedłem do lokalu jako ostatni. Po pierwszym wrażeniu, że nie ma w tym miejscu ani odrobiny powietrza, tylko sam dym papierosowy, przyzwyczaiłem się do tego otoczenia i zacząłem dostrzegać jak to miejsce wygląda. Praktycznie wszystko było wykonane z drewna, co sprawiło, że zacząłem się obawiać o to czy jeden z klientów przez przypadek nie podpali tego baru. Naprawdę bym tego nie chciał.
- Co pijesz? – z transu wyrwał mnie głos Aleksa, który uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
- Piwo.
Chłopak pokiwał głową i odszedł na chwilę do baru, żeby złożyć zamówienie.
- To jak tam jest między tobą, a naszą małą Lisą? – zapytał jak na mój gust, trochę zbyt poważnie jeden z chłopaków. Właściwie, to miałem wrażenie, że chcą mnie przestraszyć.
- Nic, nie jesteśmy razem, za mało się znamy.
Jeden z chłopaków, mający chyba na imię Noah, wybucha śmiechem.
- Może i nie znacie się długo, ale spędzacie ze sobą naprawdę mnóstwo czasu, ludzie to widzą i są żądni plotek – mówi Ridge.
- W takim razie, teraz nie interesują się mną tylko Tomem, bo przecież jest z Lisą na tym obozie dla utalentowanych.
Noah wymienia porozumiewawcze spojrzenia z Brendanem, a ja czuję się jakby wszyscy wiedzieli o czymś, czego ja nie wiem.
- Nie zrozum nas źle – mówi Noah. – Thomas bardzo długo należał do naszej paczki, był w naszej drużynie i tak naprawdę nie jesteśmy na niego wściekli, dlatego że zostawił drużynę, bo jesteśmy świadomi tego, że nie zawsze można wygrywać. Mamy mu za złe coś innego. Tom zostawił Lisę i naraził ją na te wszystkie plotki, a my nie mogliśmy jej ochronić przed tym całym bałaganem, który ten idiota zrobił.
- Dlaczego tak bardzo wam na niej zależy? – pytam.
Odpowiada mi Aleks, który właśnie wrócił do stolika.
- Przyjaźniłem się z nią od dziecka, więc gdy zacząłem uprawiać sport, chodziłem z nią na każde spotkanie, wiesz taka moja jednoosobowa grupa wsparcia. Po pewnym czasie wszyscy zaczęli traktować ją jak siostrę. No wiesz, taką młodszą siostrzyczkę, którą trzeba chronić.
Przyglądam się po kolei wszystkim siedzącym tutaj chłopakom i zdaję sobie sprawę z tego, że to prawdopodobnie nie wszyscy, których powinienem się bać.
Cała sale nagle jakby zamilkła, a ja przerażająco głośno przełykam ślinę i mówię:
- Czyli, jesteście w pewnym sensie jej przewrażliwionymi braćmi?
- Tak – odpowiadają chórem.
- I powinienem się was bać – stwierdzam, ale oni i tak mi odpowiadają:
- Tak.
- Mam przerąbane – mówię, a oni zaczynają się śmiać.
Mi jednak nie jest do śmiechu, jestem aż za bardzo świadomy tego, że jeżeli spróbuję czegoś więcej z Lisą i nam nie wyjdzie, to ta grupa napakowanych gości dopilnuje, żebym tego pożałował.
No tak, jak mogłem się łudzić, że cokolwiek będzie łatwe.


A

1 komentarz:

  1. Hej :)
    Perspektywa Santosa bardzo mnie ucieszyła :) Zazwyczaj widzimy świat oczami Lisy, a dobrze jest mieć taką małą odmianę i poznać myśli Santosa.
    Chłopak boi się przyszywanych braci Lisy? Hehe, nie mogę sobie tego wyobrazić. Prędzej powininen bać się ojca lub demonów aniżeli zwykłych facetów. Przeciez go tak na serio nie skrzywdzą. Mówić to jedno, robić to drugie.
    Szkoda, że Santos jednak nie zadzwonił do Lisy, bo ciekawa jestem co u niej i Toma. Liczę na to, że Tom jest uczciwy i nie zrobi jej krzywdy.
    Z tego rozdziału wynika, że anioł, któremu odcięto skrzydła, to Lucas. A przynajmniej ja tak zrozumiałam. I to by się zgadzało - ciekawa jestem tylko czemu to zrobili? Czyżby przez Lisę tyle wycierpiał? :(
    Mam nadzieję, że niedługo poznam odpowiedzi na wszystkie pytania:)
    Czekam na kolejny rozdział.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń