Lisa
Późnym popołudniem siedziałam z Ashley na trybunach i jedząc
musli prosto z opakowania, oglądałyśmy trening chłopaków. W skrócie
podsumowując przebieg meczu, ciągle biegali za piłką, co jakiś czas przerywając
po to żeby kłócić się o strzelonego gola.
– Myślisz, że kiedyś im się to nudzi? – zapytała wyraźnie
znudzona Ashley.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na przyjaciółkę, która
pochylała się nad swoim telefonem. Ciemne włosy z delikatnym sombre miała jak
zwykle idealnie wyprostowane, podobnie było z paznokciami, które zawsze
wyglądały idealnie dzięki częstym wizytom u kosmetyczki.
– Obawiam się, że mogliby to robić całymi dniami, a i tak
nie mieliby tego dosyć.
Ashley podniosła głowę i skrzywiła się patrząc na boisko. Ze
sportem miała tylko tyle wspólnego, że umawiała się z zawodnikami, a
przynajmniej tak było w zeszłym roku, bo teraz zachowywała się tak jakby
postawiła na celibat.
– Dlaczego Aleks nie ma dziewczyny?
Spojrzałam na nią zdziwiona, nigdy nie poruszałyśmy tego
tematu, ale rzeczywiście Aleks trzymał się na uboczu w tej dziedzinie życia
towarzyskiego. To nie było też tak, że dziewczynom się nie podobał, bo należał
do reprezentacji szkoły, był nie tylko sportowcem, ale też muzykiem, a to
działało na wiele dziewczyn.
– Sama nie wiem – wzruszyłam ramionami i oparłam się o
krzesło, szukając uważnie na boisku swojego przyjaciela.
– Nasza paczka ma pecha odkąd nie ma tutaj Thomasa, wszyscy
są samotni i zgorzkniali – wycedziła wściekła przez zęby.
Opuściłam głowę i zamknęłam oczy, nie chciałam o tym myśleć.
Thomas odszedł i to przeze mnie. Nie miałam nawet okazji z nim porozmawiać o
tym wszystkim, co się stało.
– Przepraszam – odezwała się Ashley. – Ale jestem na niego
wściekła, nie mogę wierzyć, że wyjechał bez pożegnania, przez niego cierpiałaś.
– Nic mi nie jest – powiedziałam szybko chcąc zakończyć
temat i z ulgą zauważyłam, że chłopcy rozeszli się do szatni. – Chodźmy w końcu
skończyli grać.
Razem z Ashley zeszłyśmy z trybun i wyszłyśmy na parking,
gdzie chwilę czekałyśmy przed samochodem Aleksa. Dzisiaj mieliśmy w planach
oglądanie całą paczką filmów w jego domu, brakowało tylko Cartera, który zapadł
się pod ziemię.
– Co słychać dziewczyny, podobał wam się mecz? – przywitał
nas radośnie przyjaciel Aleksa.
– Ridge! – podbiegłam do chłopaka i go przytuliłam.
Znałam go długo, podobnie jak większość ludzi z drużyny.
Często się widywaliśmy, ponieważ swego czasu często chodziłam wszędzie razem z
Aleksem. Ridge nie był podobny do mojego przyjaciela, bo miał rude włosy i był
bardziej napakowany, co zawsze odczuwałam, gdy brało mu się na wygłupy i
podrzucał mnie tak jakbym była piórkiem. Nienawidziłam takich zabaw.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i w międzyczasie siknął
Ashley na przywitanie.
– Koniec tych czułości – Aleks wszedł między nas i
delikatnie uderzył pięścią w klatę przyjaciela na to tamten się roześmiał.
– Nie możesz mieć naszej kruszynki tylko dla siebie,
pamiętaj że jest to honorowa siostra nas wszystkich.
– Naprawdę Ridge, skąd ty bierzesz jeszcze siłę na wymyślanie
takich rzeczy.
– Nic nie wymyślam, a trening nie był zły, to ty wyszedłeś z
formy.
– Jasne – odparł naburmuszony Aleks i bez słowa wsiadł za
kierownicę swojej Mazdy.
