środa, 7 października 2015

2.1 – dodatkowy rozdział

Lisa
Późnym popołudniem siedziałam z Ashley na trybunach i jedząc musli prosto z opakowania, oglądałyśmy trening chłopaków. W skrócie podsumowując przebieg meczu, ciągle biegali za piłką, co jakiś czas przerywając po to żeby kłócić się o strzelonego gola.
– Myślisz, że kiedyś im się to nudzi? – zapytała wyraźnie znudzona Ashley.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na przyjaciółkę, która pochylała się nad swoim telefonem. Ciemne włosy z delikatnym sombre miała jak zwykle idealnie wyprostowane, podobnie było z paznokciami, które zawsze wyglądały idealnie dzięki częstym wizytom u kosmetyczki.
– Obawiam się, że mogliby to robić całymi dniami, a i tak nie mieliby tego dosyć.
Ashley podniosła głowę i skrzywiła się patrząc na boisko. Ze sportem miała tylko tyle wspólnego, że umawiała się z zawodnikami, a przynajmniej tak było w zeszłym roku, bo teraz zachowywała się tak jakby postawiła na celibat.
– Dlaczego Aleks nie ma dziewczyny?
Spojrzałam na nią zdziwiona, nigdy nie poruszałyśmy tego tematu, ale rzeczywiście Aleks trzymał się na uboczu w tej dziedzinie życia towarzyskiego. To nie było też tak, że dziewczynom się nie podobał, bo należał do reprezentacji szkoły, był nie tylko sportowcem, ale też muzykiem, a to działało na wiele dziewczyn.
– Sama nie wiem – wzruszyłam ramionami i oparłam się o krzesło, szukając uważnie na boisku swojego przyjaciela.
– Nasza paczka ma pecha odkąd nie ma tutaj Thomasa, wszyscy są samotni i zgorzkniali – wycedziła wściekła przez zęby.
Opuściłam głowę i zamknęłam oczy, nie chciałam o tym myśleć. Thomas odszedł i to przeze mnie. Nie miałam nawet okazji z nim porozmawiać o tym wszystkim, co się stało.
– Przepraszam – odezwała się Ashley. – Ale jestem na niego wściekła, nie mogę wierzyć, że wyjechał bez pożegnania, przez niego cierpiałaś.
– Nic mi nie jest – powiedziałam szybko chcąc zakończyć temat i z ulgą zauważyłam, że chłopcy rozeszli się do szatni. – Chodźmy w końcu skończyli grać.
Razem z Ashley zeszłyśmy z trybun i wyszłyśmy na parking, gdzie chwilę czekałyśmy przed samochodem Aleksa. Dzisiaj mieliśmy w planach oglądanie całą paczką filmów w jego domu, brakowało tylko Cartera, który zapadł się pod ziemię.
– Co słychać dziewczyny, podobał wam się mecz? – przywitał nas radośnie przyjaciel Aleksa.
– Ridge! – podbiegłam do chłopaka i go przytuliłam.
Znałam go długo, podobnie jak większość ludzi z drużyny. Często się widywaliśmy, ponieważ swego czasu często chodziłam wszędzie razem z Aleksem. Ridge nie był podobny do mojego przyjaciela, bo miał rude włosy i był bardziej napakowany, co zawsze odczuwałam, gdy brało mu się na wygłupy i podrzucał mnie tak jakbym była piórkiem. Nienawidziłam takich zabaw.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i w międzyczasie siknął Ashley na przywitanie.
– Koniec tych czułości – Aleks wszedł między nas i delikatnie uderzył pięścią w klatę przyjaciela na to tamten się roześmiał.
– Nie możesz mieć naszej kruszynki tylko dla siebie, pamiętaj że jest to honorowa siostra nas wszystkich.
– Naprawdę Ridge, skąd ty bierzesz jeszcze siłę na wymyślanie takich rzeczy.
– Nic nie wymyślam, a trening nie był zły, to ty wyszedłeś z formy.
– Jasne – odparł naburmuszony Aleks i bez słowa wsiadł za kierownicę swojej Mazdy.