– Co mu jest? – zapytałam szeptem kolegi, ale on tylko
wzruszył ramionami.
Przytuliłam się na pożegnanie do Ridge i usiadłam obok
Ashley w samochodzie Aleksa. Żadna z nas nie zaryzykowała i nie usiadła obok
wkurzonego bruneta, który wyładował swoją złość jazdą niezgodną z przepisami.
Ashley pochyliła się w moją stronę i cicho zapytała:
– Myślisz, że to coś poważnego?
– Może dostał okres? – zapytałam w odpowiedzi i obie
wybuchłyśmy śmiechem.
Samochód gwałtownie zahamował przed niedawno wybudowanym
blokiem. Zdzwione spojrzałyśmy na siebie wymieniając niemo swoje obawy. Aleks
ani nikt, kogo znałyśmy tutaj nie mieszkał.
Aleks
Byłem wściekły, od kiedy po treningu zaczepiła mnie Trina i
potrzepując zalotnie rzęsami zaczęła sączyć swój jad. Widząc mój brak
zainteresowania jej osobą zaczęła mówić o Lisie, co mnie tylko podminowało.
Musiałem sprawdzić, czy to co mówiła jest prawdą.
Uderzałem w drzwi raz po raz niecierpliwiąc się coraz
bardziej, mógłby otworzyć za pierwszym razem, a nie czekać nie wiadomo na co.
Dopiero po pięciu minutach usłyszałem jak zamek się przekręca, a drzwi się
otwierają i moim oczom ukazuje się brunet z obwiązanym w biodrach ręcznikiem.
Nie wytrzymuję ciśnienia i uderzam go na dzień dobry pięścią w twarz.
Santos cofa się pod siłą uderzenia, ale po chwili dochodzi
do siebie i otwierając szerzej drzwi, mówi:
– Wejdź i z łaski swojej nie wal mnie już po mordzie.
– Zaraz muszę wracać, bo dziewczyny czekają na mnie w
samochodzie.
Chłopak zamrugał oczami i poprowadził mnie do pokoju, z
którego wyszedł na chwilę po to, żeby nałożyć spodnie. Rozejrzałem się szybko i
stwierdziłem, że jego mieszkanie jest idealnie bezosobowe, oprócz
porozrzucanych ciuchów, telewizora, kanapy i szaf, nic tutaj nie ma. Czekałem
na niego niecierpliwie, a kiedy już się pojawił, oparł się niedbale o ścianę i
mierząc mnie uważnie wzrokiem, zapytał:
– Czy mogę wiedzieć, za co mi się dostało?
– To prawda, że założyłeś się o to, że w ciągu miesiąca
prześpisz się z Lisą?
– Najpierw bijesz, a potem się pytasz?
– Odpowiedz – powiedziałem ostrzej niż zamierzałem.
– Nigdy nie założyłbym się o coś takiego i nie chodzi tylko
o Lisę, może i jestem dupkiem, ale nie ranię dziewczyn dla zabawy.
– To dobrze – westchnąłem czując ulgę.
Lisa była dla mnie jak siostra, nie chciałem, żeby znowu
cierpiała, a gdy tylko usłyszałem słowa Triny poczułem taką złość, że nic do
mnie nie dochodziło. Tak naprawdę jednak byłem zły na siebie, bo ostatnim razem
nie udało mi się zapobiec temu, co się stało. Ufałem, że Thomas będzie dla niej
dobry, a jednak złamał jej serce. A ja głupi nawet nie zauważyłem, że coś
między nimi jest nie tak.
*
– Anabelle, moja piękna Anabell... –
podśpiewywał sobie pod nosem Aleks.
– Ile razy mam ci powtarzać, że nie ma takiej piosenki?!
Tego dnia denerwował mnie ja nigdy wcześniej. Chodził
przybity i kłócił się ze mną, upierał się że piosenki, które zaczął nucić,
leciały rano w radiu. Zobaczywszy Ashley uśmiechnęłam się i podbiegłam do niej
szybko.
– Ratuj – powiedziałam nim dołączył do nas Aleks. –
Zwariował, to ostatnie stadium przed psychiatrykiem.