– Co mu jest? – zapytałam szeptem kolegi, ale on tylko wzruszył ramionami.
Przytuliłam się na pożegnanie do Ridge i usiadłam obok Ashley w samochodzie Aleksa. Żadna z nas nie zaryzykowała i nie usiadła obok wkurzonego bruneta, który wyładował swoją złość jazdą niezgodną z przepisami.
Ashley pochyliła się w moją stronę i cicho zapytała:
– Myślisz, że to coś poważnego?
– Może dostał okres? – zapytałam w odpowiedzi i obie wybuchłyśmy śmiechem.
Samochód gwałtownie zahamował przed niedawno wybudowanym blokiem. Zdzwione spojrzałyśmy na siebie wymieniając niemo swoje obawy. Aleks ani nikt, kogo znałyśmy tutaj nie mieszkał.
Aleks
Byłem wściekły, od kiedy po treningu zaczepiła mnie Trina i potrzepując zalotnie rzęsami zaczęła sączyć swój jad. Widząc mój brak zainteresowania jej osobą zaczęła mówić o Lisie, co mnie tylko podminowało. Musiałem sprawdzić, czy to co mówiła jest prawdą.
Uderzałem w drzwi raz po raz niecierpliwiąc się coraz bardziej, mógłby otworzyć za pierwszym razem, a nie czekać nie wiadomo na co. Dopiero po pięciu minutach usłyszałem jak zamek się przekręca, a drzwi się otwierają i moim oczom ukazuje się brunet z obwiązanym w biodrach ręcznikiem. Nie wytrzymuję ciśnienia i uderzam go na dzień dobry pięścią w twarz.
Santos cofa się pod siłą uderzenia, ale po chwili dochodzi do siebie i otwierając szerzej drzwi, mówi:
– Wejdź i z łaski swojej nie wal mnie już po mordzie.
– Zaraz muszę wracać, bo dziewczyny czekają na mnie w samochodzie.
Chłopak zamrugał oczami i poprowadził mnie do pokoju, z którego wyszedł na chwilę po to, żeby nałożyć spodnie. Rozejrzałem się szybko i stwierdziłem, że jego mieszkanie jest idealnie bezosobowe, oprócz porozrzucanych ciuchów, telewizora, kanapy i szaf, nic tutaj nie ma. Czekałem na niego niecierpliwie, a kiedy już się pojawił, oparł się niedbale o ścianę i mierząc mnie uważnie wzrokiem, zapytał:
– Czy mogę wiedzieć, za co mi się dostało?
– To prawda, że założyłeś się o to, że w ciągu miesiąca prześpisz się z Lisą?
– Najpierw bijesz, a potem się pytasz?
– Odpowiedz – powiedziałem ostrzej niż zamierzałem.
– Nigdy nie założyłbym się o coś takiego i nie chodzi tylko o Lisę, może i jestem dupkiem, ale nie ranię dziewczyn dla zabawy.
– To dobrze – westchnąłem czując ulgę.
Lisa była dla mnie jak siostra, nie chciałem, żeby znowu cierpiała, a gdy tylko usłyszałem słowa Triny poczułem taką złość, że nic do mnie nie dochodziło. Tak naprawdę jednak byłem zły na siebie, bo ostatnim razem nie udało mi się zapobiec temu, co się stało. Ufałem, że Thomas będzie dla niej dobry, a jednak złamał jej serce. A ja głupi nawet nie zauważyłem, że coś między nimi jest nie tak.
*
– Anabelle, moja piękna Anabell... – podśpiewywał sobie pod nosem Aleks.
– Ile razy mam ci powtarzać, że nie ma takiej piosenki?!
Tego dnia denerwował mnie ja nigdy wcześniej. Chodził przybity i kłócił się ze mną, upierał się że piosenki, które zaczął nucić, leciały rano w radiu. Zobaczywszy Ashley uśmiechnęłam się i podbiegłam do niej szybko.
– Ratuj – powiedziałam nim dołączył do nas Aleks. – Zwariował, to ostatnie stadium przed psychiatrykiem.
Szatynka podniosła głowę znad komórki i uniosła zdziwiona brwi. Powędrowała swoim spojrzeniem w stronę Aleksa i skrzywiła się tak jakby poczuła coś cuchnącego.
– Śmierdzi tutaj depresją – powiedziała głośniej, żeby chłopak usłyszał.
– O co wam dzisiaj chodzi? Jestem normalny.
– W takim razie mam dla ciebie zadanie – powiedziała uśmiechając się sztucznie. – Znajdziesz Cartera – rozejrzała się po korytarzu i dodała: – Mam wrażenie, ze mnie unika. Rano jak go zawołałam na parkingu, to zaczął nagle biec jakby bał się spóźnienia na lekcje.
– Co mu zrobiłaś? – zapytałam prosto z mostu.
– Nic! – odpowiedziała szybko podnosząc do góry ręce, nawet tą, w której trzymała komórkę. Czasami zastanawiałam się czy istnieje siła mogąca oderwać ją od tego urządzenia.
– I tak bez powodu widziałam go na parterze pomimo, że ma teraz zajęcia na ostatnim piętrze?
– Dzięki! Pewnie zaopatrza się w zapasy jedzenia – pocałowała mnie w policzek i pobiegła w dół schodami.
Odwróciłam się chcąc powiedzieć coś do Aleksa, jednak jego już nie było. Znudzona poszłam do klasy, gdzie usiadłam obok Santosa. Przywitał mnie swoim uroczym uśmiechem i małym przekupstwem w postaci rodzynków w czekoladzie.
– Pycha – mówię, podczas gdy nauczyciel kończy sprawdzać obecność.
– Winston! – krzyczy groźnie, a ja razem z nim rozglądam się po pomieszczeniu za Carterem.
A jednak go dopadła – przechodzi mi przez myśl zanim drzwi sali otwierają się gwałtownie. Naszym oczom ukazuje się zziajany blondyn, który mechanicznie przepraszając za spóźnienie siada ławkę przede mną. Może to nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że nigdy tutaj nie siadał, to nie było jego miejsce.
Nie muszę długo czekać żeby się wszystkiego dowiedzieć, bo gdy nauczyciel wychodzi na chwilę do sąsiedniego pomieszczenia po mapy, Carter odwraca się do mnie. Wygląda na przerażonego, przeczesuje nerwowo ręką swoje blond włosy i ściszonym głosem, mówi:
– Pomóż mi, ona nie daje mi spokoju. Ostatnio ciągle czegoś ode mnie chce. Wczoraj rozmawiałem z dziewczyną z młodszej klasy, a Ashley podeszła do nas i uwiesiła się na mojej szyi, po czym zaczęła paplać o wyjściu na miasto. Powiedz jej coś! Odstraszy ode mnie wszystkie dziewczyny ze szkoły!
– Ashley stała się zaborcza? – zastanowiłam się chwilę próbując wykluczyć oczywisty powód, jednak nie udało mi się to i musiałam zaryzykować, mówiąc: – Może podobasz się jej?
– Niemożliwe, kiedyś chciałem zaprosić ją na randkę, ale mnie wyśmiała i powiedziała, że jesteśmy przyjaciółmi, nawet mi to przeliterowała.
Santos podchwycił temat i wymachując długopisem, zaczął mówić:
– Koleś, myślę że Lisa może mieć rację. Dziewczyny są dziwne, czasami muszą trochę pobyć zazdrosne, żeby zrozumieć, że im zależy.
– Zazdrość?! – pociągnął się za włosy i niepocieszony, dodał: – Jej odkrywanie uczuć mnie wykończy. Będę s-k-o-ń-c-z-o-n-y w tej szkole. Widzicie? Nawet literowanie mi się udzieliło. Lisa, ratuj.
– A co ja mogę zrobić?
Spojrzałam na Santosa, który próbował się nie uśmiechać, jednak nie udawało mu się to i kącik jego ust raz po raz podnosił się do góry.