Szatynka podniosła głowę znad komórki i uniosła zdziwiona
brwi. Powędrowała swoim spojrzeniem w stronę Aleksa i skrzywiła się tak jakby
poczuła coś cuchnącego.
– Śmierdzi tutaj depresją – powiedziała głośniej, żeby
chłopak usłyszał.
– O co wam dzisiaj chodzi? Jestem normalny.
– W takim razie mam dla ciebie zadanie – powiedziała
uśmiechając się sztucznie. – Znajdziesz Cartera – rozejrzała się po korytarzu i
dodała: – Mam wrażenie, ze mnie unika. Rano jak go zawołałam na parkingu, to
zaczął nagle biec jakby bał się spóźnienia na lekcje.
– Co mu zrobiłaś? – zapytałam prosto z mostu.
– Nic! – odpowiedziała szybko podnosząc do góry ręce, nawet
tą, w której trzymała komórkę. Czasami zastanawiałam się czy istnieje siła
mogąca oderwać ją od tego urządzenia.
– I tak bez powodu widziałam go na parterze pomimo, że ma
teraz zajęcia na ostatnim piętrze?
– Dzięki! Pewnie zaopatrza się w zapasy jedzenia –
pocałowała mnie w policzek i pobiegła w dół schodami.
Odwróciłam się chcąc powiedzieć coś do Aleksa, jednak jego
już nie było. Znudzona poszłam do klasy, gdzie usiadłam obok Santosa. Przywitał
mnie swoim uroczym uśmiechem i małym przekupstwem w postaci rodzynków w
czekoladzie.
– Pycha – mówię, podczas gdy nauczyciel kończy sprawdzać
obecność.
– Winston! – krzyczy groźnie, a ja razem z nim rozglądam się
po pomieszczeniu za Carterem.
A jednak go dopadła – przechodzi mi przez myśl
zanim drzwi sali otwierają się gwałtownie. Naszym oczom ukazuje się zziajany
blondyn, który mechanicznie przepraszając za spóźnienie siada ławkę przede mną.
Może to nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że nigdy tutaj nie siadał, to nie
było jego miejsce.
Nie muszę długo czekać żeby się wszystkiego dowiedzieć, bo
gdy nauczyciel wychodzi na chwilę do sąsiedniego pomieszczenia po mapy, Carter
odwraca się do mnie. Wygląda na przerażonego, przeczesuje nerwowo ręką swoje
blond włosy i ściszonym głosem, mówi:
– Pomóż mi, ona nie daje mi spokoju. Ostatnio ciągle czegoś
ode mnie chce. Wczoraj rozmawiałem z dziewczyną z młodszej klasy, a Ashley
podeszła do nas i uwiesiła się na mojej szyi, po czym zaczęła paplać o wyjściu
na miasto. Powiedz jej coś! Odstraszy ode mnie wszystkie dziewczyny ze szkoły!
– Ashley stała się zaborcza? – zastanowiłam się chwilę
próbując wykluczyć oczywisty powód, jednak nie udało mi się to i musiałam
zaryzykować, mówiąc: – Może podobasz się jej?
– Niemożliwe, kiedyś chciałem zaprosić ją na randkę, ale mnie
wyśmiała i powiedziała, że jesteśmy przyjaciółmi, nawet mi to przeliterowała.
Santos podchwycił temat i wymachując długopisem, zaczął
mówić:
– Koleś, myślę że Lisa może mieć rację. Dziewczyny są
dziwne, czasami muszą trochę pobyć zazdrosne, żeby zrozumieć, że im zależy.
– Zazdrość?! – pociągnął się za włosy i niepocieszony,
dodał: – Jej odkrywanie uczuć mnie wykończy. Będę s-k-o-ń-c-z-o-n-y w tej
szkole. Widzicie? Nawet literowanie mi się udzieliło. Lisa, ratuj.
– A co ja mogę zrobić?
Spojrzałam na Santosa, który próbował się nie uśmiechać,
jednak nie udawało mu się to i kącik jego ust raz po raz podnosił się do góry.
– Porozmawiam z nią – obiecałam.
Reszta lekcji przebiegła spokojnie, razem z dźwiękiem
dzwonka wstałam i zaczęłam się pakować. Santos wyszedł razem ze mną. Poczułam w
brzuchu motyle, byłam podekscytowana za każdym razem, gdy poświęcał mi uwagę
ignorując przy tym inne wzdychające do niego dziewczyny. Nie żebym wzdychała do
niego, po prostu uważałam, że jest interesujący. Tak, to sztywne określenie
wcale nie wzbudza podejrzeń.
– Możemy porozmawiać? – zapytał, a ja przytaknęłam głową.
Poszliśmy do auli, która w zwyczajne dni była pusta. Nikt
tutaj nie przychodził, to było idealne miejsce na prywatną rozmowę. Usiadłam na
jednym z krzeseł i zachęcająco uśmiechnęłam się do Santosa.
– Chciałbym z tobą porozmawiać o tym, co się stało parę
tygodni temu, gdy Aleks przerwał nam w bieganiu.
Inaczej pamiętałam tamto zdarzenie, ale potulnie poruszyłam
głową na znak żeby kontynuował.
– Poszedłem do szatni i... – spojrzał na swoje dłonie i
mocno zacisnął usta. – Aleks mi wtedy pomógł.
Nie wiedziałam co ma na myśli, nie miałam pojęcia, że miał
jakieś problemy.
– O czym ty mówisz?
– Zdzielił mnie z liścia w twarz, bo nieźle odpłynąłem.
Powiedział potem, że w dzieciństwie działo się z tobą to samo – spojrzał na
mnie z nadzieją i zapytał: – Jak ci się udało to pokonać?
Wzruszyłam ramionami. Postanowiłam przy najbliższej okazji
udusić Aleksa, jednak mleko się rozlało i musiałam jakoś z tego wybrnąć.
– Nie powiesz o tym nikomu? – zapytałam niepewnie.
– Oczywiście, że nie.
– Nadal to się dzieje, po prostu Aleks tego nie widział od
bardzo dawna.
– Nie rozumiem, skąd wiesz, że oni przyjdą. Dla mnie to
wszystko jest zawsze zaskoczeniem, próbuję się bronić, ale jestem za słaby.
Podkuliłam nogi i otoczyłam rękami swoje kolana. Dobrze
pamiętałam jak nauczyłam się blokować głosy i obrazy, jednak nie doszłam do
tego sama. Głos, który często słyszę w głowie, powiedział mi co mam robić,
jednak nie mogłam mu tego powiedzieć, nikt o tym nie wiedział.
– Myślę o miłości – powiedziałam cicho i spojrzałam prosto w
ciemne oczy chłopaka. – Przypominam sobie jak to jest czuć obecność kogoś, kogo
kochamy z całego serca. Przypominam sobie te wszystkie osoby, które obdarowały
mnie tym uczuciem i nagle staję się spokojna, wszystko znika.
Santos wstał i podniósł mnie z krzesła. Przyciągnął mnie do
siebie i mocno przytulił. Nie wiedziałam jak to możliwe, że też przeszedł przez
to co ja, ale cieszyłam się, że mogłam mu pomóc.
Zamknęłam oczy i delektowałam się zapachem chłopaka.
Chciałam wtopić się w niego i nie musieć już czuć bólu. Nie znałam go dobrze,
ale od czasów Thomasa był pierwszą osobą, którą mogłabym pokochać.
A
To Lucas pomógł Lisie przezwyciężyć głosy i obrazy :)
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, choć to było już tak dawno, że nie pamiętam między czym wplotłaś ta akcję.
W sumie dowiedziałam się, że Lisa cierpiała na to samo co Santos, czasami ogarniała ją ciemność, a wcześniej tego nie wiedziałam. Pewnie dlatego znaleźli wspólny język.
amandiolabadeo.blogspot.com
Wiem, że było już dawno, trochę żałuję, że dopiero teraz odświeżyłam to opowiadanie, ale musiałam to zrobić, bo parę razy zwrócono mi uwagę, że akcja za szybko się rozwinęła.
Usuń