– Porozmawiam z nią – obiecałam.
Reszta lekcji przebiegła spokojnie, razem z dźwiękiem dzwonka wstałam i zaczęłam się pakować. Santos wyszedł razem ze mną. Poczułam w brzuchu motyle, byłam podekscytowana za każdym razem, gdy poświęcał mi uwagę ignorując przy tym inne wzdychające do niego dziewczyny. Nie żebym wzdychała do niego, po prostu uważałam, że jest interesujący. Tak, to sztywne określenie wcale nie wzbudza podejrzeń.
– Możemy porozmawiać? – zapytał, a ja przytaknęłam głową.
Poszliśmy do auli, która w zwyczajne dni była pusta. Nikt tutaj nie przychodził, to było idealne miejsce na prywatną rozmowę. Usiadłam na jednym z krzeseł i zachęcająco uśmiechnęłam się do Santosa.
– Chciałbym z tobą porozmawiać o tym, co się stało parę tygodni temu, gdy Aleks przerwał nam w bieganiu.
Inaczej pamiętałam tamto zdarzenie, ale potulnie poruszyłam głową na znak żeby kontynuował.
– Poszedłem do szatni i... – spojrzał na swoje dłonie i mocno zacisnął usta. – Aleks mi wtedy pomógł.
Nie wiedziałam co ma na myśli, nie miałam pojęcia, że miał jakieś problemy.
– O czym ty mówisz?
– Zdzielił mnie z liścia w twarz, bo nieźle odpłynąłem. Powiedział potem, że w dzieciństwie działo się z tobą to samo – spojrzał na mnie z nadzieją i zapytał: – Jak ci się udało to pokonać?
Wzruszyłam ramionami. Postanowiłam przy najbliższej okazji udusić Aleksa, jednak mleko się rozlało i musiałam jakoś z tego wybrnąć.
– Nie powiesz o tym nikomu? – zapytałam niepewnie.
– Oczywiście, że nie.
– Nadal to się dzieje, po prostu Aleks tego nie widział od bardzo dawna.
– Nie rozumiem, skąd wiesz, że oni przyjdą. Dla mnie to wszystko jest zawsze zaskoczeniem, próbuję się bronić, ale jestem za słaby.
Podkuliłam nogi i otoczyłam rękami swoje kolana. Dobrze pamiętałam jak nauczyłam się blokować głosy i obrazy, jednak nie doszłam do tego sama. Głos, który często słyszę w głowie, powiedział mi co mam robić, jednak nie mogłam mu tego powiedzieć, nikt o tym nie wiedział.
– Myślę o miłości – powiedziałam cicho i spojrzałam prosto w ciemne oczy chłopaka. – Przypominam sobie jak to jest czuć obecność kogoś, kogo kochamy z całego serca. Przypominam sobie te wszystkie osoby, które obdarowały mnie tym uczuciem i nagle staję się spokojna, wszystko znika.
Santos wstał i podniósł mnie z krzesła. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie wiedziałam jak to możliwe, że też przeszedł przez to co ja, ale cieszyłam się, że mogłam mu pomóc.
Zamknęłam oczy i delektowałam się zapachem chłopaka. Chciałam wtopić się w niego i nie musieć już czuć bólu. Nie znałam go dobrze, ale od czasów Thomasa był pierwszą osobą, którą mogłabym pokochać.

A

2 komentarze:

  1. To Lucas pomógł Lisie przezwyciężyć głosy i obrazy :)
    Rozdział fajny, choć to było już tak dawno, że nie pamiętam między czym wplotłaś ta akcję.
    W sumie dowiedziałam się, że Lisa cierpiała na to samo co Santos, czasami ogarniała ją ciemność, a wcześniej tego nie wiedziałam. Pewnie dlatego znaleźli wspólny język.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że było już dawno, trochę żałuję, że dopiero teraz odświeżyłam to opowiadanie, ale musiałam to zrobić, bo parę razy zwrócono mi uwagę, że akcja za szybko się rozwinęła.

      Usuń